Reklama

Niewydrukowana tabela. Odwalał nawet Marciniak…

redakcja

Autor:redakcja

15 marca 2016, 16:37 • 3 min czytania 0 komentarzy

Za każdym razem, gdy trafia się w niewydrukowanej tabeli taka kolejka jak miniona, mamy ochotę przypomnieć tę słynną anegdotę o zespole muzycznym “Przejebane”, któremu zmieniono nazwę na “Nie jest dobrze”. No bo po prostu w tej kolejce dobrze nie było. Błędy praktycznie na każdym stadionie, często takie, które mogły mieć wpływ na wynik. Mnóstwo kontrowersji, mnóstwo krzyku, no i mnóstwo pracy dla nas przy powtórkach. Ruszamy.

Niewydrukowana tabela. Odwalał nawet Marciniak…

Najpierw informacja niezła – zaległe spotkania rozegrane we wtorek sędziowane raczej bez większych błędów. Ale już w piątek…

Dwa słowa. Sędzia Gil. Człowiek, który w sztuce prowadzenia spotkań dogonił już sędziego z legendarnej reklamy Nike.

Wapno dla Korony – jedno niesłusznie podyktowane, jedno niesłusznie nieodgwizdane. Do tego szereg mniej lub bardziej błędnych decyzji, które znaczenia dla układu tabeli nie mają, ale dla odbioru futbolu – jak najbardziej. Stąd też nasz apel, znajdziecie go w TYM MIEJSCU.

Reklama

Niestety rozczarował nas również sędzia Marciniak. Po pierwsze – dobrze wychwycony spalony Oleksego niemal natychmiast przykrył niezauważonym faulem na Konczkowskim, w polu karnym Lecha (albo w najlepszym dla sędziego wypadku, tuż przed linią). Do tego jeszcze nieuznany gol Grodzickiego, w sytuacji, gdy to nie on faulował, ale Marcin Kamiński testował na nim najnowsze chwyty poznane podczas transmisji wrestlingu. Dwie poważne pomyłki na niekorzyść gospodarzy. Jeszcze nie do końca się po nich otrząsnęliśmy, a już Stępiński nieomal wrzucał bramkę ręką. Jak to ująć w tabeli? Cóż, na pewno dodajemy Ruchowi gola Grodzickiego. W pozostałych dwóch sytuacjach… Chyba 1:1 w błędach. W takim wypadku odhaczamy, że sędzia pomógł Lechowi i zaszkodził Ruchowi, ale jednocześnie nie weryfikujemy wyniku – Lech tylko jedną, a nie dwiema bramkami, ale wciąż zwycięża.

Dalej… Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin. Mecz sędziowany w miarę dobrze, poza ostatnią sytuacją. Co to, do czorta, miało w ogóle znaczyć? Pierwsze dośrodkowanie, dwa faule, w tym ordynarny łokieć Guldana, ewidentne złamanie przepisów i konieczność przerwania akcji. Drugie dośrodkowanie – czysta walka i gwizdek sędziego. Na dobrą sprawę – trzy poważne błędy w kilka sekund. Jak to zinterpretować w niewydrukowanej? Uznajemy, że sędzia powinien dostrzec już pierwsze z przewinień, czyli łokieć Guldana. Na wynik na szczęście wpływu to nie ma, ale cała sytuacja dość osobliwa.

W obronę musimy za to wziąć sędziego Frankowskiego, który istotnie, pozwalał w Krakowie na wiele, ale ani wyniku nie wypaczył, ani jakichś kardynalnych błędów nie popełnił. Jeśli faktycznie jego asystent chamsko wykłócał się z Cetnarskim – zasługuje na cięgi, ale za same decyzje – zero uwag do niewydrukowanej tabeli.

Dalej nasz kolejny ulubieniec, sędzia Złotek, który gwizdał w meczu Górnika Zabrze z Lechią. O ile rękę Sobolewskiego da się jeszcze wybronić – sami do tej pory nie wiemy, jak ocenić to zdarzenie, bo jednak weteran uciekał tutaj od piłki, o tyle faul na Widanowie w polu karnym lechistów – ewidentna “jedenastka” dla Górnika. Podobne wrażenie mamy też przy starciu w drugim polu karnym w końcówce meczu. Liczymy więc po jednym błędzie, na szczęście bez wpływu na wynik i kształt tabeli. W podobny sposób mylił się też sędzia Kwiatkowski, który nie podyktował jedenastki po faulu Bogusławskiego, ale tyłek uratował mu fantastyczny gol Vassiljeva. Jagiellonia skrzywdzona przez sędziego, ale trzy punkty i tak zostały w Białymstoku.

No i wreszcie poniedziałek. Szalony mecz w Niecieczy, w którym znów mieliśmy jeden poważny błąd. Przy stanie 2:4 Popović fauluje Misaka, arbiter puszcza grę. Wyniku nie wypacza, ale pomaga Wiśle, szkodząc Termalice.

I tylko mecz Piasta z Podbeskidziem praktycznie bez kontrowersji (dajcie spokój z Kato i Badią, bez jaj). Co za kolejka…

Reklama

nt

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...