Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

26 września 2016, 10:34 • 5 min czytania 0 komentarzy

Dawno nie pisałem o lidze, żeby nie powtarzać tego co i tak wszyscy widzą, ale… Dawno też nie widziałem tak odpuszczonego meczu jak ten Korony z Jagiellonią. Jak pisał kiedyś pewien grafoman w starym „PS”, acz słusznie, „obrona gości rozstępowała się niczym Morze Czerwone” – tyle że tym razem była to obrona gospodarzy. Nie wiem, pewnie im nie płacą, a widok potencjalnych inwestorów (golasy) na pustawej trybunie może skłaniać do czarnowidztwa. O tyle to zaskakujące, że w tym samym mieście ręczni akurat wygrali Ligę Mistrzów, na niedawnych targach zbrojeniowych wystawiało kilkaset bogatych firm, a tu pomór niczym czarna cholera. Ale jak to ma uratować miejsce w lidze Wiśle albo Legii, to jestem za.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Co do Legii minuta ciszy wskazana, choć humor warszawiaków nie opuszcza: Co będzie największym sukcesem Jacka Magiery? Powrót do Ekstraklasy…

* * *

Misiewicze. Pod jakimś takim karkołomnym hasłem odbywa się protest przeciw nominowaniu na ważne stanowiska ludzi młodych i niewykształconych. Hm, jeśli bierzecie w tym udział, to świadczy jedynie, że w swej młodej masie rozstajecie się jeszcze bardziej z rozumem. Otóż w waszym interesie, ludzi gołowąsów, jest promowanie dzieciaków. Niejako wbrew regułom, inaczej nigdy nie doczekacie szansy, jak ten RL 9 w Legii.

Ja Misiewiczów (znam go, całkiem inteligentny i odważny gość, taki co to generałom się nie kłania, taki młody Boniek), otóż Misiewiczów wypromowałem całe mnóstwo, może nawet połowę najzdolniejszych sportowych dziennikarzy, nie pytając ich o wiek i wykształcenie – druga połowa Misiewiczów to bezsprzecznie Jasio Basałaj. On z kolei był Misiewiczem dla Romanowskiego i Rywina, gdy powstawał Canal Plus, i tak to się toczy. Dobry trener szuka właśnie młodych, bo mogą ciężej zapierdalać za mniejsze pieniądze, nie jest to zresztą wynalazek z boiska, a raczej z Mcdonaldsa – jak wiecie mają się one doskonale.

Reklama

Nie będę sobie przypisywał zasług, chyba że ktoś sam podziękuje (sporo dzieciaczków ma jednak pamięć krótką), ale raz przemknęły mi podziękowania od Rudiego z „PS”, jak dziś z jakiegoś poniedziałku, mam ten wycinek, bo to rzadkość gdy ktoś wie czym jest wdzięczność dozgonna: „Paweł Zarzeczny opublikował mój tekst w „Przeglądzie Sportowym”. Był na tyle odważny i bezczelny, na tyle w dupie miał wszystkie dziennikarskie hierarchie i wszelakie stereotypy dotyczące tegoż zacnego przecież zawodu, że postanowił, ot tak, z chłopaka przenoszącego meble uczynić dziennikarza. To najcenniejszy podarunek jaki dostałem w życiu i nigdy tego Pawłowi nie zapomnę”.

Zatem wracając do początku, moi wychowankowie rządzą tu i ówdzie i nie czuję ani przez moment zazdrości, bo o to mi zawsze chodziło, by choć jeden podał na starość szklankę wody, i tu nie pomyliłem się również, choć przecież w tym fachu, i w życiu w ogóle, motywem przewodnim pozbywania się własnych korzeni jest ojcobójstwo.

A wracając do piłeczki turlanej, w sobotę widziałem jak Rooney drepcze przy linii bocznej czekając godzinę na zmianę, a na boisku hasa Rashford. Namawiałem do tego (sam siebie, a jednak Mourinho jakieś dwa tygodnie temu, jak brał lanie od Guardioli), no i się doczekałem. Jasne, kocham Roo bardziej od innych, ale mądry trener znajdzie miejsce dla obu, a zarobią we trzech.

Nie bądźcie przeciw Misiewiczom, bo to jakbyście tracili zdolność postrzegania – dlaczego świat nieustannie się rozwija.

* * *

Ponieważ liga ma trzech wybijających się, młodych (dla mnie) polskich gości, nieco o nich. Nowak, Probierz i Michniewicz w zawodzie idą po trupach. Każdego znam i lubię, nie wytypuję który wygra ten wyścig, może być i tak że do mety nie dotrwa żaden, ale… Najtrudniej ma Nowak, niestety Lechia to Dom Spokojnej Starości i na tym padnie. Probierz i Czesiek umieją żonglować młodymi, i bez żalu wymieniają na następnych – jak kiedyś wspominał John Ford o początkach hollywoodzkich westernów: zmienialiśmy konie, a nie scenariusze…

Reklama

* * *

Dostałem nową książkę Wuja „Jak goliłem frajerów” – nieźle się czyta (jest i o mnie, nawet pozytywnie, dzięki). Wuj odzyskuje licencję, ale zdaje sobie sprawę, że musi szukać innej roli i oferuje trening mentalny. Gdybym miał pieniądze i słaby charakter, bym spróbował – on dociera do ludzi zakompleksionych skutecznie, odblokowuje, powodzenia. Ale są sygnały w książce, że to takie pożegnanie. Na przykład zdanko, niewinne, ze strony 79, Arek Onyszko, jak to spotkał trenera po latach w TV: „starszy, schorowany człowiek, bardzo mi go było szkoda”.

* * *

A że do młodzieży świat należy, mały przykład. Oto mała fabryka o zasłużonej nazwie Ursus zaczęła produkować elektryczne autobusy i ciężarówki, podobno hit polskiej gospodarki. Szef projektu – Konrad Zarajczyk. Chwila, skądś kojarzę to nazwisko, czy to nie jego tata był prezesem Legii, zdobył mistrzostwo i stworzył w niej grupę bałkańską (został z niej Radović i Vuković), bo tam handlował autami jako Pol-Mot?

Jasne, ta sama familia. Stary zapraszał czasem na Starówkę, na bogato, i namawiał by z Młodym, Konradem właśnie, zrobić Legia TV, syn kochał ten klub. Odpuściłem, miałem C+ (lepszy niż dziś, nie podoba mi się klaszcząca publika, dla mnie nagrodą był uśmiech kamerzysty, a nie klaka za pieniądze, ale to przecież specialite francuskich teatrzyków). OK, Zarajczyk udziały sprzedał Walterowi, a ja w życiu nie przypuszczałem, że młody chłopiec może zbudować, zamiast polskiego klubu, polską fabrykę autobusów, ciężarówek, a niebawem osobówek, na prąd z węgla, którego mamy od cholery i trochę.

Taa, najzdolniejsi ludzie kręcą się wokół nas, tylko ktoś musi na nich postawić.

I nie tylko raz, dwa razy, tu trzeba wierzyć do końca. I tu o Magierze. Skoro nie upilnował i nie wychował Grosickiego, to jak upilnuje dwudziestu pięciu?

I nie trzeba Senegalu, żeby to czarno widzieć.

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...