Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

05 lipca 2016, 18:18 • 4 min czytania 0 komentarzy

– Dlaczego przychodzi pan do naszej firmy?
– Ponieważ chciałbym pracować u waszej bogatszej konkurencji, zawsze o tym marzyłem. Ale najpierw trochę popracuję tutaj.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

* * *

Pamiętam dobrze czasy – i nic w tym dziwnego, bo przecież to całkiem niedawno – gdy hitowym transferem było przejście Andrzeja Niedzielana z Groclinu Grodzisk Wielkopolski do NEC Nijmegen. W „Przeglądzie Sportowym” robiliśmy wtedy z tego czołówkę za czołówką, bo z czegoś musieliśmy. A ludzie faktycznie tym żyli, bo czymś musieli.

Z perspektywy roku 2016: co to w ogóle za transfer? Z Groclinu do NEC? Śmiech na sali. Teraz mamy taki urodzaj, że nie wiadomo, za co się złapać. Wielkie transakcje – jak przenosiny Bartłomieja Drągowskiego do Fiorentiny za ponad 3 miliony euro – przechodzą niemal niezauważone. Bo Krychowiak, bo Glik, bo Rybus. A za moment może Milik, może Jędrzejczyk, może Zieliński…

Kilku piłkarzy w tym okienku już popełniło komunikacyjne błędy, więc uznałem, że zabawię się w doradcę do spraw wizerunku i tym, którzy dopiero będą zmieniać barwy podpowiem, czego robić nie wypada.

Reklama

Przede wszystkim – nie mów, że wpadasz na chwilę.

Kamil Glik na dzień dobry oświadczył, że ma nadzieję, iż Monaco jest dla niego tylko przystankiem, natomiast Drągowski stwierdził, że celem pozostaje gra w Anglii. Tak, drodzy panowie, ja dobrze wiem, że obaj macie swoje marzenia, sky is the limit i w ogóle. Ale mimo wszystko jeśli ktoś wydaje bardzo duże pieniądze, aby was zakontraktować, to nie mówcie w pierwszych zdaniach, że tak naprawdę gdzie indziej podoba wam się bardziej i już tylko czekacie na odejście. Można przez moment powstrzymać się przed tym przypływem szczerości, trochę poudawać. Niekoniecznie kłamać, że „zawsze marzyłem o grze w klubie X i chcę w nim zakończyć karierę”, ale po prostu ugryźć się w język i nie opowiadać światu, że ani nie marzyłeś jako dziecko, ani nadal nie marzysz.

Akurat Glik trafił do klubu, w którym – ujmijmy rzecz łagodnie – nie natrafi na fanatycznych kibiców, więc nawet nie ma kto mu mieć za złe jakichkolwiek wypowiedzi. Drągowskiemu też się pewnie upiecze, bo młody, chociaż powinien mieć świadomość, iż trafia do kraju rozkochanego w swojej własnej lidze, rozgadanego na temat futbolu, pełnego piłkarskich kłótni przy codziennej kawce. I ci ludzie – zastanawiający podczas obiadu, czy napastnik Frosinone jest lepszy niż napastnik Empoli – mają swoją dumę. Jeśli witając się z nimi opowiadasz coś o Premier League, to jest to niepotrzebnie wymierzony mały policzek. Kibice chcą kochać piłkarzy, ale do tego potrzebna jest odrobina teatru. Tancerka go-go opowiadająca wszystkim klientom, że tak naprawdę nienawidzi tej roboty i za dwie godziny się zawija do domu nie zrobi furory.

Moja rada – na dzień dobry wkup się w łaski, puść oczko. Nie mów, że marzysz o Premier League, bo po co? Powiedz, że podziwiasz Fiorentinę od czasów Gabriela Batistuty albo że podążasz śladami Artura Boruca. Wyznaj, że Francesco Toldo był w bramce prawdziwym kozakiem. Nie namawiam do kłamstwa, bo ma krótkie nogi, ale po prostu pogoogluj pięć minut, poczytaj o klubie, a za moment ci się coś skojarzy, przypomni, nasunie. Okaż w ten sposób szacunek ludziom, którzy cię witają. A jak nie znasz angielskiego? Cóż, na pewno masz kolegę, który zna. Zaproś go, niech przyleci z tobą na pierwsze kilka dni, wcieli się w rolę tłumacza na lotnisku. Mała rzecz, którą łatwo zjednać sobie prasę.

Czytam, że za moment Milik może wylądować w Napoli. Mam nadzieję, iż uczy się na błędach, bo już kiedyś – zaraz po transferze do Bayeru Leverkusen – wyskoczył z tekstem o „przystanku” i potem się okazało, że przystanek i owszem, ale przed Augsburgiem, a nie Bayernem. Moja rada: nie opowiadaj, że wpadasz na chwilę i że marzysz o Realu Madryt, tylko powiedz – wow, wielkie Napoli, Diego Maradona! Powiedz, że oglądałeś mecze Napoli w telewizji i kibice robili na tobie ogromne wrażenie, bo pewnie tak było. A jak cię zapytają o marzenia, to zamiast się w myślach z Neapolu wyprowadzać powiedz: – Na razie marzę o tym, by stadion skandował moje nazwisko.

Pierwsza zasada brzmi więc: bądź miły i komplementuj miejsce, w którym się znalazłeś.
Druga brzmi: nie wypowiadaj się do mediów w obcym języku, jeśli nie potrafisz. Znajdź kogoś, kto ci pomoże.
Trzecia zasada: starannie wybierz mieszkanie albo dom, bo jak ci będzie szło gorzej, to już działacze nie będą tacy pomocni.
Czwarta zasada: zwiedzaj miasto, daj się zauważyć. W knajpach dawaj sowite napiwki. Niech wiedzą, że przyjechał równy gość.
Piąta zasada: rozmawiaj z ludźmi, jak nie znasz języka – to na migi. Jakkolwiek, ale rozmawiaj (nie dotyczy mediów). I uśmiechaj się.

Reklama

A tak w ogóle – powodzenia na nowej drodze życia! Podbijajcie świat i realizujcie te prywatne cele. Zamiast o nich gadać, lepiej je po prostu osiągnąć.

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...