Marco Reus oszukał w czwartek przeznaczenie – przy naprawdę ostrym faulu Vareli wydawało się, że po raz kolejny jest już po nim. Trochę leżał na murawie, w końcu wstał, otrzepał się i potwierdził, że wszystko w porządku, trafiając na 2:0 z Porto. Cała historia może o tyle dziwić, że Niemiec przyzwyczaił nas, że z urazami przegrywa.
Dla przypomnienia. Oto, co stało się w Lidze Europy…
Reus przed kolejną kontuzją zdołał jakimś cudem uciec. Chociaż im dłużej patrzymy na ten faul, zastanawiamy się, jak to możliwe, że nie rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem, by zdążyć na Euro. A to byłby przecież typowy scenariusz dla historii piłkarza Borussii…
Jeszcze w grudniu problem ten był poruszany w niemieckiej prasie. Kicker przedstawił na grafice, że Reusa w Dortmundzie jest coraz mniej. W pierwszym sezonie rozegrał 49 z 52 spotkań, potem 44 z 51, 29 z 49 (!), a w tym 21 z 29. Liczby z tego sezonu trzeba jeszcze delikatnie zaktualizować, ale piłkarz jedno ze spotkań stracił przez problem z przywodzicielem, drugie przez infekcję wirusową… Na chwilę obecną przez dwa i pół roku ominęło go 37 z 136 spotkań. W pierwszym sezonie – przypomnijmy – tylko trzy.
Lista kontuzji Reusa jest długa. W ostatnich pięciu latach uzbierał ich dziewięć: w 2011 roku, jeszcze w Borussii Moenchengladbach, stracił trzy tygodnie przez złamany palec u stopy, potem od października 2013 r. wypadał przez naderwanie więzadła wewnętrznego, zewnętrznego, więzozrostu, kłopoty ze ścięgnami czy kostką. Bild ostatnio przedstawił nawet wnikliwą historię jego choroby. Boli od samego czytania…
Reus zaczyna uchodzić za pechowca potężnych rozmiarów. Z powodu kontuzji nie pojechał na mistrzostwa świata do Brazylii i nie zdobył złotego medalu. Dziś teoretycznie mógłby pochwalić się dwoma Superpucharami Niemiec, ale czy to taki powód do dumy? Marco zdążył dwukrotnie zostać wicemistrzem kraju, przegrać w finale Ligi Mistrzów i dwukrotnie przegrać w finale Pucharu Niemiec. Kiedy zimą 2012 roku podpisał kontrakt z BVB wchodzący w życie od lata, klub przed jego przyjściem zdobył dublet. Do tego te kontuzje… Jeden z niemieckich dziennikarzy napisał: Ciało niewątpliwie utalentowanego piłkarza z wielkimi, jeśli nie nieograniczonymi możliwościami, przekształciło się w najlepszego obrońcę Bundesligi i jego największego wroga.
Od przeprowadzki Reusa do Dortmundu mija już trzy i pół roku. Liczyliśmy, że utrzyma BVB na szczycie i pociągnie ten wózek wyżej, że sam zrobi skok do większego klubu, ale zawsze przytrafia mu się „coś”. Tym razem los go oszczędził.