Reklama

Fajnie, że kibice dopisali. Ale trzeba było ich jeszcze przekonać, by wrócili

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 marca 2016, 18:35 • 2 min czytania 0 komentarzy

W dawnych latach w tej fazie sezonu takich meczów oglądaliśmy dziesiątki. Pewnie pamiętacie jeszcze te pasjonujące jak pielenie ogródka spotkania drużyn, którym nie groziły zarówno europejskie puchary, jak i spadek do I ligi, więc nikt nie widział powodów, by przesadnie podkręcać tempo. Reforma z oczywistych względów miała ograniczyć liczbę takich gniotów do minimum, co się udało, ale dziś piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała i Górnika Zabrze zrobili bardzo wiele, by te przykre wspomnienia wróciły. 

Fajnie, że kibice dopisali. Ale trzeba było ich jeszcze przekonać, by wrócili

Dziwna sprawa. Przecież obie drużyny miały powody, by do końca zaorać nie najlepszą murawę na stadionie w Bielsku. Górnik szoruje dno tabeli i wiosną jeszcze nie wygrał. Podbeskidzie po serii niezłych spotkań zbliżyło się do górnej ósemki i wizja zapewnienie sobie utrzymania już w kwietniu stała się całkiem realna. Przecież to są położenia, w których automatycznie w głowie powinna pojawiać się patetyczna muzyka i wyliczanka Mariusza Rumaka: praca, walka, determinacja…

Walki może i trochę było, ale determinacji, by rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść, zdecydowanie zabrakło. Trochę współczujemy dziś ludziom z marketingu Podbeskidzia – oni zrobili wiele, by przyciągnąć ludzi na stadion, ale umówmy się – nawet najbardziej kreatywna akcja nigdy nie będzie lepszym wabikiem niż dobra gra zespołu.

Zaczęło się jeszcze całkiem nieźle, bo aktywny był Stefanik, ustawiony na lewym skrzydle – poszło nim kilka fajnych akcji Podbeskidzia. W ostatniej chwili zablokowany został Demjan, a Możdżeń nie mógł się wstrzelić z dystansu. Z drugiej strony próbował głównie Jose Kante, który najwyraźniej przejął się faktem, że jego szefowie nie zważając na absurd całej sytuacji, w dalszym ciągu szukają ofensywnych graczy. Hiszpan trafiał w bramkę, ale takie strzały Zubas odbijałby nawet po całonocnej imprezie.

– Ale to dobra próba akcji, doceniajmy też takie rzeczy – powiedział później po jednym ze spartolonych dośrodkowań komentator tego spotkania. Uwierzcie – próbowaliśmy pójść ze jego radą, ale to nie dla nas. Może jesteśmy zbyt wymagający, ale jakoś nie potrafimy podniecać się tym, że Górnik po 82 minutach męczenia buły w końcu wypracował sobie setkę, którą przestrzelił Kante.

Reklama

Jan Żurek poprowadził Górnik już w trzech meczach. Im dalej w las, tym drużyna pod jego wodzą gra coraz gorzej (tylko pierwsza połowa na Legii była bardzo dobra). A wszyscy wiemy, gdzie to prowadzi.

25965992bb2e6

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...