Transfer za kilkadziesiąt piłek? Było. Za gazociąg dla jednego z rumuńskich miast? Było. Za piętnaście kilo kiełbasy? Zdziwicie się, ale to już też się wydarzyło – dokładnie dziesięć lat temu w Rumunii. Ale wymiana, na zasadzie której za piłkarza bierze się koszykarza? To już sprawa bez precedensu.
Kojarzycie Douglasa? Tak, tego gościa z Barcelony, uważanego za jeden z największych niewypałów transferowych klubu z Katalonii. I już nie chodzi nawet o kwotę (4 miliony euro), ale o same umiejętności zawodnika, o nawet, gdy Barcelona chciała pokryć koszty wypożyczenia, to gromadki chętnych nie było. A w zasadzie nie chciał go prawie nikt, no może poza brazylijskim Cruzeiro, ale tu okoniem stanął piłkarz, bo zależy mu na hiszpańskim paszporcie, a co za tym idzie – na pozostaniu w tym kraju.
To znaczy – chciało go jeszcze Bongo Opole grające w 1. Komprachcickiej Lidze Futsalu, ale ostatecznie – ku zaskoczeniu wszystkich – nie doczekało się podpisu Brazylijczyka pod kontraktem.
Na odzyskanie hajsu wydanego na transfer i kontrakt Douglasa nie można więc było liczyć. Ale wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Okazja, by cokolwiek jeszcze na nim ugrać i pozbyć się go na dobre z listy płac. „Sport” donosi, że „Blaugrana” postanowiła dobić targu z właścicielem Deportivo Alaves Joseą Querejetą i wymienić Brazylijczyka na Adama Hangę.
I nie byłoby w tym w zasadzie nic dziwnego, gdyby nie to, że Hanga to… koszykarz.
Querejeta oprócz dowodzenia Alaves, ma bowiem pod swoimi rządami także baskijski klub koszykarski Laboral Kutxa. I wymyślił, że za Hangę znajdującego się na celowniku Barcelony zażąda nie innego zawodnika wymiatającego na parkiecie, a nieco kasy i na dokładkę kogoś z piłkarzy Barcy. No więc w stolicy Katalonii szybko połączono fakty i zaoferowano – tak, zgadliście – tego nieszczęsnego Douglasa.
Żebyście złapali proporcje – Adam Hanga to nie żaden wielki kozak – gwiazdą zespołu Laboral w poprzednim sezonie był Grek Ioannis Borousis, który wrócił już do ojczyzny, by grać w Panathinaikosie. Hanga to z kolei solidny niski skrzydłowy/rzucający obrońca, który w poprzednim sezonie zdobywał średnio 9,4 punktów na mecz. Generalnie Węgier to chłop całkiem spoko do rotacji, ale wielkiego szału nie ma.
Krótko mówiąc – Barcelona znów wynalazła sposób na to, jak dać chłopu do zrozumienia, jak gówniana jest jego wartość dla klubu, nie każąc mu przy tym dzień w dzień na przemian dekorować i rozbierać świątecznej choinki. Jakkolwiek patrzeć – przynajmniej nieco bardziej cywilizowany.