Drużyny zimą nie opuścił ani jeden piłkarz. Dołączyło do niej tylko dwóch nowych zawodników. W dodatku nie są to żadne wynalazki, bo doskonale wiemy na co stać zarówno Filipa Starzyńskiego, jak i Luisa Carlosa. Zagłębie Lubin było najnudniejszą drużyną Ekstraklasy, jeśli chodzi o działania na rynku transferowym, ale raczej nie należy uznawać tego faktu za powód do niepokoju. O ile zazwyczaj uwielbiamy, gdy coś się dzieje, o tyle w tym przypadku jest inaczej. Bardzo dobrze, że tak się stało – władze klubu po raz kolejny pokazały, że postawiły grubą kreskę i odcięły się od starych, nie najlepszych czasów.
Dlatego też jesteśmy w miarę spokojni o postawę zespołu Piotra Stokowca na wiosnę. Zagłębie to wciąż jeszcze nie jest ekipa, która:
a) gra jakąś szczególnie fajną dla oka piłkę,
b) ma realną szansę powalczyć o coś więcej niż awans do grupy mistrzowskiej (najzwyczajniej w świecie kadrowo jest zbyt słaba).
Spodziewamy się za to kolejnego małego kroku postawionego we właściwym kierunku. Projekt, którego podstawą jest najlepsza pod względem infrastrukturalnym akademia, na papierze wygląda naprawdę fajnie, potrzeba dużo cierpliwości przy jego realizacji, ale warto przedłożyć przyszłość nad “tu i teraz”. Dobra, jakiś konkret. Na pewno przydałoby się, by któryś z młodych wiosną stał się kluczową postacią zespołu. To byłby ważny sygnał, że wszystko idzie zgodnie z planem. Z dobrej strony pokazali się już Jach, Kubicki, ewentualnie również Piątek, ale ciągle patrzymy na nich przychylniej przez pryzmat wieku, a nie samych umiejętności. Panowie, pora na was.
Bez niego ani rusz
Raczej nie znajdziecie piłkarzy Zagłębia na okładkach wszelakich Skarbów Kibica. Żaden z nich nie ma statusu gwiazdy Ekstraklasa – ba! – nawet gwiazdę drużyny wskazać niełatwo, bo chociażby Krzysztof Janus po imponującym początku spuścił z tonu. My stawiamy na solidność. Dorde Cotra, bez niego ani rusz. Cieszy się bardzo dużym poważaniem wśród kolegów, kilka razy odnieśliśmy takie wrażenie np. przy okazji “Weszło z butami”. A o tym, jak wysoko jego umiejętności ceni Piotr Stokowiec najlepiej świadczy fakt, że Serb jesienią opuścił w lidze tylko… kwadrans. I w zasadzie poza tym nieszczęsnym meczem z Górnikiem Zabrze nigdy nie zszedł poniżej przyzwoitego poziomu. 1 gol, 4 asysty, 1 kluczowe podanie. Niby niezły bilans w ofensywie jak na lewego obrońcę, ale… nie do końca. Statystyki pokazują bowiem, że Cotra jeśli chodzi o same dośrodkowania wypada lepiej nawet od Patrika Mraza (104 próby i 32 celne przy 99 i 28 celnych obrońcy Piasta).
Piąta kolumna
Jan Vlasko. Jak już wspomnieliśmy – w Lubinie nie ma gwiazd. Jednak Vlasko to piłkarz z potencjałem, by nią zostać. Tak się nam przynajmniej wydawało, gdy zobaczyliśmy, co wyczyniał na Słowacji, ale szybko zwątpiliśmy w powodzenie operacji “Vlasko liderem Zagłębia”. Szanse na to, że się to uda jeszcze spadły po tym, jak do ekipy dołączył Starzyński. Tu nawet ciężko mówić o wielkim piłkarskim rozczarowaniu, bo kluczową rolę odegrały problemy zdrowotne. Musi się pojawić frustracja, a z tego zazwyczaj nie wynika nic dobrego.
Naczelny ananas
Przez ostatnie lata w Lubinie mieli tyle ananasów, że w zasadzie mogliby puszkować i sprzedawać, gdyby nie fakt, że to trochę niehumanitarne. A tak na serio – nie jest łatwo znaleźć dziś w Zagłębiu kogoś, kto wyróżnia się w ten sposób. Duży plus za naukę na własnych błędach. Mamy młodzież, która sprawia wrażenie – jak to się ładnie mówi – „zorientowanej na sukces” plus starszych, którzy do Pragi jeżdżą raczej, by pospacerować Mostem Karola, a nie podbić miasto nocą. Oczywiście trochę przesadzamy, nie mamy zamiaru robić z Miedziowych szkółki niedzielnej, ale musieliśmy odnotować ten progres. Wracając – największym ananasem będzie wiosną Jakub Tosik. Spuści pługi tak nisko, że jego bezpośredni przeciwnicy będą mieli podstawy, by ubiegać się o dodatek do pensji za pracę w wyjątkowo niebezpiecznych warunkach. I żadną krytyką się nie przejmie.
Ręce na kołdrę
O młodzieży już wspominaliśmy, więc stawiamy na Filipa Starzyńskiego. Jego pobyt w Belgii był trochę… upokarzający. Nie sprawdził się zarówno piłkarsko w tamtejszym średniaku (342 minuty na boisku w lidze, bez gola i asysty, ostatni raz pojawił się na placu gry jeszcze w październiku), jak i życiowo. Wraca do Polski – na razie w ramach wypożyczenia – ze świadomością, że pewnego poziomu nie jest w stanie przeskoczyć. Ciekawi jesteśmy, jak to na to zareaguje. Pewne jest jedno – u nas jego brak dynamiki nie będzie wielką przeszkodą w odzyskaniu statusu wyróżniającego się ligowca.
Trener (+przewidywana data zwolnienia)
O Piotrze Stokowcu generalnie można powiedzieć, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Nie oznacza to jednak, że nie mamy do niego żadnego “ale”. Naszym zdaniem np. zbyt często po słabych meczach zrzuca większość odpowiedzialności na klubową politykę. Traktuje ją jak łatwą wymówkę. W dodatku mamy wrażenie, że czasami nie najlepiej reaguje na boiskowe wydarzenia, nie pomaga drużynie zmianami. Na przykład w meczu z Legią, w którym jego ekipa do przerwy prowadziła 2-0, długo na boisku trzymał obu napastników, roszada nastąpiła dopiero, gdy gospodarze dopadli Zagłębie.
Ale to tylko drobnostki. Stokowiec powinien mieć u władz tak duży kredyt zaufania, że naprawdę nie spodziewamy się zwolnienia. Nawet gdy zrobi się gorąco.
Wyjściowa jedenastka
InStat
Regułą jest, że drużyny Ekstraklasy częściej atakują skrzydłami niż środkiem, ale w przypadku Zagłębia dysproporcja ta jest szczególnie widoczna. Średnio – 31 ataków z lewej flanki, 23 ze środka, 38 z prawej. Zagłębie dośrodkowuje najczęściej w lidze, jednak – jak już wspomnieliśmy przy Cotrze – zawodników oskrzydlający akcje próżno szukać wśród najlepszych asystentów. To duży, lecz mamy wrażenie, że nie do końca wykorzystywany potencjał.
Optymistyczny scenariusz
Zagłębie tak jak do tej pory punktuje regularnie, a to oznacza, że już w kwietniu ekipy Stokowca nie dotyczy walka o utrzymanie. Trener zapowiada, że nie ma zamiaru być jedynie dostarczycielem punktów w grupie mistrzowskiej, dlatego nie decyduje się jeszcze mocniej postawić na młodzież. Ale po trzech pierwszych spotkaniach daje sobie spokój i nikt nie narzeka.
Pesymistyczny scenariusz
Niewytłumaczalnym sposobem wraca specyficzny klimat do piłki, w którym przepadło już wielu solidnych ligowców. Znów mówi się o Lubin Shore i o tym, że spadek dobrze zrobi tej ekipie, bo będzie można oczyścić atmosferę.