Reklama

Wyniki dwumeczów otwarte, sporo emocji, Gary strong…

redakcja

Autor:redakcja

18 lutego 2016, 23:39 • 4 min czytania 0 komentarzy

Liga Europy coraz odważniej wychodzi z cienia rzucanego przez starszą siostrę, czego dowodem jest cała dzisiejsza litania spotkań. Spotkań z udziałem wielkich klubów, utalentowanych piłkarzy i tysięcy kibiców. Naturalnie to wciąż nie jest poziom Ligi Mistrzów, kosmicznych rozgrywek, w których rękawice wiosną krzyżują absolutnie najlepsi (i Gent), ale niedostatki piłkarskie rekompensują potężne emocje i spora świeżość.

Wyniki dwumeczów otwarte, sporo emocji, Gary strong…

To w Lidze Europy mamy starcia tych ekip numer trzy-cztery w swoich krajach, które są dość silne, by wystawiać w Lidze Europy gwiazdy pokroju Sona czy Llorente, a jednocześnie nie dość mocne, by znudzić się kibicom przez wieloletnie przebywanie w gronie ośmiu najlepszych klubów. Gdy w Lidze Mistrzów w tym sezonie znów czekają nas te same marki co rok i dwa lata temu – tutaj Tottenham mierzy się z Fiorentiną, Vilarreal ogrywa Napoli, Marsylia mierzy się z Athletikiem Bilbao. Jest po prostu ciekawie – głównie z uwagi na doskonałe zbilansowanie egzotyki i piłkarskiej klasy.

Musieliśmy to z siebie wyrzucić, przejdźmy więc teraz do tego, co przyniosła nam czwartkowa seria spotkań LE. Piętnaście meczów (Fenerbahce z Łokomotiwem grało już we wtorek), siedem o 19.00, osiem o 21.05. Sensacje? Największą opisaliśmy już TUTAJ, Manchester United przegrał z FC Midtjylland. Osobno daliśmy też tekst o golu Piszczka, znajdziecie go W TYM MIEJSCU. Co jeszcze należy zapamiętać z czwartku z Ligą Europy?

1. Kolejny dzień hiszpańskiej dominacji

Hiszpanie rządzą. Gdy Manchester United wtapia z Duńczykami:

Reklama

– Athletic Bilbao ogrywa Marsylię 1:0 na wyjeździe po takim trafieniu Aduriza:

– wyśmiewany przez wszystkich (także nas) i niemiłosiernie tyrany w La Liga Gary Neville ogrywa Rapid Wiedeń 6:0

– Sevilla bez Krychowiaka – gładkie 3:0 z Molde

– Villarreal ogrywa wicelidera ligi włoskiej, Napoli, po fantastycznym golu z rzutu wolnego w wykonaniu Suareza

Reklama

Żadnych pytań, żadnych wątpliwości, Hiszpania – Reszta Świata 11:0.

2. Błaszczykowski w hicie

Niektóre źródła piszą, że Błaszczykowski z asystą, ale może zamieśćmy po prostu bramkę Bernardeschiego w kapitalnie zapowiadającym się spotkaniu Fiorentiny z Tottenhamem.

Co więcej o tym meczu? Cóż, i jedni, i drudzy postawili na rotację (Kane zagrał dwadzieścia minut, Kalinić trzydzieści), a spotkanie było dość przeciętne. Jedyny plus – losy dwumeczu otwarte, rewanż może być o wiele ciekawszy.

3. Liverpool też nie błysnął

Przerobiliśmy Manchester United, zahaczyliśmy słowem o Tottenham, no to wypada wspomnieć o Liverpoolu. „The Reds” bezbramkowo zremisowali na stadionie walczącego o utrzymanie w lidze Augsburga. Dla zespołu z Niemiec to spotkanie to na pewno nie lada wydarzenie, nawet biorąc pod uwagę, że w swojej lidze również ma okazje mierzyć się z wielkimi markami. Kiedy Liverpool w 2005 roku wygrywał Ligę Mistrzów, Augsburg grał na poziomie trzeciej ligi i takie starcie mógł rozegrać co najwyżej w Football Managerze. Teraz nie musi mieć żadnych większych kompleksów. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w sześciu ostatnich meczach The Reds wygrali tylko raz.

Sam mecz? Kicha. Brak jakości, brak płynności, brak okazji. Liverpool co prawda częściej uderzał celnie, ale zdecydowanie najlepszą szansę do otworzenia wyniku mieli gospodarze – pod koniec pierwszej połowy po fatalnym błędzie Kolo Toure sytuację sam na sam zmarnował Alexander Esswein. Generalnie mecz był do bólu wręcz wyrównany – taka sam liczba strzałów, procent dokładnych podań i niemal równe posiadanie piłki. Tylko okazji bramkowych jak na lekarstwo.

Początek drugiej połowy mógł przynieść nadzieję, że będziemy mogli obejrzeć kawałek naprawdę niezłej piłki. Na prawej stronie ładną akcję przeprowadzili Firmino i Milner, a bliski strzelenia gola był Sturridge. Po kilku chwilach zawodnicy Augsburga o mało sami nie wpakowali sobie piłki do bramki. Gospodarze odszczeknęli się dwa razy, w obu przypadkach po dośrodkowaniach z prawej strony. Najpierw z bliskiej odległości przestrzelił Kostas Stafylidis, a następnie w słupek trafił Ji Dong-Won. Tyle. Wielki Liverpool wcale nie wygląda na przybitego remisem z zespołem z dolnej połowy Bundesligi. Co za czasy…

4. Niemcy na plus

Bellarabi, niezawodny Bellarabi. W dość nudnawym meczu ze Sportingiem Lizbona Bayer Leverkusen zrobił swoje – zdobył bramkę na wyjeździe i z grubsza ma spokój. Tej sztuki nie udało się dokonać Schalke, które tylko zremisowało z Szachtarem (przypomnijmy: Szachtarem już bez swojej największej gwiazdy wysłanej do Chin), ale i w tym wypadku Niemcy nie muszą się niczego wstydzić – Ukraina mimo kryzysu politycznego oraz delikatnej zapaści samego Szachtara to wciąż dość ciężki teren. Dokładając do tego wspomniany remis Augsburga i zwycięstwo BVB – całkiem niezły wieczór Bundesligi.

5. Oprawy, oprawy, oprawy

Kolejny argument „za” Ligą Europy – w przeciwieństwie do dość teatralnych widowni na meczach Ligi Mistrzów, tutaj zdarzają się takie arcydzieła jak choćby te poniższe:

Fajne urozmaicenie.

No i to chyba tyle w tym tygodniu, który doskonale pokazał jak wszechstronnie interesująca jest Liga Europy. Miłośnicy czystej piłkarskiej jakości dostali Dortmund z Porto, ci, którzy gustują w starciach z podtekstami – rosyjsko-turecką batalię we wtorek. Były mecze między drużynami ze ścisłego topu swoich lig – by wspomnieć Fiorentinę z Tottenhamem, jak i okazje do sensacyjnych wyników – jak w przypadku United. Liga Europy naprawdę sympatycznie się rozwija, co śledzimy z dużą sympatią, świadomi, że to jedyna faza pucharowa, jaka jest w zasięgu polskich drużyn…

Najnowsze

Liga Europy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...