Reklama

Chelsea znów zdobywa mistrzostwo! Tym razem dla Leicester!

redakcja

Autor:redakcja

02 maja 2016, 21:56 • 3 min czytania 0 komentarzy

Gdy Tottenham po raz ostatni pokonał Chelsea na Stamford Bridge, na świecie nie było jeszcze ani Harry’ego Kane’a, ani Christiana Eriksena, ani Erika Lameli, ani nieobecnego dziś Delego Alli. Świat nie poznał jeszcze znaczenia skrótu „SMS”, szczyty list przebojów okupował Phil Collins ze swoim „Another Day In Paradise”, a Gary Lineker, zanim wiele lat później został królem brytyjskiego Twittera, zmierzał po trzecią i ostatnią koronę króla strzelców. Dziś znów się nie udało.

Chelsea znów zdobywa mistrzostwo! Tym razem dla Leicester!

Ćwierć wieku, od kiedy ostatnio Koguty ograły Chelsea na jej terenie minęło już ponad rok temu. Widać było, że dla tych, którzy nie mieli prawa tego pamiętać, ten wieloletni impas nie było to jednak bez znaczenia. Najlepszym dowodem na determinację i wolę walki niech będą zapiski na odwrocie żółtego kartonika spoczywającego w kieszonce sędziego. Aż ośmiu podopiecznych Mauricio Pochettino znalazłoby tam dziś swoje nazwiska, a pewnie mogło się skończyć znacznie obficiej i to cud, że czerwona dziś pozostanie czysta.

Kary zresztą posypią się pewnie i po zakończeniu spotkania, a na miejscu Moussy Dembele i Erika Lameli szukalibyśmy już sobie jakiejś ciekawej oferty „last minute”, bo przejście się po Cesku Fabregasie i palec wsadzony w oko – o ironio – Diego Costy mogły umknąć Markowi Clattenburgowi, ale już Komisji Ligi – z pewnością nie.

Zrzut ekranu 2016-05-02 o 22.34.21

lamela

Reklama

Tottenham był dziś nad wyraz agresywny, do pierwszego zajścia doszło przecież zaraz po tym, jak Mauricio Pochettino musiał wskoczyć między Danny’ego Rose’a a Williana, by jego zawodnik nie zrobił czegoś głupiego. Czegoś, co zakończy się znacznie gorzej, niż tylko żółtą kartką. Efekt był odwrotny od zamierzonego, bo za moment przy linii bocznej zagotowało się co najmniej kilkanaście głów. Nie pierwszy i nie ostatni raz w tym spotkaniu.

Koguty były przy tym również zabójczo skuteczne, dwa razy perfekcyjnymi podaniami do Kane’a i Sona rozrywając zwartą wcześniej defensywę Chelsea. Ileż to razy oglądaliśmy takie piłki w wykonaniu Eriksena i Lameli w tym sezonie, a to cały czas się nie nudzi…

„The Blues” nie dali jednak zarżnąć tego spotkania, od początku drugiej połowy próbując raz jeszcze obronić twierdzę Stamford Bridge w derbowym starciu z Kogutami. I zrobili to! Żeby bolało jeszcze bardziej, pieczęć na mistrzostwie Leicester wywalczonym dziś przed telewizorami postawił zawodzący przez niemal cały sezon Eden Hazard, w stylu tego mistrzowskiego Hazarda, który rok temu sięgał po prestiżową nagrodę dla najlepszego piłkarza sezonu PFA.

Trzeba też powiedzieć, że Koguty są same sobie winne. Raz, że Ryan Mason nie zachował zimnej krwi w starciu z Asmirem Begoviciem jeszcze przy stanie 2:1, dwa – plan taktyczny Mauricio Pochettino na ten mecz w końcówce się kompletnie posypał. Gdzieś te wszystkie charakterystyczne cechy Kogutów z tego sezonu, które punktowały rywali raz za razem uciekły. Miejsce prezentowanej przez cały sezon wysokiej piłkarskiej klasy zajęła na dodatek frustracja i agresja, rosnąca z każdą minutą. Dał o sobie znać brak ogłady i doświadczenia tej chwalonej za ambicję, ale wciąż bardzo młodej drużyny. Nieprzyzwyczajonej do tak potężnej dawki emocji.

Teraz trzeba się szybko pozbierać i obronić pozycję wicelidera. To miał być pamiętny wieczór, wieczór przełamania złej passy na Stamford Bridge. I pamiętny będzie. Ale z zupełnie innego powodu.

Zrzut ekranu 2016-05-02 o 22.51.11

Reklama

Najnowsze

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...