W tej kolejce widzieliśmy już tyle dobrych meczów i tyle pięknych bramek, że w końcu musiała trafić się kaszana. No nie było opcji – limit na wszystko, co w jakikolwiek sposób spektakularne, zwyczajnie się wyczerpał. To musiało być spotkanie, podczas którego długimi fragmentami marzyliśmy tylko o kulce w łeb, z pomyłkami sędziego i rozstrzygnięciem kompletnie z dupy. No i takie było.
To, że Lechia nie wywozi dziś z Zabrza kompletu punktów, to jakiś piramidalny absurd. Nadal czekamy, aż jakiś wesoły pan zapuka w okienko i oznajmi: “luzik, to tylko takie jaja!”.
Pokrótce ten mecz wyglądał następująco: Lechia Gdańsk zwyczajnie miażdżyła Górnika, gospodarze kompletnie nie wiedzieli, jak skonstruować jakikolwiek atak. W ofensywie ograniczali się do trzech wariantów: „podajmy do Kasprzika, niech się martwi”, „zamiast wyjść z kontrą zaczekajmy aż wrócą” i „podajmy do przodu, ale w taki sposób, żeby w żadnym wypadku nikt tego od nas nie przejął”. No dramat. Lechia parę razy nakręciła szybką wymianę podań (zawsze brał w nich udział Chrapek), ale często czegoś jej brakowało przy wykończeniu. Oko w oko z Kasprzikiem stanął Kuświk, ale stracił głowę, gdy zobaczył, że bramkarz zasłonił sobą całą bramkę. Potem Wawrzyniak – znów sam na sam, znów górą golkiper. Przytomność umysłu zachował tylko Kovacević, który świetnie wykończył akcję – a jakże – Chrapka. To była kolejna bramka w tej kolejce zza pola karnego, czyżby szykował się nam jakiś rekord?
Chwilę po otwierającej bramce o miano idioty roku (konkurencja spora, więc mimo wszystko jest raczej bez szans) postanowił powalczyć Gergel – miał już na koncie żółtą kartkę, a jak junior nadepnął na nogę Maka i musiał opuścić murawę. Możecie zatem sobie wyobrazić, jak mógł wyglądać mecz, w którym:
– najgorsza drużyna w Ekstraklasie przegrywa,
– do tego nie jest w stanie oddać celnego strzału,
– a ostatni celny strzał, który oddała, miał miejsce w pierwszej połowie poprzedniego meczu,
– gra w dziesiątkę,
– gra przeciwko drużynie, która już 11 na 11 narzucała swój styl i wręcz miażdżyła,
– gra przeciwko drużynie, która marzy o przełamaniu, czyli o pierwszej (od sześciu meczów) wygranej na wyjeździe,
– o takich szczegółach jak to, że Lechia miała w swoich szeregach 25x lepszych piłkarzy już nawet nie wspominamy.
Górnik męczył bułę, tempo jak na spacerniaku, lepszy pomysł na grę miałby nawet Jacek Wiśniewski z osiedlową ekipą i bardziej niż w to, że zabrzanie oddadzą celny strzał uwierzylibyśmy w to, że Janota wróci (słowo klucz!) grać w piłkę do Feyenoordu. Lechia forsowała tempo, stwarzała okazje, zanudzała nas liczbą podań i… wiecie co się wtedy stało? Jesteście w stanie połączyć to w jakąkolwiek logiczną układankę?
Ha, pewnie, że jesteście. No i wtedy Górnik wyrównał. Jakim cudem? Nigdy tego nie odgadniemy. Ale to nie wszystko, bo tuż po stracie bramki wyszedł z atakiem, po którym jak psu zupa należał mu się karny. Mogło więc dojść do sytuacji, że Górnik by ten mecz wygrał (!!!). Gdyby nie 1205 innych meczów, które wydarzyły się w tym milenium w Ekstraklasie, właśnie bilibyśmy na alarm, że ktoś poważny musi zająć się największą zagadką w dziejach polskiej piłki. Mówiąc szczerze, już nawet przeczuwaliśmy, że w tym meczu – to myśl jak z dresiarskich dziar – trzeba spodziewać się niespodziewanego. Już do tego przywykliśmy – jest wiele miejsc, w których należy doszukiwać się jakiejkolwiek logiki, ale Ekstraklasa na pewno do nich nie należy.
Zresztą, nic nie powie wam o tym meczu więcej niż suche cyferki.
1 celny strzał Górnika JEDEN!! To jest nie do pojęcia przy takich statsach #Lechia w meczu #GÓRLGD i zremisować pic.twitter.com/b6HFby3T9P
— beceen (@beceen1) 13 marca 2016
Jedni mieli się przełamać, drudzy mieli się przełamać, tymczasem mamy podział punktów po absurdalnym meczu. Jeśli coś sprawi, że Górnik utrzyma się w tej lidze, to chyba tylko fart. Dziś w Zabrzu stwierdzono jego duże pokłady.
*
Pomeczowe oświadczenie Weszło (nasz nowy dodatek do relacji, zamiast komentarzy von Heesena): Oświadczamy, że słabszy mecz to celowa i w pełni świadoma akcja Ekstraklasy. Gdyby dziś piłkarze zafundowali nam kolejny spektakl, gały kibiców definitywnie wyskoczyłyby z orbit, zanotowalibyśmy także kilka nagłych ataków serca. Polska piłka ma w tym momencie masę innych wydatków – pokrycie fali odszkodowań nikomu nie byłoby na rękę. Jednocześnie pragniemy podziękować prawie całej drużynie Górnika, że dostosowała się do zaleceń, a wobec Kasprzika i całej Lechii Gdańsk zostaną wyciągnięte stosowne konsekwencje.
Fot. FotoPyk