Reklama

Stanowski przed meczem: bądźmy jak Psikutas bez s

redakcja

Autor:redakcja

16 czerwca 2016, 16:14 • 2 min czytania 0 komentarzy

Powoli, wręcz leniwie polscy kibice szwendają się po Polach Elizejskich.

Stanowski przed meczem: bądźmy jak Psikutas bez s

– Kto wygra? – zapytało mnie dziś kilka osób.
– Nie wiem – odpowiadałem. Niby oczywiste, że nie wiem – bo nikt nie wie – ale tym razem to stwierdzenie wyjątkowo szczere. W ogóle po mojej głowie nie krąży myśl, że na pewno górą będą Niemcy. W 2006 roku byłem co do tego przekonany (a i tak otarliśmy się o remis), podobnie jak w 2008. A tym razem zupełnie serio: nie wiem kto wygra i czy ktokolwiek.

Jakoś się ich nie boję. Tak po prostu. Wyrosłem z tego, tak jak się wyrasta ze strachu przed ciemnością. Niemcy – w końcu wielcy mistrzowie świata – a ja przyjmuję mecz z nimi wzruszeniem ramion. Ot, rywal jak rywal. Do ogrania.

Pierwszy raz takie odczucie miałem… zaraz po mistrzostwach świata, gdy graliśmy ekipą Loewa na Stadionie Narodowym. Powiedziałem wtedy – na co mam licznych świadków – że wygramy i to zapewne 2:0. Tak zwana czutka, niepoparta niczym więcej poza głupim twierdzeniem, że przecież w końcu musimy z Niemcami wygrać. Wtedy piłkarze dali radę i mam wrażenie, że pamięć o tamtym spotkaniu jest dziś kluczowa. Reprezentanci Polski wiedzą, że będzie trudno, wiedzą, że rywal to doskonały zespół. Ale przede wszystkim wiedzą, że są w stanie go pokonać. I w drugą stronę – w głowach Niemców kiełkuje myśl, że mogą dziś przegrać ponownie. Aż skojarzyła mi się ta niewykorzystana scena z filmu „Chłopaki nie płaczą”…

Reklama

U Niemców rysa się pojawiła, może zaraz zrobi się z niej pęknięcie. A my – my mocni jak Pskikutas bez „s” w tym właśnie fragmencie.

W przeszłości mieliśmy reprezentację naszpikowaną zawodnikami, którzy twierdzili, że nikogo się nie boją – ale to była tylko poza. Tak naprawdę bali się, nie wierzyli w siebie, inna sprawa, że być może nie mieli podstaw, aby w siebie wierzyć – po prostu znali własne ograniczenia. Teraz na kadrowiczach wrażenia nie robią ani nazwiska przeciwników, ani stadion, na jakim zagrają. Po prostu – kolejny dzień w pracy. Ekscytujący dzień, ale na swój sposób jednak jeden z wielu.

Za chwilę przeprasuję koszulkę i pojadę na stadion. Nie po to, by obejrzeć show jednej z drużyn, nie po to, by modlić się o cud. Pojadę obejrzeć starcie dwóch silnych zespołów, nie mając zielonego pojęcia, jak się ono zakończy.

– Jaki będzie wynik?
– Nie wiem.

Niewiedza nigdy wcześniej nie brzmiała tak wspaniale.

STAN

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...