Reklama

Zagraniczny trener, podejście dziewiąte. W końcu udane?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 września 2016, 11:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

W dotychczasowej historii Lecha Poznań przez klub przewinęło się ośmiu zagranicznych szkoleniowców. Po ilu z nich na Bułgarskiej pozostały piękne wspomnienia, półki uginające się od trofeów i dożywotnie miejsce w loży VIP wraz z całą rodziną? Najprościej będzie powiedzieć, że po żadnym. Nenad Bjelica staje więc przed podwójnym wyzwaniem – z jednej strony ma za uszy wyciągnąć drużynę z marazmu, a z drugiej udowodnić, że Kolejorz może być z sukcesami prowadzony przez szkoleniowca z innego kraju.

Zagraniczny trener, podejście dziewiąte. W końcu udane?

Trzech Czechów, Węgier, Słowak, Francuz, Austriak i Hiszpan. Teraz nadszedł czas na Chorwata, który będzie musiał przełamać fatalną serię swoich poprzedników. Zdecydowanie najwięcej spodziewano się po Jose Bakero, który również najdłużej miał okazję prowadzić zespół ze wszystkich swoich zagranicznych kolegów po fachu. Hiszpan może i wprowadził do ligi trochę kolorytu, może i dostarczył kibicom wiele niezapomnianych wieczorów (3:1 z Manchesterem City, remis z Juventusem czy wyjazdowe zwycięstwo z Salzburgiem), ale w ostatecznym rozrachunku jego bilans nie wygląda już tak kolorowo. Przede wszystkim sęk w tym, że nie poszerzył gabloty trofeów, a jego byli podopieczni, jak np. Bartosz Bosacki, tak wspominali go po latach w rozmowie z nami:

Bardzo cenię go za to, jakim był piłkarzem, ale gdy prowadził Lecha, absolutnie nie potrafił wykorzystać potencjału naszej drużyny. Nie chodzi nawet o jego przygotowanie merytoryczne, ale bardziej o to, jakim był człowiekiem. To powinna być osoba, która poukłada naszą szatnię. Ale nie poukładał. Nie przyjmował do siebie żadnych sugestii odnośnie tego, co można poprawić. To zawsze my, piłkarze, byliśmy winni. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego po przegranych meczach często mówił, że zagraliśmy dobrze, bo dłużej od rywali posiadaliśmy piłkę.

Bezpośrednio przed Bakero przez klub przewinęło się dwóch Czechów, których nazwiska nie są nad Wisłą anonimowe – ani jednak Bohumil Panik, ani Libor Pala w klubie nie zagrzali miejsca przez choćby pół roku. I jeśli o tym pierwszym powiedzieć, że skończył ze słabą średnią punktów zdobywanych na mecz (1,27), to co powiemy o drugim? Licząc pucharowe starcie z Karkonoszami Jelenia Góra – sześć spotkań, dwa zwycięstwa, cztery wpierdole. Dramat.

Bjelica nieoficjalny debiut ma już za sobą – jego Lech w meczu towarzyskim skromnie ograł Olimpię Grudziądz. Prawdziwym testem będzie jednak dopiero konfrontacja z Pogonią Szczecin, ale – biorąc pod uwagę jak startował ze swoją pracą w trzech poprzednich zespołach – może być optymistą. Przygodę z włoską Spezią Chorwat rozpoczął od zwycięstwa 1:0 nad Lecce. Jako opiekun Austrii Wiedeń przywitał się z kibicami pewnym 3:0 nad Oberwart w pucharze kraju. Również trzema golami zwyciężył w jego debiucie Wolfsberger, który przeciwnika z Klagenfurtu rozbił 4:1. Gorzej było natomiast lata temu na początku jego kariery trenerskiej, bo jako opiekun FC Kaernten w swoim pierwszym meczu musiał przełknąć gorycz skromnej, jednobramkowej porażki, a gdy prowadził FC Lustenau – podzielił się punktami z FC Voecklabruck. Generalnie jednak bilans wypada całkiem przyzwoicie – pięć spotkań, trzy zwycięstwa, jeden remis i jedna porażka. Stosunek bramek? 9:3.

Reklama

JqIfISI

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...