Założenie było proste – miesiąc po miesiącu wybierać najlepszych piłkarzy na świecie. Układać ranking, w którym poszczególnym pozycjom przypisana będzie odpowiednia liczba punktów, a dzięki nim stworzyć klasyfikację generalną. Wszystko po to, by poznać najlepszego piłkarza na przestrzeni całego roku, a także ścigającą go grupę. Problem w zasadzie żaden, bo i tak oglądamy wszystkie mecze świata, a frajdy przy tym sporo.
W swoim postanowieniu wytrwaliśmy pełne dwanaście miesięcy, poniżej znajdziecie grudniowe zestawienie. Zanim zaprosimy was do lektury, tradycyjna wyliczanka nieobecnych. Tym razem blisko dwudziestki znaleźli się m.in. (kolejność przypadkowa): Marko Arnautović, Sergio Rico, Jonas, Massimo Maccarone, Wilfried Bony, Miguel Layun, Neymar, Lucas Perez, Willian, Gonzalo Higuain.
A teraz bohaterowie grudnia.
Kariera tego chłopaka, który niedawno tu i ówdzie uchodził za kandydata do gry w reprezentacji Polski, rozwija się zgodnie z planem. Palermo stało się dla niego zbyt małe, za naprawdę porządne pieniądze trafił więc do wielkiego klubu, a w nim – idzie mu coraz lepiej. Na tyle dobrze, że trafił nawet do reprezentacji Argentyny, a przecież niełatwo znaleźć kadrę, w której konkurencja w ofensywie byłaby większa. Lazio, Fiorentina, Torino – bramkarzy tych klubów pokonał w grudniu. Ciężko sprawić, by w Turynie zapomniano o Tevezie, ale jest na najlepszej drodze, by to się stało.
Gdy latem rozbiórka ofensywy Villarrealu stała się faktem, nie było większych podstaw, by spodziewać, że ten projekt tak zaskoczy. Owszem wzmocnienia kosztowały worek złota, ale wydawało się, że wkomponowanie nowych elementów do tej układanki może trochę potrwać. Tymczasem Żółta Łódź Podwodna z bliska ogląda plecy Realu Madryt, Barcelony i Atletico. Jaka w tym zasługa sprowadzonego za 7,5 miliona euro z Bursasporu Bakambu? Coraz większa. Wejście do nowej drużyny miał klawe (3 gole w 3 pierwszych meczach ligowych), później trochę przygasł, ale w grudniu odegrał bardzo ważną rolę. Jego gole i asysty umożliwiły trzy ligowe wygrane (w tym z Realem), po bramce dorzucił też w rozgrywkach Ligi Europy i Pucharu Króla. Sergio Ramos już wie, że trzeba się z nim liczyć.
Czasy, w których potrafił w 17 meczach Bundesligi strzelić 18 bramek i zaliczyć 7 asyst, bezpowrotnie minęły. Bośniak – również ze względu na kontuzję – nie stał się gwiazdą europejskiego formatu, ale ciągle go stać na spektakularne występy. Trochę tej jesieni musiał odpocząć od futbolu – cztery mecze zawieszania za czerwoną kartkę w spotkaniu z Schalke – ale po powrocie do gry wziął się ostro do roboty. Dogrywał kluczowe piłki z Bayerem i Mainz oraz w Pucharze Niemiec, a z Darmstadt sam wziął się za strzelanie. Dwa razy z rzędu trafił do jedenastki kolejki Kickera – ogółem ma trzy takie wyróżnienia w tym sezonie. Tyle samo ma Lewy, więcej ma tylko czterech piłkarzy.
Współczujemy drużynom z francuskiej Ligue 1. Nie dość, że PSG w ofensywie ma zawodowych dręczycieli, to jeszcze w tyłach posiada taką ścianę. Nic dziwnego, że paryżanie stracili w tym sezonie tylko dziewięć bramek. W czołowych ligach jeszcze tylko Bayern Monachium i Atletico Madryt mogą ciągle chwalić się brakiem dwucyfrówki. Silva to niekwestionowany lider tej formacji i król statystyk indywidualnych. I pomyśleć, że na razie nie ma dla niego miejsca w reprezentacji Brazylii.
Błyszczał ostatnio regularnością. Do tego stopnia, że niektórzy zaczęli nawet zastanawiać się, czy niedawny rekord Vardy’ego nie zostanie szybciutko poprawiony. Ostatecznie Lukaku w Boxing Day, po siedmiu kolejnych meczach z golem, zaliczył pusty przelot, więc z przejścia do historii nici, ale dwa dni później odbił sobie niepowodzenie, strzelając dwie bramki Stoke. Już w nowym roku dzięki asyście z Tottenhamem wdrapał się na szczyt klasyfikacji kanadyjskiej Premier League. Jego serdeczny druh, Didier Drogba, musi pękać z dumy, bo jak zapewnia Belg – to właśnie wskazówki od byłego klubowego kolegi pozwalają mu skutecznie demolować defensywy rywali. Aż strach pomyśleć, że gość ma dopiero 22 lata.
Chyba najmłodszy spośród wszystkich piłkarzy, którzy pojawili się w naszym rankingu. Jednak patrząc na jego grę ciężko uwierzyć, że na świat przyszedł w tym samym roku, w którym Arsene Wenger obejmował Arsenal. Zresztą właśnie na dojrzałość pomocnika od początku zawracał uwagę Mauricio Pochettino. – Zagrał w środku pola i wieku zaledwie 17 lat wyglądał jak 30-latek dyrygujący całą drugą linią. To jego największa wartość – tak menedżer „Kogutów” wspominał mecz pomiędzy MK Dons a Manchesterem United, w którym niżej notowana drużyna rozbiła Czerwone Diabły, i który przesądził o wyłożeniu za chłopaka pięciu milionów funtów. Szkoleniowiec obawiał się również, że młokosowi może zaszkodzić hype wokół jego osoby, ale chyba niepotrzebnie, bo Alli oswoił się z pierwszą falą zachwytów i daje solidne podstawy, by produkować następne. Wcześniej imponował głównie odbiorami i przechwytami, teraz dorzucił do tego konkrety w ofensywie. Ostatnio nawet Steven Gerrard wyraził ubolewanie, że Liverpool nie powalczył o chłopaka, który ma wszystko, by być jego następcą.
Wkrótce przedłuży kontrakt z Borussią i nie ma w tym nic dziwnego, bo – jak barwnie powiedział kiedyś o nim Juergen Klopp – pasuje do tej drużyny jak dupa do wiadra. Tuchel potrzebował trochę czasu, aby do niego dotrzeć, ale dziś już z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że trener znalazł klucz do swojego podopiecznego. Tak dobrego Mkhitaryana Dortmund chyba jeszcze nie widział. Ostatnio był ważniejszą postacią niż Reus czy Aubameyang, a to niełatwa sztuka. Bez niego ciężko byłoby ograć mocny Wolfsburg. W Bundeslidze nazbierał już 11 asyst.
Spokojnie dokończył bardzo udany dla siebie rok. Spokojnie, czyli tak, że nie deklasuje konkurencji na każdym kroku. Wrócił po kontuzji i znów jest niezawodny. Pięć spotkań w grudniu – w każdym coś wywinął. Repertuar zagrań – jak zwykle – imponujący. A to sieknął nie do obrony z wolnego, a to posadził bramkarza na czterech literach, a to przytomnie zachował się w podbramkowym tłoku. Nie strzelił tylko Valencii, ale oczywiście to on dograł kluczową piłkę do Luisa Suareza.
Za nim dziwny czas w karierze. W kilkanaście miesięcy zaliczył w Hiszpanii, Anglii i Francji, wyłożono za niego w tym okresie blisko… 140 baniek. Najwyższa pora, by wziąć się za udowadnianie, że ciągle wart jest takich pieniędzy. W grudniu zrobił wiele, byśmy właśnie tak myśleli. Lepszego miesiąca w PSG jeszcze nie miał. Dogrywał ważne piłki Ibrze, Cavaniemu i Lucasowi, a w meczu z Caen sam wziął się za strzelanie. Generalnie przypomniał sobie, że w sumie nie tak wielu gości na tej planecie ma lepiej ułożoną lewą nogę niż on.
Złoty chłopak z ubogiej Maracany. Tak zatytułowaliśmy nasz niedawny tekst o nim, który znajdziecie w tym miejscu. W końcu trzeba było przyjrzeć się jego historii, bo napastnik Watfordu to dość nieoczekiwanie jedno z największych odkryć tej jesieni w europejskiej piłce. Krążył po futbolowym imperium Giampaolo Pozzo, obejmującym Udinese, Granadę i Watford, aż w końcu wypalił i to z takim hukiem, że o jego nazwisku usłyszano w gabinetach dyrektorów sportowych największych klubów. Typowa kariera z opóźnionym zapłonem, ale 26-letni Ighalo ma jeszcze szansę być kolejnym Nigeryjczykiem, którego pokocha Premier League. Musi tylko udowodnić, że na takie „grudnie” (6 goli w pięciu kolejnych meczach) stać go nie tylko od wielkiego dzwonu.
Głównie dzięki żelaznej defensywie Atletico znów mości w fotelu lidera La Liga. Z całym szacunkiem dla świetnego Oblaka i reszty tamtejszego bloku obronnego – Godin jest w tym wszystkim postacią absolutnie kluczową. Gra wszystko od deski do deski, trzyma ekipę w ryzach, panuje w przestrzeni powietrznej. Drugi rok w ścisłej światowej czołówce na swojej pozycji, jeśli nie na samym szczycie. Ostatnio potwierdzał, że nawet przez myśl mu nie przeszło szukanie szczęścia gdzieś indziej, zamierza być ze swoją drużyną na dobre i na złe. Dopóki w niej jest, to drugie raczej klubowi z Madrytu nie grozi.
Wielu na szpicy w ekipie Kanonierów chciałoby zobaczyć innego Francuza (jeszcze pojawi się w rankingu), ale Giroud też udowadnia, że sroce spod ogona nie wypadł. Popis, który dał w arcyważnym meczu Ligi Mistrzów z Olympiakosem to nie wyczyn, na który stać tylko gwiazdy futbolu. Do tego trafiał w Sunderlandem, Manchesterem City i Aston Villą, na liczniku już ma dwucyfrową liczbę trafień w lidze. Tak się rozpędził, że zaskoczył również Petra Cecha, co nie jest chwalebne, ale w grudniu zrobił tak wiele dobrego, że to tylko szczegół.
O ile trio MSN zdominowało nasz ranking, o tyle konkurencyjne BBC w całości ląduje w nim po raz pierwszy. Paradoksalnie właśnie teraz, po miesiącu, po którym z pracą pożegnać się musiał ich szef. Szczerze? Mieliśmy problem ze zważeniem ich bardzo imponujących liczb. Spotkanie z najbardziej wymagającym z grudniowych rywali – z Villarreal – zakończyli z zerem na koncie. Nawrzucali bramek słabeuszom i przede wszystkim grającemu w dziewiątkę Rayo. W tym meczu największy kawałek tortu przypadł właśnie Walijczykowi. Zaczął od dogrania piłki do Danilo, a później sam wsadził cztery bramki. Pewnie wykręciłby jeszcze lepszy bilans, gdyby nie to, że Benitez ściągnął go z boiska kwadrans przed końcem. Ominęła go też strzelanina z Malmoe.
Cały świat już zastanawia się, gdzie trafi po zakończeniu kariery w PSG – czy jeszcze spróbuje sił np. w Premier League, czy może wybierze spokojną emeryturę w miejscu, w którym po prostu zostanie zasypany forsą – a on ciągle udowadnia, że przynależy do ścisłego światowego topu. Potwierdzić mogą to wszyscy, którzy śledzą jego poczynania, ale przede wszystkim obrońcy Szachtara, Nicei, Lyonu i Caen, bo to właśnie te ekipy rozjechał w grudniu Szwed.
W momencie gdy wszyscy przymierzają do Realu Roberta Lewandowskiego, Francuz przeżywa świetny okres. Jedyne jego problemy wynikają z sytuacji pozaboiskowych, na zielonej murawie ładuje aż miło. Brakuje mu może serii 6-7 ligowych meczów z golem, ale w grudniu, gdy już strzelał, to jednej skończyć nie potrafił. Trzy bramki z Malmoe, trzy z Rayo, dwie z Getafe. To będzie największy nieobecny czerwcowego Euro.
Wieczny rezerwowy w końcu znalazł się w centrum wydarzeń. Po występach w koszulkach Manchesteru United i Realu Madryt, przejście do Bayeru Leverkusen ciężko traktować inaczej jak krok wstecz, ale właśnie ta decyzja pozwoliła mu ruszyć do przodu. Właśnie drugi raz z rzędu został piłkarzem miesiąca w Bundeslidze! Golem śmierdzi niemal za każdym razem, gdy pojawi się w polu karnym rywali. Niesamowita seria.
Co tu kryć – bardzo długo absolutny pewniak do tytułu MVP grudnia. Miesiąc zaczął od wciśnięcia hat-tricka Łukaszowi Fabiańskiemu. Potem dorzucił ładną asystę i przepiękną bramkę z Chelsea, a całość poprawił bezbłędnym egzekwowaniem karnych z Evertonem, te gole dały „Lisom” kolejną ligową wygraną. Takie cuda wyczyniał piłkarz, który na Wyspy trafił za tak śmieszne pieniądze (około pół bańki euro), że nawet polskie kluby potrafią głębiej sięgnąć do kieszeni. Ale od wspomnianego meczu z „The Toffees” Leicester nie wygrało, a Algierczyk lekko się zaciął. Oczywiście przegrany pojedynek z Arturem Borucem to już historia noworoczna, której w tym rankingu nie uwzględniamy.
Dziewiętnaście występów w tym sezonie Premier League. Tylko w sześciu z nich nie zanotował asyst, w jednym z tych spotkań trafił za to do siatki. W pozostałych trzynastu nastukał szesnaście ostatnich podań zakończonych golem. A byłoby tego więcej, gdyby koledzy popisywali się lepszą skutecznością! Nikt nie kreuje tyle okazji na gola. Gra genialnie, ma oczy dookoła głowy. W tej chwili to najlepszy piłkarz Premier League – można z tym stwierdzeniem polemizować, konkurencja jest mocna, ale nie można Niemca nie doceniać.
O wątpliwościach dotyczących znaczenia strzeleckich popisów tercetu BBC wspomnieliśmy już przy Bale’u. Nazwijcie nas zakładnikami liczb, ale takiego bilansu, jaki Ronaldo wykręcił w grudniu, po prostu zlekceważyć nie mogliśmy. Dzięki czwórce z Malmoe ma świetną pozycję wyjściową w wyścigu o koronę króla strzelców Ligi Mistrzów. W Primera Division też nie wygląda to najgorzej – pięć grudniowych goli pozwoliło mu dogonić Neymara, a do Suareza traci zaledwie jedno trafienie. Jest w stanie zapewnić Zidane’owi miękkie lądowanie na ławce trenerskiej, powiedzieć, że ciekawi jesteśmy jaki pomysł ma Francuz na Ronaldo, to w zasadzie jak nic nie powiedzieć.
Najlepszy piłkarz Klubowych Mistrzostw Świata. Nie jest to indywidualny skalp, o który zabijają się wszyscy piłkarze na świecie, ale skoro trzeba już było lecieć do Japonii i ogolić dwie drużyny z innych kontynentów, to zawsze lepiej potwierdzić wysoką klasę. A ten turniej był dobrym podsumowaniem świetnego roku w wykonaniu urugwajskiego snajpera. Nie mając u boku Neymara i Messiego, był absolutnym bohaterem, a gdy wspomniana dwójka przebywała już na boisku również błyszczał – gość po prostu robi swoje bez względu na okoliczności, partnerów, przeciwników.
***
Tym razem nie będzie tradycyjnego TOP30 – w najbliższych dniach spodziewajcie się szerszego podsumowania.