Dzisiejszy finał będziemy oglądać w wielu miejscach, między innymi bezpośrednio na stadionie czy… w Krakowie. Dlaczego tam? Tam bowiem osoby prężnie działające na największym portalu fanów „Królewskich” – RealMadryt.pl – do spółki z przedstawicielami oficjalnej polskiej peñii ekipy ze stolicy Hiszpanii, ściśle współpracującej z klubem ze stolicy Hiszpanii – Águila Blanca – zorganizowali z okazji finału – podobnie jak przed dwoma laty w Warszawie – dwudniowy zlot dla kibiców „Los Blancos”. Podobne eventy są zresztą przygotowywane co pół roku także z okazji każdego ligowego „El Clásico”. Spodziewana liczba osób podczas oglądania meczu? Około tysiąca, czyli jeszcze więcej niż w stolicy w maju 2014 roku, gdy zebrało się ośmiuset fanów z całego kraju.
Choć relację z całego wydarzenia zamieścimy w niedzielę, już wczoraj podczas imprezy integracyjnej postanowiliśmy wybadać, jakie nastroje panują wśród polskiego madridismo (i – jak będziecie mieli szansę się przekonać – nie tylko wśród madridismo).
Wspomnienie finału z Lizbony
– Dziesiąty Puchar Europy znaczył dla mnie bardzo dużo. Nie odmieniło może to jakoś mojego życia, ale był on dla mnie ważny, ponieważ ostatni puchar, jaki pamiętałem, to było 12 lat temu. Przez cały ten czas – jak sam kiedyś napisałem – byliśmy w piekle, aż w końcu wskoczyliśmy diabłu na głowę i wylecieliśmy w kierunku nieba. Ramos przejedzie na tej główce do końca życia i może to nas trochę boleć, ale dla nas jako kibiców znaczy to na pewno dużo. Emocje były szczególnie intensywne – wspomina redaktor naczelny serwisu RealMadryt.pl, Mateusz Wojtylak.
O odczucia z lizbońskiego finału podpytaliśmy również prezesa stowarzyszenia Águila Blanca, Łukasza Gąsiorka – Nie przestałem wierzyć, jednak było to bardzo trudne spotkanie, mało było klarownych sytuacji. Po bramce Ramosa wszystko latało. Dosłownie. Niesłychana ulga. Nikt nie wierzył, że możemy przegrać finał z Atlético. Po golu straconym w takich okolicznościach czułem już jednak – pewnie podobnie jak wielu innych – że Atlético się już nie podniesie. W dogrywce nie wytrzymali psychicznie, lecz także kondycyjnie.
Kolejny z redaktorów portalu RealMadryt.pl, Dawid Król, podkreśla z kolei rolę szczęścia i przewrotności losu. – Co do finału z Lizbony, był on dość ambiwalentny. Atlético moim zdaniem przez cały mecz było gorszym zespołem, z tym że miało do pewnego momentu bardzo dużo szczęścia. Real był lepszy i – koniec końców – miał jeszcze więcej szczęścia. To był finał szczęścia.
* * *
O zdanie poprosiliśmy także – trzeba przyznać – dość nietypową osobę. Cezary Janas jest bowiem na co dzień kibicem… Barcelony. Od lat jednak utrzymuje bliski kontakt zarówno z redaktorami RealMadryt.pl, jak i zarządem Águila Blanca. Choć do stowarzyszenia nie należy, od początku kibicował całej inicjatywie. Ze strony prezesa organizacji dostał nawet oficjalną propozycję zostania jej honorowym członkiem. Pytany o to, którym zlotem jest dla niego obecny, nie jest w stanie podać konkretnej liczby. Na pewno było ich już więcej niż dziesięć.
– Podczas finału w Lizbonie wyczuwałem tego gola. Siedział przede mną Maciej Leszczyński (jeden z głównodowodzących na RealMadryt.pl – przyp.red), powiedziałem mu „zaraz strzelą”. Minęło pięć minut i… gol. „A nie mówiłem!”. Kiedy jednak nie gra Barcelona jestem bardziej obserwatorem. W tym przypadku za Atlético będę jednak mimo wszystko nie dlatego, że bardziej podobają mi się jako drużyna, lecz dlatego, że grają z Realem. To niestety – albo i stety – już zawsze tak będzie działać. Kiedy jechałem do znajomego na mecz „Królewskich” z Bayernem dwa sezony temu, w drodze zastanawiałem się, za kim tak naprawdę będę. Od momentu pierwszego gola dla Realu byłem jednak za Bayernem, chociaż niemieckich klubów nienawidzę.
Co się zmieniło w ciągu minionych dwóch lat?
Choć oba zespoły mierzyły się ze sobą w finale Champions League zaledwie dwa sezony temu, wszyscy z naszych rozmówców zgodnie twierdzą, że sobotnie starcie będzie sporo różniło się od tego ze stolicy Portgualii. Jako pierwszego o opinię poprosiliśmy Mateusza Wojtylaka, który dość obszernie przeanalizował pod wieloma względami zmiany w Realu i Atlético na przestrzeni minionych dwóch lat.
– Ten finał będzie zupełnie inny. Wydarzenia z Lizbony moim zdaniem – wbrew pozorom – będą – niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu – siedziały bardziej w głowach piłkarzy Realu niż Atlético. Chociażby z tego względu, że Atlético już zdążyło nam się za ten finał odegrać – puknęli nas u siebie 4:0, co jakoś zaspokoiło emocjonalnie piłkarzy i kibiców. Potem remis na Calderón i znowu nas ograli na Bernabéu. Real jest pewny siebie i trochę mi się to nie podoba. Nie podoba mi się to z tego względu, że zawsze, kiedy były jakieś śpiewki o „remontadzie” czy duchu Juanito, którego według mnie nie powinno się przywoływać, nie kończyło się to dobrze. Wyjątkiem jest Wolfsburg, ale to był po prostu indywidualny popis Cristiano. Jeśli na kogoś ten finał z Lizbony ma mieć negatywny wpływ pod względem psychicznym, to właśnie na Real. W gruncie rzeczy uważam jednak, że starcie w stolicy Portugalii nie będzie miało większego wpływu ani na jednych, ani na drugich. To już jest historia.
– Atlético jest mocniejsze niż dwa lata temu. Są silniejsi jako zespół. Real jest natomiast taki, jaki był. Bazował na indywidualnościach i dalej może to robić.Coś może iść nie po myśli i nagle odnajdzie się Cristiano czy Bale, którzy lutną z 30. metra. Atlético natomiast opiera się na zespołowości, będą gryźli trawę do ostatniej minuty. A Real? Nie wiem, ale za często tego nie widziałem w tym sezonie. Atlético ma tę mentalność szarpania od pierwszej do ostatniej minuty. Real potrafi siąść, nie ma gry, nie ma pełnej koncentracji przez 90 minut. Ja już widzę Ramosa podnoszącego rękę niczym zawiadowca na stacji PKP w Łowiczu. I to może być problem. Piłkarsko „Królewscy” prezentują jednak większą jakość. Jeśli formacje będą się umiejętnie uzupełniać, to będzie dobrze.
– Dużo zależy też od tego, czy arbiter pozwoli na ostrą grę. Jeśli tak będzie, Real znajdzie się w większych tarapatach. Atlético bowiem na pewno nie będzie przebierało w środkach, a „Los Blancos” nigdy nie słynęli z tego, że koszą jak leci. Będą starali się grać swoją piłkę, choć trudno powiedzieć, jaka ta piłka Realu tak naprawdę jest.
Jak na sprawę zapatruje się Łukasz Gąsiorek? Według niego Real nauczony doświadczeniami wyjdzie na murawę dużo bardziej skupiony w defensywie.
– Atlético nie strzeli teraz tak łatwo bramki. W Lizbonie Iker popełnił katastrofalny błąd. Nie sądzę, że będzie to aż taki dramatyczny mecz, raczej partia szachów. Real musi być świadomy, jak trudno jest odrabiać straty przeciwko rywalowi zza miedzy. Nie zdziwię się, jeśli pierwszego gola ujrzymy około 70 minuty po stałym fragmencie. I jedni, i drudzy będą starali się przede wszystkim zachować czyste konto, bo wiedzą, jak może się skończyć gapiostwo. Real pokazał już, że umie bronić, chociażby przeciwko City, które zostało kompletnie zneutralizowane. Myślę, że Ramosowi i Pepemu nie zabraknie przysłowiowego już nastawienia. Według mnie zapowiada się mecz walki.
Dawid Król uważa z kolei dość zaskakująco, że kwestia zwycięstwa może rozstrzygnąć się już w pierwszej połowie, choć zaznacza jednocześnie, że Atlético jest dużo mocniejszym zespołem niż 24 miesiące temu, głównie za sprawą Antoine’a Griezmanna.
– Potyczka ta będzie zupełnie inna. Już w 45 pierwszych minutach dowiemy się, kto wygra. Jeśli Atlético nie będzie przeważać do 45 minuty i nie zdobędzie 2-3 goli, to bardzo możliwe, że Real zwycięży.
– Real jest mniej stabilny. Zatrudnił nowego trenera parę miesięcy temu. Zidane wciąż stara się wdrożyć na nowo system, który zespołowi wpoił Carlo Ancelotti. Ale nie do końca to wychodzi. „Królewscy” są w gruncie rzeczy chimeryczni. Atlético wydaje mi się natomiast lepszą ekipą niż dwa lata temu, przede wszystkim dlatego, że mają Antoine’a Griezmanna. To jest gość, który robi różnicę. Jest lepszy niż Villa i Costa. Myślę, że w Realu mógłby konkurować na równych zasadach z Benzemą czy Bale’em. Ten drugi szczególnie często doznaje kontuzji, choć uważam, że jest mimo wszystko lepszym piłkarzem od Griezmanna.
Jak natomiast wygląda to z perspektywy kibica Barcelony? Cezary podkreśla, że fakt, iż wiążą go bliskie relacje z fanami „Królewskich” jest daleki od wpływania na jego piłkarski światopogląd.
– To, że zadaję się z kibicami Realu nie wpływa na moje postrzeganie finału. Mam swoje własne odczucia, oczywiście bardziej kibicuję Atlético, ale jeśli wygra Real, będzie lepsza impreza (śmiech). Moim zdaniem jednak na obecną chwilę piłkarsko „Los Rojiblancos” wyglądają troszeczkę lepiej.
Kto z Atlético miałby pierwszy skład w Realu Madryt?
Choć Gareth Bale w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że żaden z podopiecznych Diego Simeone nie miałby pewnego placu w obecnej drużynie „Królewskich”, z Walijczykiem nie zgadzają się mimo wszystko redaktorzy RealMadryt.pl
– W składzie Realu widziałbym Godína, który jest jednym z najlepszych obrońców na świecie. Mógłby on zastąpić Pepego czy Ramosa. Real by na tym nie stracił. Ktoś inny? Nie wiem, Atlético bazuje bowiem na zespołowości. Nie jestem przekonany, czy na przykład Saúl potrafiłby powtórzyć w barwach Realu gola, którego strzelił z Bayernem – uważa Mateusz Wojtylak.
Oprócz Diego Godina w pierwszej jedenastce „Los Blancos” Dawid Król widziałby jednak także jeszcze jednego zawodnika „Los Colchoneros”.
– Koke w pełni formy mógłby spokojnie grać w pierwszym składzie Realu. Tak samo Godín. Jest on na tyle dobry, że byłby w stanie rywalizować z Ramosem i Varane’em, którzy nie potrafią ustabilizować formy.
Bohater finału
Cóż, ilu ludzi, tyle opinii
Dawid Król:
– Bohater? Benzema. Jeśli Karim zagra źle, to Real zagra źle. Drugim najważniejszym ogniwem jest według mnie Modrić.
Łukasz Gąsiorek:
– Chciałbym, żeby trafił któryś z zawodników drugiej linii. Kroos i Modrić – chociaż rzadko to pokazują – dysponują bardzo dobrym uderzeniem. Kroos za Beníteza i Kroos za Zidane’a to dwaj różni zawodnicy. Fajnie by było, gdyby to właśnie on lub Luka zadecydowali o zwycięstwie.
Mateusz Wojtylak:
– Bale. Gdyby nie to, że jest on podatny na kontuzje i lubią łapać go urazy, to jest w stanie wnieść do drużyny więcej niż Cristiano. Ma niesamowite umiejętności i to smutne, że nie potrafi utrzymać formy na poziomie Portugalczyka. Wielu wyśmiewało Ronaldo, gdy ten po ligowych derbach mówił, że gdyby wszyscy byli na jego poziomie, to Realowi szłoby lepiej. Ja uważam jednak, że jest w tym sporo prawdy, bo gdyby Bale prowadził się tak jak Cristiano, gdyby James prowadził się tak jak Cristiano, gdyby wszyscy prowadzili się tak jak Cristiano, to Real by był na absolutnym topie i moglibyśmy rozmawiać o „triplete”, a nie jedynie o finale z Atlético. Bohatera upatruję jednak mimo wszystko w Bale’u.
Typowany wynik:
Mateusz Wojtylak:
– 2:0 dla Realu, ale to moja optymistyczna wizja. Problem jest jednak taki, że już dwa razy byłem optymistą i kończyło się 0:5 na Camp Nou i 0:4 na Calderón. Może więc lepiej nie obstawiać… Tak czy inaczej, sądzę, że jesteśmy w stanie wygrać i wznieść jedenasty Puchar Europy.
Łukasz Gąsiorek:
– Typuję skromne 1:0, 0:0 do przerwy.
Dawid Król:
– 1:0 dla Realu.
Cezary Janas:
– 1:0 dla Atlético po golu Griezmanna.
JANUSZ BANASIŃSKI