Gdy Stefan Effenberg obejmował posadę trenera Paderborn, jedno było pewne – nuda nam nie grozi. Zanim jednak Effe zdążył na dobre się rozkręcić, króla imprez z tronu postanowił strącić jego własny podopieczny. Nick Proschwitz chyba zbyt dokładnie wczytał się w biografię swojego trenera i zdecydowanie dał się ponieść melanżowi. Do tego stopnia, że w barze pięciogwiazdkowego hotelu postanowił przeprowadzić praktyczne zajęcia z anatomii męskiego ciała.
Hotel „Regnum Karya” w tureckim Belek, noc z soboty na niedzielę. Końcówka przedsezonowego zgrupowania drugoligowego Paderborn. W barze siedzi kilkanaście wolno sączących swoje drinki osób. Wśród nich – pracująca dla agencji Match IQ Charlotte. Nagle do towarzystwa dołącza Nick Proschwitz. Ni z tego, ni z owego piłkarz zdejmuje spodnie, po czym pokazuje Charlotte swojego „wysuniętego napastnika”, obraca się na pięcie i zadowolony wychodzi. Kobieta próbowała zaprzeczyć całemu zajściu, ale mleko się wylało. Zbyt wiele osób siedziało przy sąsiednich stolikach.
Nie tylko Proschwitz potraktował zresztą sobotnią noc w Belek tak, jakby miała być ostatnią w jego życiu. Niemcy rozpisują się o spektakularnym zwycięstwie zawodników Paderborn w walce z okoliczną roślinnością, dzięki rozmyślnej strategii polegającej na zatopieniu donic z kwiatami w basenie. „Westfalen-Blatt” donosi również o oddawaniu przez piłkarzy moczu w różnych zakamarkach jednego z najdroższych hoteli na całej Riwierze Tureckiej. I nie, nie mówimy tutaj o zaciszu pokojowych toalet.
Effenberg jako znany skandalista mógłby się czuć dumny ze swoich podopiecznych. Za czasów gry w piłkę podobnych sytuacji nie unikał, a zestawienie słów „seks”, „skandal” i „Effenberg” w niemieckich mediach już dawno przestało budzić jakiekolwiek zaskoczenie. Effe nigdy nie wypierał się zamiłowania do alkoholu i narkotyków, nie miał skrupułów przed odbiciem żony kolegi z zespołu, nie krył się też z niechęcią do kolegi z Bayernu Lothara Matthäusa. Swego czasu pokazał kibicom reprezentacji Niemiec środkowy palec, czym przekreślił swoje szanse na karierę w zespole narodowym. Gdy przegrał zakład z dziennikarzem RTL, Thomasem Gottschalkiem, dał sobie na głowie wymalować… tygrysa.
Legendzie Bayernu nie będzie jednak do śmiechu. Jego pierwsza trenerska posada, tak jak i kierownika drużyny Michaela Borna, wisi na włosku. Niemcy nie mają wątpliwości – świetny piłkarz, ale marny wychowawca nie potrafił zapanować nad swoim zespołem. W dodatku zespołem, który powodów do imprezowania zbyt wielu nie ma. Paderborn zanotowało bowiem bardzo bolesne zderzenie z drugoligową rzeczywistością. Po tym jak wyleciało z Bundesligi, wszyscy liczyli na szybki powrót. Tymczasem klub Effenberga zajmuje 16. miejsce, oznaczające na koniec sezonu baraż o utrzymanie z 3. zespołem trzeciej ligi.
– Nie pozwolę na to, by piłkarz który dopuścił się takiego czynu jeszcze kiedykolwiek założył koszulkę Paderborn – zapowiedział prezes Wilfried Finke jeszcze zanim samolot z piłkarzami Paderborn wylądował z powrotem w Niemczech. Proschwitz został z miejsca zawieszony i może sobie szukać nowego pracodawcy. – Zanim podejmę dalsze kroki, chciałbym zbadać całą sytuację, posłuchać wyjaśnień. Nie wykluczam, że za moment w klubie nie zostanie kamień na kamieniu.
Wydaje się więc, że kolejne egzekucje są kwestią kilku najbliższych godzin, a kariera Effenberga jako szkoleniowca kończy się jeszcze zanim zdążyła się na dobre rozpocząć. Swoją drogą – czy to nie zabawne, że króla życia i mistrza skandali pogrąża właśnie jego najbardziej pojętny uczeń?