Reklama

Kim jest gość, który uszczęśliwił Płock i nakrył czapką Lechię?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 lipca 2016, 19:30 • 3 min czytania 0 komentarzy

Sezon 2016/17 rozpoczęty. Pierwszy mecz Lotto Ekstraklasy za nami, pierwszy pokaz rac i rzucanych serpentyn, pierwsze gole, ręka oraz rzut karny – również. Na inaugurację, jak to niekiedy u nas bywa, beniaminek Ekstraklasy pokonuje na własnym stadionie zespół, który miał bić się o mistrzostwo Polski. Ale spokojnie, dziś momentami działy się rzeczy naprawdę dziwne…

Kim jest gość, który uszczęśliwił Płock i nakrył czapką Lechię?

Dominik Furman. Piłkarz upadły. Od dwóch i pół sezonu kompletnie nie potrafi znaleźć sobie miejsca – na francuską Toulouse okazał się za słaby, na włoskie Hellas Verona również. W międzyczasie był z Francji wypożyczany do Legii, ale to naprawdę nie był jego czas. Sam fakt, że po zawodnika zgłosił się teraz klub, który dopiero awansował do elity, a on ofertę przyjął, mówi wiele. Mówi, że Furman musiał mieć świadomość, jak niskie są dziś jego notowania.

Historia podobna do Rafała Wolskiego czy Filipa Starzyńskiego, którzy odbili się od belgijskich średniaków. A kiedy tylko wrócili do Polski, to ligę wciągnęli nosem. Tylko że Furman ten powrót, przynajmniej jedną nogą do Legii, miał za sobą. I królem krajowego podwórka już nie był.

Natomiast dziś… Dziś okazało się, że… Okazało się, że – wybaczcie, ciężko przechodzą nam te przyciski w klawiaturze przez palce – Furman znów rozdaje karty. Nieważne, że gra w beniaminku, bo zjada na śniadanie Krasicia, Wolskiego i Chrapka razem wziętych. Wykonał sporą pracę w defensywie, zaliczał przejęcia i odbiory, do tego większość akcji przechodziła przez niego. To on dyktował tempo gry “Nafciarzy”, rozdzielał piłki, a kolejnymi podaniami uruchamiał akcje bramkowe. Momentalnie dorwał się do stałych fragmentów gry: rożnych, wolnych, karnych. No więc ze stojącej piłki raz idealnie dorzucił na głowę Szymińskiego, a z jedenastki popisał się podcinką.

Reklama

Wisła Płock z Furmanem w składzie wchodzi więc do Ekstraklasy. Gospodarze nie chcieli dziś dominować, mieli świadomość, że Lechia ma naprawdę niezłych technicznie, szybkich graczy w ofensywie. Otwarcie wyniku już po kwadransie przez Marco Paixao po naprawdę niezłym dograniu Peszki nie zmieniło pomysłu beniaminka. Oni doskonale wiedzieli, jak chcą grać, szybko wyrównał Szymiński. W końcu ręką w polu karnym zagrał jeszcze Wawrzyniak, by chwilę później Milinkovicia-Savicia mógł pokonać Furman.

Pozytywnie zaskoczyła dziś Wisła, ale i trochę rozczarowała Lechia. Goście byli faworytem, jeszcze przed meczem zapowiadali, że chcą grać o tytuł. Bramkową akcję zrobili, korzystając na sporym błędzie Stefańczyka, najładniejszą w meczu wymianę podań zakończyli golem, tylko że nie uznanym przez pozycję spaloną, no i nieźle główkował Marco Paixao. Tyle, w poczynaniach ofensywnych to wszystko. A od środka linii pomocy, który ma najlepszych rozgrywających w kraju, oczekujemy więcej.

Choćby połowy tego, co dziś pokazał Furman.

87Op0UC

Fot. 400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
29
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...