Reklama

Stępiński na Euro? To nie science-fiction

redakcja

Autor:redakcja

04 kwietnia 2016, 17:57 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeden z najlepszych napastników świata i jeden z najlepiej zapowiadających się napastników świata – oto nasz atak na Euro. Napawający dumą, strzelający z regularnością CKM-u. Za plecami tej dwójki jednak przepaść, Wielki Kanion, rów Mariański. Rywalizacja, która przypomina nam czasy, gdy w naszych ofensywnych szeregach królowali snajperzy z Segunda Division albo trybun przeciętnych europejskich klubów.

Stępiński na Euro? To nie science-fiction

Kto wie, czy faworytem w wyścigu o trzecie miejsce wśród snajperów na Euro nie staje się powoli Mariusz Stępiński. Tak, ten sam Mariusz, który jeździł po jakichś czwartoligowych niemieckich pipidówach, ten sam, który notorycznie prezentował chodzonego w Wiśle. W tym sezonie jednak wreszcie się odnalazł i nie tylko trafia do siatki (to najlepszy polski strzelec ligi), ale bierze odpowiedzialność za swój zespół. Wydaje się, że w Chorzowie największy krok wykonał nie w umiejętnościach, ale w mentalności, w podejściu do boiskowych obowiązków – co ważne, podobnie dojrzały styl prezentuje w młodzieżówce, gdzie jest wyróżniającą się postacią.

Oczywiście kilkanaście goli w Ruchu Chorzów to nie jest tak mocna karta przetargowa, która powinna od razu równać się powołaniu do kadry. Stępiński jest jednak też mocny słabością rywali.

Do niedawna Nawałka za trzeciego napastnika miał Sobiecha. Ale dzisiaj Artur jest w największym dołku odkąd wyjechał do Niemiec. Hannover to popychadło Bundesligi – z ostatnich 14 meczów przegrali 13. Ich formę najlepiej skwitowałby Grzegorz Skwara, w zasadzie już zlecieli z hukiem. Na dodatek Sobiecha w ostatnich miesiącach nie oszczędzały kontuzje, a jak był zdrowy, to nawet w tak beznadziejnym Hannoverze nie zawsze grał. Ostatni gol? Listopad. Oczywiście w porażce.

Faworytem powinien być Teodorczyk – przecież dopiero co bił się w barwach Dynama z Man City w Lidze Mistrzów. Nie da się jednak nie odnieść wrażenia, że był jednym z największych przegranych ostatniego zgrupowania. Anonimowy z Serbią, później już bez szansy z Finlandią, choć przecież był to przegląd wojsk – wymowne. Jego akcje w Dynamie też zazwyczaj stały wyżej, ostatnio grywa ogony.

Reklama

Wilczek odbił się od Serie A jak od żelbetonowej ściany. Przenosiny do Broendby miały oznaczać morze minut i wiele goli, ale Kamil mimo bramki w debiucie już zdążył wylądować na ławie. Inni? Tuszyński trafia właściwie tylko w Pucharze Turcji, gdzie Rizespor mierzy się z ekipami z niższych lig, a gdzie mocniejsi wystawiają rezerwistów. Forma w takich rozgrywkach to – delikatnie mówiąc – trochę mało, by jechać na Mistrzostwa Europy, a Patryka przecież dręczyły też kontuzje. Całą wiosnę przez operację ma z głowy powołany swego czasu Zachara, natomiast Zwoliński czy Kownaś to już ligowcy, którzy zwyczajnie wypadają o klasę gorzej w Ekstraklasie niż Stępiński.

Nie ma w tym gronie piłkarza, który może patrzeć na osiągnięcia Stępińskiego z góry. Kto powie, że to on na ten moment wysforował się przed peleton, ten wiele się nie pomyli. Jest to jednak tak powolne tempo wyścigu, że ostatecznie Stępiński może rywalizować z… brakiem powołania dla trzeciego napastnika. I to będzie już bardzo trudny rywal, bo kto wie, czy sami nie opowiedzielibyśmy się za podobnym rozwiązaniem: Nawałka też może uznać, że jest tu taka bieda, że lepiej wzmocnić inne pozycje, a zaufać zdrowiu Lewego i Milika.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy

redakcja
0
Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...