Dopóki nie skrzyczał go Kosecki, nie kojarzył go prawie nikt. Dopóki nie kopnął butelką wody w rzeczniczkę Legii, mało kto wiedział o jego istnieniu. W ciągu jednego weekendu zrobiło się jednak na tyle głośno o Igorsie Tarasovsie, że facet mógłby swoją twarzą reklamować mecze Jagiellonii. Nie najgorzej prezentował się też na boisku tworząc z Maderą całkiem solidny duet stoperów. Minął jednak ledwie kilkanaście miesięcy Maderę wypychają z Jagi kolanami, a z Łotysza otwarcie i oficjalnie śmieje się Piotr Mandrysz.
– Nie ja wpuściłem na boisko Tarasovsa. Statystyki mówią, że jest zamieszany w 11 straconych goli – wbił szpilkę obrońcy szkoleniowiec Termaliki. A raczej przywalił młotem, bo zwykłą „szpilką” trudno to określić. Fakty są jednak takie, że – choć do tej pory mówiło się o tym niewiele – Tarasovs zaliczył brutalny zjazd. Może to współpraca z Gutim tak go cofnęła, może wytrącił go z równowagi ogólny regres Jagiellonii, ale to już kolejna historia z cyklu: był piłkarz, nie ma piłkarza. W tym sezonie facet trafił do jedenastki badziewiaków już po raz piąty, co stanowi prawdziwą recydywę.
Igors z solidnego ligowca stał się etatowym badziewiakiem, natomiast szrotem od momentu postawienia stopy w Bielsku-Białej okazał się niejaki Wieretiło. To w ogóle gruba abstrakcja – Podbeskidzie posiada w kadrze trzech potencjalnych prawych obrońców (Pazio, Sokołowski, Jaroch) i nagle decyduje się zimą na zwiezienie jakiegoś białoruskiego żużlu. Efekt? Wieretiło rozegrał 10 ligowych meczów, obejrzał dwie czerwone kartki, wykręcił średnią 3,29 i trzykrotnie trafiał do antyjedenastki kolejki. Trzeba być kozakiem, żeby od razu stać się takim badziewiakiem.
U kozaków bez większych niespodzianek – pokaźna reprezentacja Górnika Łęczna oraz Lechii Gdańsk. Do końca braliśmy też pod uwagę Frączczaka, Ondraska i Piesio, którzy również błysnęli w 36. kolejce, ale – wybaczcie, panowie – nijak nie mamy kogo wysadzić z najlepszej jedenastki. Bo kogo? Peszkę za najlepszy mecz w sezonie? Krasicia za najlepszy występ od 1928 roku? Czy Dąbrowskiego, który na naszych oczach wyrósł w końcówce sezonu na jednego z najbardziej kompletnych stoperów Ekstraklasy? Mocno dziwiliśmy się – co wyrażaliśmy wielokrotnie na naszych łamach – gdy Pogoń Szczecin pozbywała się tego zawodnika, tymczasem facet dostał pełne zaufanie od Stokowca i wskoczył na poziom… Nie chcemy napisać, że reprezentacyjny, ale gdzieś właśnie pomiędzy ligą a kadrą. Do nikogo apelować nie zamierzamy, bo Nawałka w powołaniach jest absolutnie niezależny, ale jeśli Dąbrowski utrzyma taki poziom, to nie zdziwimy się, jeśli już jesienią zadebiutuje w reprezentacji.
Fot. FotoPyK