Gdy w wyszukiwarkę internetową wpisujesz hasło „Holger Badstuber”, jej pierwsza podpowiedź brzmi: „kontuzja”. To mówi bardzo wiele. Niemiecki obrońca jest jednym z największych pechowców we współczesnym futbolu – od blisko czterech lat kolejne urazy uniemożliwiają mu powrót do wykonywania zawodu na stałe. I choć coraz częściej padają sugestie, by mocniej zatroszczył się o zdrowie, bo z nim nie ma żartów (przykład Batistuty, który po karierze błagał lekarzy o amputację nóg, działa na wyobraźnię), on podejmie kolejną próbę. Już jest do dyspozycji Carlo Ancelottiego.
Do grudnia 2012 roku kariera tego 27-latka przebiegała w miarę normalnie. Kłopoty ze zdrowiem? Jeden poważniejszy uraz, który wykluczył go z gry na dwie miesiące, poza tym tylko jakieś pierdoły. Właśnie zagrał swój setny mecz w Bundeslidze i nie oddawał pierwszego składu w reprezentacji Niemiec. Feralne spotkanie z Borussią Dortmund – zerwane więzadła. Leczenie, rehabilitacja, ale wszystko to jak krew w piach – kontuzja się odnowiła. Łącznie 546 dni przerwy. 124 opuszczone mecze.
Wrócił. Pewnie powinniśmy napisać, że silniejszy, by dodać sytuacji trochę patosu, i może byłaby to nawet prawda, jeśli spojrzymy na psychikę gracza, ale rzeczywistość była taka, że jego organizm był słabszy, nie do końca sobie radził…
– 2014 – rozerwanie ścięgna – 112 dni – 21 meczów
– 2015 – zapalenie oraz zerwanie mięśnia w udzie – 204 dni – 25 meczów
– 2016 – złamanie kostki – 116 dni – 22 mecze
Łącznie od czasu wspomnianego spotkania z Borussią z 2012 roku wystąpił w 25 meczach Bayernu Monachium. W marcu zeszłego roku szansę powrotu do drużyny narodowej dał mu również Joachim Loew. Stanęło na 45 minutach w meczu z Australią. W międzyczasie Bayern przedłużył z nim kontrakt, umowa obowiązuje do końca przyszłego sezonu. Jeśli – odpukać! – znów pójdzie coś nie tak, to niewykluczone, że ostatniego w zawodowym futbolu.