Co jak co, ale musimy przyznać, że Paul Scholes po zawieszeniu butów na kołku w ogóle się nie nudzi. Często udziela się w mediach, lubi kogoś skrytykować, wbić szpileczkę, inwestuje w klub z niższej ligi, a teraz na przykład wydaje książkę. I – niczym wytrawny pijarowiec – doskonale zadbał o to, by lektura sprzedawała się jak najlepiej.
Scholes wywołał na Wyspach sporą debatę nad poziomem ligi angielskiej, reprezentacji i w ogóle piłkarzy. Na łamach „Guardiana” zostały opublikowane fragmenty jego nowej książki, a i sam piłkarz dorzucił kilka ostrych wypowiedzi w mediach. I tak, według byłego pomocnika Manchesteru:
– w Premier League jest w tej chwili tylko trzech klasowych zawodników – Sergio Aguero, Kevin de Bruyne oraz David Silva,
– najlepsi piłkarze grają w Hiszpanii, Bayernie Monachium i Juventusie,
– angielskie kluby nie są w stanie pozyskać zawodników z topu,
– w ostatnich dwóch latach nie obejrzał meczu ligi angielskiej w którym byłoby choćby trochę jakości,
– La Liga to obecnie najmocniejsze rozgrywki w Europie.
Oczywiście kontrowersyjne wypowiedzi, które zbiegają się z premierą książki to nie jest przypadek, ale oddać Scholesowi trzeba, że mówi z sensem. No dobra – akurat więcej niż trzech klasowych piłkarzy w Premier League byśmy spokojnie znaleźli, ale już zwrócenie uwagi na problemy angielskiej piłki, które przekładają się na kłopoty drużyny narodowej, to słuszny trop.
Rokrocznie w trakcie okna transferowego przez Anglię przetaczają się kolosalne sumy, ale nie do końca idzie to w parze z rozwojem ligi i pojedynczych klubów. Ostatnia edycja Ligi Mistrzów? Manchester City w półfinale, poza tym Chelsea zbierająca w 1/8 baty od PSG. Liga Europy? Liverpool przegrywający finał, United i Tottenham odpadające w 1/8. Reprezentacja? Szkoda gadać. Generalnie nie idzie to ku dobremu i każda forma uderzenia pięścią w stół i próba sprowokowania zmian będzie w tym przypadku jak najbardziej korzystna. Najwyższy czas na to, by w końcu na Wyspach ktoś zaczął wydawać pieniądze z głową.