Napisy jeszcze dziś nie wjechały, wciąż na ekranach nie pojawia się „The End” Póki co kibicom Leicester pozostaje zadowolić się dmuchanym trofeum, które dziś prezentowali z dumą na trybunach Old Trafford. Czerwone Diabły miały na wieczór inne plany, niż przyglądanie się z boku, jak puby w ich mieście opanowuje fala rozśpiewanych kibiców Lisów. Na świętowanie przyjdzie jeszcze czas.
Na razie można jeszcze spokojnie udzielać pomeczowych wywiadów w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Bez wybuchu radości, ale i bez jakiegoś zasępienia. Bez obaw, że na głowę poleje się szampan, a elokwentną wypowiedź o trudnych warunkach postawionych przez rywala przerwie głośny śpiew kolegów, którzy już dorwali się do wypełnionego po brzegi procentami trofeum.
Za tydzień może już nie być tak cicho i spokojnie.
Leicester, wbrew pozorom, dziś mogło jeszcze sporo stracić. W zasadzie – powinno, bo faul Danny’ego Drinkwatera na Memphisie Depayu sędzia sklasyfikował jako przewinienie poza polem karnym, podczas gdy powtórki pokazywały coś zupełnie innego. Oprócz czerwonej kartki dla pomocnika Leicester, w pełni uzasadnione byłoby podyktowanie jedenastki, która mogła na finale sezonu zasiać niepotrzebne ziarno zwątpienia w głowach. Tych, w których już dawno wykiełkowała myśl, że zaraz nad nimi znajdzie się w wyciągniętych rękach Wesa Morgana ten upragniony, dwudziestopięciokilowy puchar.
Lisy zdążyły nas już przyzwyczaić, że na finiszu sezonu nie rozgrywają tydzień w tydzień wielkich meczów, a zamiast tego często wygrywają w tym słynnym, „mistrzowskim” stylu – mając pół sytuacji, podczas gdy rywal stwarza ich sobie znacznie więcej. Tym razem jednak nie padło na byle kogo, a gdy Manchester United wychodził na prowadzenie, zadanie wywiezienia kompletu punktów z Old Trafford zrobiło się diabelnie trudne. W tym sezonie, gdy Czerwone Diabły strzelały tutaj bramkę jako pierwsze, nie zwykły przegrywać. Nie przegrały i dziś. Na bramkę Anthony’ego Martiala odpowiedział jedynie Wes Morgan. Jak łatwo się domyślić, choćby patrząc na jego posturę – strzałem głową.
Manchester United – Leicester City 1:1
Szampany można więc zabrać ze sobą do Leicester i wsadzić do lodówki. Byle szybko, bo już jutro można je będzie znów wyjmować i spoglądając w stronę Stamford Bridge trzymać w gotowości.