Rafa Benitez jest rozwiązaniem, a nie problemem – od tej deklaracji Florentino Pereza minęło 18 dni. Przez ten czas Benitez zdążył stać się problemem na tyle, że już spakował walizki i właśnie zapewne pędzi do angielskiego Wirral, gdzie niedawno spędził święta. Potwierdziła się stara piłkarska prawda, że jeżeli prezes udziela ci poparcia, to tak naprawdę pierwsze wotum nieufności twoim kierunku. Tak zresztą było wcześniej wielokrotnie. I Mourinho, i Ancelotti usłyszeli publicznie “jestem z tobą”, a po kilku-kilkunastu tygodniach zobaczyli drzwi. Jak będzie z Zinedinem Zidanem? Wielu obawia się, że Florentino Perez – by utrzymać posadę – jest w stanie poświęcić nawet taką ikonę i postać aż tak utożsamiającą się z klubem.
Pisaliśmy już wczoraj – to całkowita zgadywanka. Jedni twierdzą, że Zidane – wielka legenda futbolu – będzie miał wystarczająco charyzmy, by wstrząsnąć szatnią. Drudzy, że to człowiek zbyt zamknięty, by zbudować wokół siebie drużynę. Czas pokaże, ale… samego czasu na szukanie rozwiązań jest niewiele. Strata do Barcelony i Atletico jest – jak na ligę hiszpańską – dotkliwa, ale nie takie remontady oglądał już futbol. A w tym wszystkim pozostaje też jeszcze Liga Mistrzów, gdzie teoretycznie każdy ma równe szanse. Co więc musi zrobić Zidane? Na czym powinien się skupić? Jakich błędów nie może popełnić? Oto główne wyzwania, które stoją przed Francuzem.
1) Czcij Cristiano Ronaldo jak matkę swoją.
Status Portugalczyka powinien pozostać nietknięty. Czyli w dalszym ciągu, mimo słabych meczów, Cristiano ma grać. Jeżeli ktoś cię zapyta, czy poznałeś kiedyś lepszego piłkarza od Ronaldo, masz odpowiedzieć: „absolutnie nie”. Żadne: „pracowałem z wieloma świetnymi zawodnikami” nie wchodzą w grę. Benitez szybko się o tym przekonał i natychmiast musiał się wycofywać z poprzednich deklaracji. Cristiano to świętość i basta. A, no i oczywiście CR7 nie ma prawa pracować w obronie. Od tego jest dziesięciu pozostałych. Cristiano ma atakować. I nawet kiedy nie oddaje żadnego celnego strzału – jak ostatnio z Valencią – ma pozostać nietykalny. Intocable. To słowo może się przydać.
2) Zero kampanii.
Za wszelką cenę unikać słowa campaña, czyli – dla mniej bystrych – po naszemu „kampania”. Benitez już się na tym przejechał, gdy na jednej z ostatnich konferencji skorzystał z tego wyrazu 39035 razy. Kampania przeciwko mnie, Realowi, Florentino Perezowi. Źli ludzie w hiszpańskich mediach. Wszyscy szukają spisków. Wyciągają afery. A przecież tak naprawdę zawsze było różowo, tylko jakoś wyniki temu nie towarzyszyły. Trzymaj się, Zizou, z dala od takiej retoryki, bo prędzej czy później cię za nią zjedzą i nikt nie będzie pamiętał o tym, co osiągnąłeś jako piłkarz. Zero kampanii, zero narzekania na media, antimadridismo i wrogów Realu. Nie masz na coś wpływu, olej to jak Luis Enrique. Machnij ręką albo odgrywaj rolę ciepłego wujka jak Ancelotti. Wtedy przynajmniej po jakimś czasie będą za tobą tęsknić.
3) Zachowaj równowagę w taktyce.
Szalenie skomplikowana sprawa. Benitez chciał się wykazać, ryglował defensywę za pomocą Casemiro na szóstce, co wywołało bilion pytań o zbyt defensywny, konserwatywny styl. Ale gdy zrezygnował z Brazylijczyka na El Clasico tuż po tym, jak apelowała o to prasa – skończyło się rzezią. Niezwykle trudno jest pozostać wiernym własnym ideałom – tym bardziej, kiedy ten styl jest defensywny – jeżeli zasiadasz na ławce Realu Madryt. W innych klubach, Juventusach, Manchesterach, Liverpoolach czy Valenciach, z pewnością by ci to wybaczyli, ale nie tutaj. Tu mają grać wszyscy ofensywni, a przy tym obrona ma się nie kompromitować jak z Valencią. Jak to zrobić? Ani my nie znamy odpowiedzi na to pytanie, ani nie znał go Benitez. Oczywiście mile jest też widziane stawianie na młodych Hiszpanów z cantery przy jednoczesnym stawianiu na następców „galacticos”. Jak ich wszystkich pomieścić? Sorry, Zinedine, tu też ci nie damy gotowego rozwiązania.
4) Załóż smycz Jamesowi i Jese.
O tym, że panowie lubią ruszyć, mówi się nie od dziś. O tym, że odpięli wrotki, też wiadomo od dawna i choć Jese zapiera się na Twitterze, że te pogłoski to kłamstwa, to sam James całym sobą ostatnio potwierdził, że coś mu się w mózgu odkleiło. Kolumbijczyk przed Realem sprawiał wrażenie rodzinnego, poukładanego i niesamowicie spokojnego typa, tymczasem przez ostatnie pół roku zdążył się publicznie odgryźć Benitezowi („gola dedykuję tym, którzy uważają, że nie jestem w formie), opóźnić przylot do Madrytu ze względu na kręcenie reklam, a ostatnio jeszcze wparował do ośrodka treningowego z policją na ogonie i z prędkością 200 km/h. Co się stało z Jamesem? Logika podpowiada, że wziął go pod skrzydła jeszcze bardziej pokręcony Benzema. Co najgorsze jednak – Kolumbijczyk nie broni się na boisku. Już pal licho ten Jese, na nim chyba i tak postawiono krzyżyk, ale za Jamesa wywalono 80 baniek, a chłopak momentami wygląda tak, jakby nie chciało mu się biegać. Można podejrzewać, że to niego miał na myśli Florentino Perez apelując tysiąckrotnie o większą intensywność w grze.
5) Rozbujaj Kroosa.
Kto sprawdziłby jego mecze na InStacie – ten byłby zachwycony. Kto rzuci okiem na suche liczby – podobnie. Bo Kroos to tradycyjnie król statystyk. Odbiory, przechwyty, celne podania (93%, najwięcej w lidze!). Nawet 6 asyst w 21 meczach. To wszystko składa się na obraz solidnej szóstki/ósemki, która po cichu wykonuje swoje zadania i nikt nie ma prawa się przyczepić. To jednak pół prawdy. Kto ogląda regularnie mecze Realu, ten wie, jak strasznie przewidywalnym piłkarzem stał się ostatnio Niemiec. Gdyby tak grał Parejo, Iborra, Gabi czy inny Mosquera, dałoby się to zaakceptować. Ale nie u Kroosa. Nie u mistrza świata. Nie u byłego playmakera Bayernu. Nie u zawodnika o tak wybitnym przeglądzie pola i tak szerokiej wizji. Jeżeli Zidane zdejmie Toniemu klapki z oczu, to tak jakby ściągnął zawodnika za dobre 30-40 milionów. Wyzwanie.
6) Przekonaj do siebie liderów.
Benitezowi się nie udało. Przez zaledwie pół roku dowiedzieliśmy się o spinie/chłodnych relacjach/konflikcie (niepotrzebne skreślić) z Ramosem, Isco, Ronaldo, Benzemą, Jese, Kroosem, Jamesem. Z niemal całym dream-teamem trwała na zmianę zimna wojna. Dowód? Choćby fakt, że Rafa nie chciał stawiać na sekstet Ronaldo-Benzema-Bale-Kroos-James-Isco w całości. Siła rażenia byłaby przepotworna, jednak Benitez w sumie słusznie optował za większą równowagą. Nie przekonał jednak piłkarzy do – jak powiedziałby Kazek Węgrzyn – walki lub – jak ujęliby to więksi erudyci – większej intensywności lub pressingu. A to już często wynika z charakteru piłkarzy.
***
7) Rozgoń towarzystwo.
No bo co innego mu zostanie, jeśli nie spełni powyższych warunków?
TOMASZ ĆWIĄKAŁA