Reklama

Strzeżcie przed hitem, na którym trybuny wspólnie zaśpiewają harcerskie piosenki

redakcja

Autor:redakcja

19 marca 2016, 13:45 • 4 min czytania 0 komentarzy

Znam takich, którzy wykazali wielkie oburzenie, że przed meczem prezesi Rutkowski i Leśnodorski nie zjedli razem makowca, a kibice Lecha i Legii nie zasiedli wspólnie przy ognisku by pośpiewać harcerskie piosenki. Znam takich, którzy zarzucili trwającej od paru dni obustronnej napince na linii Poznań – Warszawa brak cywilizowania i zaniżanie standardów.

Strzeżcie przed hitem, na którym trybuny wspólnie zaśpiewają harcerskie piosenki

Strzeżcie mnie przed takim cywilizowaniem, w którym przyśpiewką z kotła Lecha będzie „Dzień dobry warszawiacy, dobrego meczu”, strzeżcie mnie przed odpowiedzią z sektora gości „Halo gościnny Poznaniu, serdeczne dzięki i pozdrowienia”. Strzeżcie mnie przed festiwalem kurtuazji już nie tylko ze strony piłkarzy czy trenerów, ale również kibiców wypowiadających się pod krawatem i z werwą rzecznika prasowego producenta proszków do prania. Strzeżcie przed hitowym meczem piłki nożnej, który atmosferę będzie miał rodem ze świetlicowego turnieju warcabów.

Armatki wodne zmuszone pacyfikować tłum. Mecz z Niemcami w Zabrzu, gdzie trybuny zajęte były nie dopingiem, nie oglądaniem biało-czerwonych, a wzajemnymi wyzwiskami opartymi na klubowych animozjach. Oto sytuacje, w których zanotowano brak cywilizowania i zaniżanie standardów. Dzisiejsze oburzenie pokazuje raczej jak długą drogę przeszła polska piłka: kiedyś oswojonym widokiem były wozy opancerzone pod stadionem i ciskanie kamieniami w pociągi, dzisiaj bolesną igłą dla kogoś jest kilka kuksańców w przestrzeni social media.

Patologia bezsprzecznie istniała gdy ganiano się po polach i brano na buty, ale dzisiaj co rozważają niektórzy jako grzech główny: parę wpisów na Twitterze? Parę wzajemnych uszczypliwości na łamach prasy?

Czy przez wpis Leśnodorskiego albo akcję STS-u jakiś ojciec uzna, że boi się zabrać syna w sobotę na stadion?

Reklama

Przecież to jakieś niepoważne, sztuczne problemy. Jeśli w ogóle problemy, bo moim zdaniem nie: mecze o temperaturze wrzenia są skarbem każdej ligi, każdych rozgrywek. Wywabiać te starcia z temperatury, wciskać je na tory arcypoprawności, to podrzynać rozgrywkom gardo. Już raz pisałem, że ten, na kogo nie umiesz z trybun patrzeć bez obrzydzenia, jest twoim najlepszym biznesowym przyjacielem:

 „Jedyne, czego potrzebuje Celtic, to awans Rangersów”. Na pierwszy rzut oka kuriozalne remedium ze szkockiej prasy, na drugie, trzecie i pięćdziesiąte tytuł boleśnie dla Celtic Park wnikliwy. Zdradzający trudną do zaakceptowania przez WSZYSTKICH kibiców prawdę.

Że w piłce od największego wroga jesteś najbardziej uzależniony.

(…)Kibice lubią sobie tak docinać i to zrozumiałe, Legia w A-Klasie to pewnie senne marzenie niejednego ultrasa Lecha i na odwrót. Ale jak w tym powiedzeniu: uważaj o czym marzysz, bo może się spełnić. Największa frajda jest wtedy, gdy największy rywal tłucze się z tobą o wszystko i dostaje w łeb na ostatniej prostej, a nie gdy ląduje na śmietniku. 

(…)Paradoksalnie tę niechęć należy pielęgnować, ona też nakręca system, ale warto wiedzieć gdzieś z tyłu głowy, że najboleśniejsze – a zarazem najzdrowsze – życzenia możliwe do złożenia piłkarskiemu wrogowi to nie „obyś zgnił i nigdy nie wrócił”, a „obym zawsze był o pół kroku przed tobą”.

Mecze, które wywołują ponadprogramowe emocje, które mają znacznie więcej kontekstów niż tylko te boiskowe, są skarbem nie tylko lig, ale przede wszystkim drużyn, których to dotyczy. Oczywiście nie można podsycać ognia do stopnia, w którym robi się niebezpiecznie, ale tu nikt tego nie robi.

Reklama

Znam ludzi z obu stron barykady i nie obserwuję pojedynku na nurkowanie w ścieku, na obrzucanie się błotem, a głównie pojedynek na szyderkę, często całkiem błyskotliwą. Widziałem filmiki youtube legionistów z podłożonymi napisami, widziałem jak lechici sprawili, że dziennikarz KickTV w swoim programie wyraził opinię kotła na temat Legii.

Wiecie co? Tu zatrudniono więcej kreatywności i humoru niż nienawiści, by sobie dopiec.

Widzę ludzi, którzy wcale nie pałają do siebie nienawiścią, tylko którzy normalnie ze sobą dyskutują, nie szczędząc sobie uszczypliwości, ale jest w tym jakiś wzajemny szacunek. Właśnie cywilizowana rama. Powiedziałbym tak: obejrzeliby ten mecz przy jednym barowym stoliku docinając sobie dziewięćdziesiąt minut, ze szczerą dawką jadu ciesząc się z niepowodzeń rywala, ale potem stukając się kuflem piwa i spokojnie rozchodząc do domu.

Nie celowo, ale oglądamy grę medialną, jaka często ma miejsce w boksie. Jest machanie szabelką, trochę teatru, który nakręca koniunkturę. Dzięki temu nie oglądasz walki z myślą „a, zobaczymy, może fajnie się będą tłuc”, tylko „a tego dziada nie lubię, niech oberwie” lub „dobrze gadał, niczego się nie boi, niech wygra”. Co ci po dobrym technicznie pojedynku, który jednak nie wzbudzi zainteresowania? Dobry technicznie pojedynek zachwyci pasjonatów. A jak masz szersze konteksty wplecione w sportową rywalizację, to nawet najgorszy mecz będzie trzymał na skraju fotela również kogoś, kto ma ten sport gdzieś.

Tu nie ma czego wyrzucać ze stadionu. Tu nie ma czego oswajać, czego się wstydzić. Tu jest coś, co należy szanować. Liga potrzebuje pojedynków o temperaturze wrzenia, na które nie można pozostać obojętnym. To dla niej paliwo rakietowe. Rzecz jasna nie wolno doprowadzić, by woda wykipiała, ale jakoś nie obawiam się, by ktoś dziś oberwał w głowę twittem na stadionie.

***

Jeszcze jeden głos rozsądku:

Leszek Milewski

Najnowsze

Hiszpania

Niespodzianka na El Sadar! Barcelona traci punkty. Festiwal pięknych strzałów

Patryk Stec
3
Niespodzianka na El Sadar! Barcelona traci punkty. Festiwal pięknych strzałów

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Kluby z Dolnego Śląska znów na dnie – nowe, nie znaliśmy [Kozacy i badziewiacy]

Kamil Warzocha
16
Kluby z Dolnego Śląska znów na dnie – nowe, nie znaliśmy [Kozacy i badziewiacy]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...