W ostatnich dwunastu miesiącach sporo było piłkarskich lań, jakich nie powstydziłby się sam Piotr Świerczewski. Przypominamy, kto w minionym roku padał na boisku niczym prezes Poloneza Wiedeń od uderzeń Świra…
Największe lanie w Hiszpanii: Real Madryt – Barcelona 0:4
Sam Real tych lań sprawił mnóstwo. Wystarczy wspomnieć 4:0 z Sevillą, 7:1 z Celtą Vigo, 6:0 z Espanyolem, 5:1 z Gijon, 5:0 z Deportivo czy 10:2 z Rayo Vallecano. Barcelona licznik ma podobny, bo ogrywała 6:0 Getafe, 6:1 Celtę czy 6:0 Bilbao. Ale wszyscy dobrze wiemy, że tego typu wyniki są dla nich na porządku dziennym. Że jeśli Real ma mieć prawdziwą frajdę z tego, że komuś wpieprzy, to głównie Barcelonie. I na odwrót. 21 listopada miał więc miejsce mecz, w którym na Santiago Bernabeu podopieczni Luisa Enrique zafundowali niezły wycisk Królewskim. Cztery gole strzelone Realowi, mnóstwo zmarnowanych sytuacji, i to wszystko z przyglądającym się przez blisko godzinę z ławki Messim. Tak, z tego dał się zapamiętać Benitez.
Największe lanie w Niemczech: Bayern – Wolfsburg 5:1
Starcie mistrza z wicemistrzem. Jeśli ktoś miał w tym sezonie stawać na drodze Bawarczyków do obrony tytułu, to nie kiepski w zeszłym sezonie Dortmund, żaden Bayer czy Schalke, tylko właśnie Wolfsburg. Wydawało się, że mimo sprzedaży Kevina de Bruyne będą w stanie przeciwstawić się Bawarczykom. I grając jesienią w Monachium, przez długi czas im się to udawało, prowadzili nawet do przerwy. A wtedy Guardiola powiedział: szach i mat. Wpuścił Roberta Lewandowskiego, a potem… Ha, wy sami wiecie dokładnie, co się potem wydarzyło.
Największe lanie we Francji: Troyes – PSG 0:9
Tu nie chodzi nawet o ten pojedynczy wynik, chociaż akurat on jest zwieńczeniem dzieła. Piłkarze PSG przez cały sezon bawili się z resztą ligi w kotka i myszkę, rozjeżdżali wszystkich po kolei. Pierwsza porażka w Ligue 1? W 28. kolejce. Bilans na dzień zdobycia mistrzostwa kraju? 24-5-1. Data? 13 marca. Czyli w momencie, gdy do końca rozgrywek pozostawało jeszcze osiem kolejek i dwa miesiące „emocji”. Ale zawodnicy z Paryża uznali, że nie ma co zwlekać, odkładać koronacji i opóźniać świętowania. Im wcześniej, tym lepiej, będzie z głowy. A sposób, w jaki podopieczni Laurenta Blanca udowodnili, że tę ligę wciągnęli nosem, był imponujący. Cztery gole Ibrahimovicia, dwa Cavaniego, po jednym Pastore, Rabiot i Saunier (samobój). Łącznie 9:0. Na wyjeździe.
Największe lanie międzynarodowe: Vanuatu – Mikronezja 46:0
Igrzyska Pacyfiku nie były dla reprezentacji Mikronezji – wybaczcie, że jesteśmy dziś tacy delikatni – zbyt udane. Po trzech meczach grupowych mieli bowiem na koncie zero zwycięstw, zero remisów i trzy porażki. No cóż, zdarza się. Mocniej w oczy rzucał się jednak bilans bramkowy, bo zespół nie strzelił ani jednego gola, a stracił 114. Jak to możliwe? Otóż wystarczyło przegrać 0:30 z Tahiti, 0:38 z Fidżi, no i 0:46 z Vanuatu. Na pocieszenie dla reprezentacji Mikronezji, rekord ten nie zostanie wpisany do ksiąg, bo reprezentacja wyspiarskiego państewka nie należy do struktur FIFA, a w igrzyskach Pacyfiku grały drużyny narodowe U-23. Uff… A tak poważnie, sami zastanawiamy się, skąd urwali się ci goście. 46. gol, widoczny na poniższym wideo, pokazuje, że bramkarz ledwo ma siłę wykopać piłkę poza pole karne!
Największe lanie Polaków: Polska – Finlandia 5:0
5:0 z Finlandią. Polało się na boisku, jeśli chodzi o pogrom ze strony biało-czerwonych. Polało się też w domu wielu Polaków, którzy ten mecz oglądali przed telewizorami. Widzieliśmy na Twitterze wpis, że ktoś kupił czteropak browarów, by akurat starczyło na każdego gola. Natomiast jeżeli faktycznie ktoś założył sobie, że wypija jedno po bramce, no to drogie żony – z pretensjami do Wszołka, Grosickiego i Starzyńskiego. Miło sprawić czasem lanie komuś, kto nie jest Gibraltarem lub San Marino.
Największe lanie pucharowe: Legia – Zawisza 4:0
Ktoś powie: nie ma nic dziwnego w tym, że Legia bez większych problemów odprawia Zawiszę z kwitkiem. Ale problemy być przecież powinny. Po pierwsze, zespół z Bydgoszczy to nie jakieś pierwszoligowe leszcze, ale w miarę poważny kandydat do awansu. Po drugie, Radosław Osuch odgrażał się zimą, że trochę w ten zespół zainwestował i ma nawet piłkarza (Gal Arel), jakiego nie ma ani Legia, ani Lech. Po trzecie, i najważniejsze, stawkę tego meczu był finał Pucharu Polski. A różnica klas na boisku była taka, jaka ma miejsce w pierwszych rundach rywalizacji, gdzie każdy może wylosować każdego.
Największe lanie pierwszoligowe: Zawisza – Zagłębie 6:1
Dwaj chętni do awansu spotkali się na zakończenie roku, już w grudniu. Początkowo mecz miał się odbyć trzy tygodnie wcześniej, ale przez powołanie zawodnika Zawiszy do reprezentacji przełożono termin. Na nieszczęście, dla gości. Sosnowiczanie fatalnie weszli w mecz – w 8. minucie Sołowiej źle przyjął piłkę we własnym polu karnym i błąd naprawił faulem. W konsekwencji, wyleciał z boiska, rywal wykorzystał jedenastkę i prawie przez całe spotkanie grał z przewagą jednego zawodnika. A potem już jakoś poszło, że skończyło się 6:1.
Największe ekstraklasowe lanie dla mistrza: Cracovia – Lech Poznań 5:2
Kiedy Lech został mistrzem kraju, tych lań było kilka. Choćby przegrana w Bielsku-białej 1:4 czy właśnie w Krakowie 2:5. Czy pamiętamy mecz Cracovii z Kolejorzem? Oczywiście. To była bramka Kapustki w pierwszej minucie, Rakelsa w trzeciej, do przerwy 3:0. Lech próbował się podnosić, w przerwie Robaka zmienił Jevtić, na sam przód pomaszerował Hamalainen, dwa razy trafił nawet do siatki, ale na nic się to zdało. W pamięci co po niektórych mógł jeszcze zostać taki oto obrazek…
Największe ekstraklasowe lanie dla wicemistrza: Termalica – Legia Warszawa 3:0
Najwyższe zwycięstwa beniaminka z Niecieczy w Ekstraklasie? 3:0 z ostatnim w tabeli Górnikiem Zabrze i 3:0 z prowadzącą Legią. Zespół Stanisława Czerczesowa odpalił równo z pierwszym gwizdkiem 2016 roku – najpierw zdemolował Jagiellonię, poprawił w Lubinie, bez najmniejszych problemów pokonał Ruch i to samo miał zrobić z Termaliką. Tymczasem w środku pola kukurydzy błysnął Kędziora z ekipą. 3:0 dla gospodarzy. Trener Legii mówił, że nie szuka po tym meczu winnych, ale momentalnie wyjął ze składu Pazdana.
Najczęściej lany zespół: Jagiellonia Białystok
Spoglądamy tylko w Ekstraklasę. Podopieczni Michała Probierza zdążyli w tym sezonie dostać w Gdańsku 1:5, przyjąć w Warszawie od Legii 0:4, a w dwumeczu z Wisłą zanotować bilans 2:9. Tak, dla ekipy z Krakowa trafiał prawie każdy – jesienią dwukrotnie Jankowski (!), po razie Guerrier z Brożkiem, wiosną zaś dwukrotnie Brożek, po razie Sadlok, Wolski i Boguski. Wiśle w ogóle należeć powinna się osobna kategoria, bo zdołali na stadionie Podbeskidzia strzelić sześć goli. Jagiellonia na te wszystkie kompromitacje odpowiedziała tylko raz, wygrywając w Chorzowie 4:0.
@WeszloCom Wolelibyśmy się nie wypowiadać na ten temat.
— Jagiellonia (@Jagiellonia1920) March 27, 2016