Reklama

W Poznaniu zachodzą w głowę: czy istnieje życie bez Pawłowskiego?

redakcja

Autor:redakcja

06 marca 2016, 12:47 • 4 min czytania 0 komentarzy

Macie wątpliwości, czy spędzać dzisiejszą niedzielę z Ekstraklasą? Szybki rzut oka na to, co działo się jesienią. Jagiellonia przyjmuje u siebie baty 0-3, mistrz Polski wraca z Krakowa na tarczy po szalonym meczu, który skończył się wynikiem 5-2. Mocno liczymy na to, że poziom emocji zostanie zachowany.

W Poznaniu zachodzą w głowę: czy istnieje życie bez Pawłowskiego?

Czy widmo wielkiej piłki nadal krąży nad Gdańskiem?

Ostatnio Marco Paixao wygadywał, że Lechia gra jak Barcelona, teraz Przemysław Macierzyński zagrał jak Robert Lewandowski…

Wielka piłka ewidentnie krąży nad Wybrzeżem.

Reklama

A czy gdańszczanie nawiążą do niej swoją grą?

Póki co idzie im w kratkę. Widzimy jednak pewną prawidłowość, która może pozytywnie nastroić gdańskich kibiców przed tym spotkaniem. Kiedy Lechia gra u siebie – wygrywa (Podbeskidzie, Piast). Na wyjeździe – dostaje w papkę (Zagłębie, Korona). Z Jagą gra u siebie, więc to dobra wróżba. Ekipa Nowaka na pewno narzuci swój styl, ale pytanie, czy będzie umiała przejść do konkretów. Jeszcze uczy się gry w 3-5-2, momentami zachowuje się zbyt nonszalancko i zdarza się, że nie bardzo zna sposób, by dobrać się rywalowi do skóry (i wychodzi z tego 1252 podań wszerz boiska).

Czemu Michał Probierz będzie miał problem, żeby skupić się na meczu?

Bo kątem oka będzie obserwował kolejnych piłkarzy, którzy za chwilę w Gdańsku mogą zostać odpaleni, a których chętnie przygarnęłaby Jaga. Praktycznie każdy transfer z Lechii do Białegostoku w ostatnich latach wypalał.

Piotr Grzelczak – w punkt
Przemysław Frankowski – w punkt
Patryk Tuszyński – w punkt
Sebastian Madera – w punkt

A wszystko to za frykasa albo za jakieś grosze. Kwestią czasu jest, kiedy Probierz wyciągnie z Gdańska kolejnego Buksę czy Haraslina, to jak lokata.

Reklama

Jak będzie wyglądał ten mecz?

Obie ekipy szybko porozumieją się co do swoich wizji. Lechia zamierza przejąć inicjatywę i przytłoczyć rywala posiadaniem piłki i atakiem pozycyjnym, ten nie będzie miał nic przeciwko, lecz upomni się o to, żeby od czasu do czasu jednak dojść do głosu w jakiejś kontrze. Jaga w pierwszym kwadransie będzie na połowie gdańszczan przez jakieś pół minuty, gospodarze z kolei wymienią przez ten czas tyle podań, ile siwych włosów ma na swojej głowie Piotr Nowak, mimo to Marco Paixao zanudzi się na śmierć, bo piłka – o ile sam po nią nie wyjdzie – nie będzie chciała trafić pod jego nogi. W przerwie Probierz będzie chuchał i dmuchał na prawą stopę Vassiljeva i słusznie – tuż po zmianie stron Tarasovs czy inny Madera wepchnie piłkę do siatki po jego kapitalnej wrzutce z wolnego. Gdańszczanie będą chcieli dostać pierdolca, żeby odwrócić losy meczu i na pewno wyrównają.

xlechia

Czy istnieje życie bez Pawłowskiego?

Zapytajcie może tych, którzy już go doświadczyli.

Co mówią w Krakowie?

Jest nieco smutniejsze, ale tak, istnieje!

Co mają do powiedzenia w Udine?

Pawłowski? Yyy, very, very solid keeper!

Malaga?

Pawłowski? Sorry, może coś z nami nie tego, ale nie bardzo kojarzymy…

Poznań?

Przypomnijmy może, dlaczego w ogóle o to pytamy – w meczu z Górnikiem Pawłowski zderzył się głowami z Kopaczem z impetem rozwalającego blok buldożera i chwilę po tym jak się podniósł z murawy nie bardzo ogarniał, co się wokół niego w ogóle dzieje. Od razu pojechał do szpitala, a tam diagnoza była brutalna – złamana kość jarzmowa. Nawet trener Urban nie ma już żadnych złudzeń i bez ogródek przyznaje, że drużyna straciła swoje najważniejsze ogniwo do końca sezonu.

A że Pawłowski najważniejszym ogniwem „Kolejorza” bez wątpienia jest, chyba nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać. Zresztą, liczby mówią same za siebie – sześć bramek, trzy asysty, dwa kluczowe podania. Swoją stopę przykładał do 35% bramek, jakie strzelali lechici. Pawłowski to gość, który w drużynie poznaniaków nakręca akcje. Kiedy Lechowi nie idzie, często jest jego ostatnia instancją. Coś na zasadzie – dajmy piłkę Pawłowskiemu, jak on nic nie wymyśli, to już kaplica. Jeżeli Lech jeszcze się łudził, że na serio może powalczyć o tytuł, to poprzedni mecz musiał ostatecznie zweryfikować te plany.

No dobra, ale istnieje to życie czy nie?

Jakieś pewnie istnieje, ale co to za życie?

Czy na absencji Pawłowskiego ktoś skorzysta?

Si, si! Hiszpan to póki co to piłkarz zagadka. CV predestynuje go do tego, żeby stać się gwiazdą ligi, ale do tej pory zaprezentował nam jedynie festiwal podań na alibi. Czekamy na to, aż złapie trochę luzu, szaleństwa. Kontrakt podpisał na pół roku, pytanie tylko, czy się wyrobi.

Na absencji Pawłowskiego mogą skorzystać także inni. Kto? Na przykład Darko „wiecznie nie mogę odpalić” Jevtić, Maciej Gajos albo Kamil Jóźwiak. Imponuje nam to, jak młody lechita przywitał się z Ekstraklasą – odważnie, bez jakichkolwiek kompleksów. Mogą być z niego ludzie.

A co u Cracovii? Dlaczego jedzie do Poznania z podniesionymi głowami?

Bo spogląda w górę tabeli. I dlatego, że w Chorzowie zdobyła coś więcej, niż tylko trzy punkty. Wreszcie się przełamała. Do meczu przy Cichej, wyjazd poza Kraków kojarzył im się z powrotem na tarczy, ewentualnie – z jednym punkcikiem. Poza swoim miastem, nie licząc wyjazdu do Chorzowa, wygrała ostatnio w sierpniu. Zła passa przełamana, w Poznaniu na pewno będzie się grało bez ciśnienia.

xleh

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...