Marcin Kamiński zamienił właśnie Lech Poznań na niemieckie VfB Stuttgart. Szum wokół odejścia 24-latka za granicę trwał już od dobrych kilku tygodni, ale zdaje się, że sprawa znalazła wreszcie swój happy end – nie hiszpańskie Gijon, jak podawano dotychczas, a właśnie Badenia-Wirtembergia będzie nowym domem obrońcy. A my nie mamy wątpliwości, że to najlepszy z możliwych wyborów, jakiego mógł dokonać “Kamyk”.
Już od dawna, z każdym dniem przybliżającym zawodnika do wygaśnięcia umowy z “Kolejorzem”, coraz głośniej było o jego odejściu. Kwestią sporną była tylko docelowa lokalizacja, bo głosy mówiące o zainteresowaniu piłkarzem dobiegały i ze Wschodu, i z Hiszpanii. Sprawy potoczyły się jednak tak, że Stuttgart spektakularnie spierdzielił się z ligi, więc postanowił zrównać z ziemią pozostałe ruiny i budowę zespołu rozpocząć od początku, od wylania fundamentów. A Kamiński, pod kątem piłkarskim, jest dokładnie takim zawodnikiem, jakiego potrzebowało nowe VfB.
To, że w poprzednim sezonie drużyna z Mercedes-Benz Arena zajęła przedostatnią pozycję w tabeli, nie jest nawet w najmniejszym stopniu przypadkiem. W całym sezonie w Stuttgarcie przyzwoity mieli jedynie początek wiosny, kiedy zanotowali kilka zwycięstw i co więksi optymiści zaczęli snuć już nawet fantazje na temat europejskich pucharów. Rywale szybko jednak wytrącili spadkowiczom wszystkie argumenty z ręki, choć tych i tak nie było wcale za dużo. Przede wszystkim, to VfB dysponowało zdecydowanie najgorszą defensywą w lidze. O tym świadczą między innymi liczby – w 34 meczach stracili 75 goli, czyli aż o 13 więcej od ostatniego w stawce Hannoveru.
Obrona to był zresztą znak firmowy tej drużyny – wiecznie rozklekotana, zupełnie niezgrana, wyglądająca na bandę kilku gości, którzy zostali zgarnięci z łapanki i przebrani w biało-czerwone koszulki. Nie pomagały na pewno wieczne rotacje, bo nie dość, że defensywa nie miała swojego filaru, dowódcy, to jeszcze zawodnicy rzucani byli notorycznie po pozycjach (jak choćby Adam Hlousek, z którego na siłę robiono stopera).
Teraz przez szatnię postanowiono przepuścić rzekę, by pozabierała tych, którzy najmocniej przyczynili się do spadku z ligi. W formacji, którą ma wzmocnić Kamiński najprawdopodobniej ubędzie większość stoperów – na wylocie są Georg Niedermeier, Daniel Schwaab oraz Federico Barba, a działacze mocno niezadowoleni są również z Toniego Sunjicia. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że do Kamińskiego zostanie najpewniej dokupiony jeszcze jeden zawodnik, z którym Polak stworzy duet stoperów na najbliższy sezon 2. Bundesligi.
Stuttgart ma ambitne plany, ogromne zaplecze kibicowskie i wielkie wsparcie finansowe. W VfB nikt nie chce czekać – zespół tworzą od początku i już w pierwszym sezonie chcą powrócić do elity. Szukali wysokiego stopera grającego lewą nogą i znaleźli go właśnie w Poznaniu. A dla samego Marcina nie mogło być lepszego kierunku rozwoju – otrzaska się spokojnie na zapleczu i – jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – za rok zadebiutuje w 1. Bundeslidze.
fot. VfB Stuttgart