Zarówno we Frankfurcie, jak i Gelsenkirchen doszło dziś do sporych niespodzianek. Wolfsburg i Schalke poległy w zasadzie nie tyle ze swoimi rywalami, co głównie z własną opieszałością i nieskutecznością. Katem “Wilków” okazał się Alex Meier, który jest jak wino – im starszy, tym lepszy. 33-latek w pojedynkę rozprawił się z rywalami. W Gelsenkirchen natomiast przypomniał o sobie inny stary lis znany z niemieckich boisk – Claudio Pizarro (37 lat!).
źródło: livesports.pl
Spotkanie na Commerzbank-Arena miało jednego faworyta. Szkoleniowiec Eintrachtu, Armin Veh, odważnie zapowiadał, że na wiosnę zobaczymy jego podopiecznych zupełnie odmienionych. Ekipa z Frankfurtu w starciu z Wolfsburgiem zaprezentowała się jednak, zwłaszcza w defensywie, niezwykle marnie.
Dieter Hecking desygnując na plac wyjściową jedenastkę zaskoczył zmieniając ustawienie z 4-2-3-1 na 4-4-2. Z uwagi na kontuzję Basa Dosta (w trakcie obozu złamał nogę), Wolfsburg linię ataku oparł na Andre Schürrle i Maxie Kruse. Jasne zatem było, że VfL jak najczęściej będzie próbowało gry kombinacyjnej unikając przy tym dośrodkowań. “Wilki” od początku meczu posiadały inicjatywę i konsekwentnie dążyły do rozwiązania worka z bramkami. W końcu gola po dośrodkowaniu z rzutu wolnego zdobył Dante, który tym samym odrobinę zrehabilitował się za słabą dyspozycję jesienną.
W pierwszej połowie obserwowaliśmy kompletnie rozjechane formacje, chaotyczną grę i brak jakichkolwiek argumentów przemawiających za tym, że kibiców “Orłów” czekają nieco spokojniejsze miesiące. Dużym błędem okazało się ustawienie nominalnego defensywnego pomocnika Makoto Hasebe jako prawego obrońcy, bo grający naprzeciw Julian Draxler notorycznie robił z Japończyka wiatrak. Dość powiedzieć, że najjaśniejszą postacią wśród gospodarzy był fiński golkiper Lukas Hradecky, który już jesienią prezentował wysoką dyspozycję. O dziwo Veh od pierwszej minuty nie desygnował do gry Meksykanina Marco Fabiana, który do klubu trafił w styczniu i w sparingach udowadniał, że ofensywna gra Eintrachtu będzie w dużej mierze uzależniona od jego dyspozycji.
Rozgrywający na placu zameldował się po zmianie stron i znacząco wpłynął na postawę drużyny. Starał się regulować tempo gry, szukać prostopadłych piłek do Meiera lub Seferovicia i stwarzać zagrożenie także po stałych fragmentach gry. W pierwszym kwadransie drugiej połowy przyjezdni mogli wbić spokojnie dwie, trzy bramki, ale zgodnie z nieco wyświechtanym już powiedzeniem – niewykorzystane sytuacje szybko się zemściły. Niefrasobliwość obrony i nagle z prowadzenia zrobiło się już 1:2. Nadzieje Wolfsburgowi przywrócił Schürrle dla którego był to… pierwszy gol ligowy w tym sezonie. Futbol po raz kolejny postanowił jednak przekonać nas o swoim pięknie w doliczonym czasie gry. Najpierw kręcony przez 90 minut Hasebe wybił piłkę z linii bramkowej, a chwilę później zamieszanie w polu karnym wykorzystał oczywiście Meier. Eintracht tym samym odskoczył na sześć punktów od pozycji spadkowej, ale jego dzisiejsza gra nie może napawać optymizmem.
W Gelsenkirchen z Schalke zmierzył się Werder, który na papierze jest pewniakiem do spadku. Zawodników niosących ze sobą jakość jest tam niewielu, a o ból głowy przyprawiają też ogromne problemy finansowe klubu. Początek meczu przebiegał zgodnie z przewidywaniami, bo już w czwartej minucie świetnie dośrodkowanie Geisa wykorzystał Matip. Kameruńczyk, któremu latem wygasa kontrakt z klubem, a chętkę na niego wyraża choćby Liverpool, zdobył w tym sezonie już swoją czwartą bramkę. Przewaga Schalke rosła, ale nie miało to jakiegokolwiek przełożenia na wynik. Kilka świetnych okazji do zdobycia gola zmarnował między innymi Klaas-Jan Huntelaar notorycznie ostrzeliwując kibiców. Analogicznie więc jak we Frakfurcie – niewykorzystane sytuacje się na gospodarzach zemściły. Tuż przed przerwą precyzyjnie huknął zza pola karnego Clemens Fritz czym doprowadził do wyrównania.
Po zmianie stron “Królewsko-Niebiescy” znów stworzyli sobie kilka okazji do tego by pokonać nieźle dziś dysponowanego Felixa Wiedwalda, ale strzały Sane czy Meyera lądowały nad bramką. Precyzyjni w swoich atakach byli za to goście, którzy najpierw ukłuli za sprawą Pizarro, a w ostatnich minutach spotkania na listę strzelców wpisał się jeszcze Ujah. W sytuacji bremeńczyków każde punkty są na wagę złota, a te zdobyte dzisiaj pozwoliły zrównać się z zajmującym 15. pozycję Stuttgartem. Pesymistycznie natomiast nastraja ta niedziela fanów Schalke. Po dwóch obozach przygotowawczych, latem i zimą, podopieczni Andre Breitenreitera nie notują jakiegokolwiek postępu w swojej grze. Ponadto przez kilka tygodni z uwagi na uraz pauzował będzie kapitan Benedikt Höwedes, więc niemal pewnym jest, że klub z Zagłębia Ruhry będzie jeszcze próbował rzutem na taśmę wzmocnić drużynę przed końcem okna transferowego.