Jako przystawkę przed Wielkimi Derbami Śląska (zapowiedź TUTAJ) Ekstraklasa serwuje nam danie, które ma zdecydowanie większe znaczenie dla układu górnej części tabeli. Do Lubina przyjeżdża Legia i będzie chciała potwierdzić, że pokaz siły w inauguracyjnym meczu z Jagiellonią nie był jednorazowym wybrykiem. Co nas zastanawia?
Czy Legia wykorzysta szansę?
Wystarczy rzut oka na ligową tabelę, by zrozumieć, że 23. kolejka może się okazać dla Legii wyjątkowa. A to dlatego, że punkty potracili wszyscy rywale z pierwszej piątki – Piast, Cracovia i Pogoń po dwa, a Lech wszystkie trzy. Jeżeli podopieczni Czerczesowa wygrają dziś w Lubinie, uciekną aktualnemu mistrzowi Polski już na piętnaście oczek, a w stronę lidera z Gliwic wyartykułują głośne ostrzeżenie. Potencjalne zwycięstwo Legii będzie oznaczać, że Piast będzie musiał zacząć wygrywać, bo każde potknięcie – chociażby jakiś nieszczęśliwy remis – będzie oznaczać ewentualność pożegnania się z pierwszym miejscem w tabeli.
Czy Starzyński wytrzyma tempo Legii?
Filip nigdy nie należał do zawodników, którzy lubią i potrafią dużo biegać. A po nieudanym epizodzie w Belgii, gdzie boiskowe zmagania oglądał głównie z wysokości ławki rezerwowych lub trybun, raczej się w tym względzie nie podciągnął. Widać to było w pierwszym wiosennym meczu z Ruchem, w którym wraz z upływem czasu Starzyński zwyczajnie znikał. Na dziesięć minut przed końcowym gwizdkiem był już tak zaorany, że w swojej ostatniej akcji przyjął piłkę na pięć metrów, następnie ją stracił i kompletnie odpuścił powrót za groźną kontrą rywala. Całość możecie obejrzeć tutaj:
Nie ulega wątpliwości, że dziś Starzyńskiego może czekać jeszcze trudniejszy sprawdzian. Rywalem będzie Legia, która – jak wszyscy już wiemy – zimą zajmowała się głównie bieganiem. Legia, która stłamsiła fizycznie Jagiellonię, której to w pierwszych fragmentach meczu w Warszawie nie pozwoliła nawet wychylić się z własnej połowy. Bazując na tym, co zobaczyliśmy przed tygodniem, nie wróżymy Starzyńskiemu łatwego spotkania. Inna sprawa, że nasza liga niejednokrotnie już pokazywała, że nawet tak oczywiste wnioski często nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Czy Prijović znowu pokaże klasę?
To chyba największa niespodzianka zimowego okresu w Legii. Serb ze szwajcarskim paszportem w okresie przygotowawczym wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce warszawian, a w meczu z Jagiellonią pokazał szerszej publiczności, z jakiego powodu. Wybiegany, agresywny, pracujący na całej szerokości boiska. Po kim, jak po kim, ale akurat po naszym lokalnym Zlatanie nie spodziewaliśmy się takiej metamorfozy. “Prijo” absolutnie nie zapowiadał się na gościa, który będzie do tego stopnia harował na drużynę, i który pokornie zaakceptuje rolę napastnika numer dwa. W przypadku Serba miejsce w wyjściowym składzie jest naprawdę wartościową nagrodą, bo – w odróżnieniu od przykładowego Kucharczyka, który nie ma żadnej konkurencji – posadził na ławce Dudę i Hamalainena oraz nie pozwolił z niej wstać Masłowskiemu. Mówi się, że po sile ławki rezerwowych da się ocenić klasę całej drużyny. W tym kontekście dzisiejszą klasę Prijovicia widać po nazwiskach nominalnych dziesiątek, które z poziomu ławki obserwują jego popisy na boisku.
Czy Zagłębie będzie miało kim straszyć?
Na mecz z Legią wykartkował się najlepszy strzelec lubinian, Michal Papadopulos. Jego miejsce zajmie 20-letni Krzysztof Piątek, którego statystyki raczej szału nie budzą. W tym sezonie w osiemnastu meczach strzelił dwa gole i nie zanotował żadnej asysty, a w dodatku ostatnią bramkę zdobył jeszcze w pierwszej połowie września. Z drugiej strony, Piątek nie rozmienia się na drobne i jak już strzela, to tym największym rywalom. Jesienią pokonał bramkarzy Lecha Poznań i właśnie Legii, więc – jak przypuszczamy – trema raczej nie powinna go zjeść. Inna sprawa, że w starciach z agresywnie grającymi Pazdanem i Lewczukiem sam brak tremy nie wystarczy i trzeba go będzie poprzeć umiejętnościami.
Fot. FotoPyK