Reklama

Jak zmniejszyć liczbę meczów? Możliwe zmiany w Pucharze Polski

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 grudnia 2015, 12:00 • 10 min czytania 0 komentarzy

Legia i Lech jesienią rozegrają po 38 oficjalnych meczów, to największa dawka w historii naszego ligowego futbolu. Władze Ekstraklasy SA widzą problem i chcą działać, by ta liczba uległa zmniejszeniu – czytamy dziś w prasie.

Jak zmniejszyć liczbę meczów? Możliwe zmiany w Pucharze Polski

FAKT

Na dzień dobry: mecz Piasta z Ruchem zapowiada Jakub Szmatuła, który zagra przeciwko swemu wychowawcy.

f1

Bramkarz Piasta Gliwice Jakub Szmatułą (34 l.) po raz pierwszy zagra w niedzielę przeciwko człowiekowi, który był jego wychowawcą w młodych latach. Jeden z asystentów Jana Urbana (53 l.) w Lechu Andrzej Dawidziuk (46 l.) pracował z nim w MSP Szamotuły. – Dużo mu zawdzięczam, u niego się ukształtowałem. Poświęcał mi wiele czasu, pamiętam rozmowy, które czasem trwały i całą noc, ucieczki ze szkoły, przekładanie sprawdzianów – wspomina golkiper Piasta. (…) Odkąd w domu pojawiło się dziecko, musiał zmienić podejście. – Nie da się, by wszystko było poukładane w kosteczkę – mówi, zapewniając, że narodziny Amelii (1 r.) wpłynęły na jego formę. – Głowa inaczej pracuje. Złapałem dystans, dostałem kopa. Gdy na coś się w klubie zdenerwuję, mecz nam nie wyjdzie, to wrócę do domu, spojrzę na nią i wszystko mija – opowiada przed meczem z Lechem.

Reklama

W ramkach jest o wczorajszych meczach, i nie tylko:
– Profesor Radosław Sobolewski udzielił lekcji
– Wisła niech się spali ze wstydu
– Sensacje Anglików o Stępińskim w Chelsea
– Furman ćwiczy normalnie

Dalej: Górnik Łęczna czeka na kasę od Bogdanki, Wójcicki jest pogodzony z rolą jokera, a Jerzy Dudek uważa, że Mourinho padł ofiarą własnej polityki.

f2

Czy zmieni się formuła Pucharu Polski?

Legia i Lech jesienią rozegrają po 38 oficjalnych meczów, to największa dawka w historii naszego ligowego futbolu. Władze Ekstraklasy SA widzą problem i chcą działać, by ta liczba uległa zmniejszeniu. (…) Najprościej i najszybciej szukać zmian na krajowym podwórku. Władze ligowej spółki zaproponowały szefom PZPN zmianę formuły rozgrywek o Puchar Polski. – Niezwykle pomocna byłaby pewna korekta w regulaminie, o szczegółach rozmawiamy w związku – powiedział przewodniczący rady nadzorczej Ekstraklasy SA Maciej Wandzel (46 l.). Pomysłów jest kilka, m.in. zrezygnowanie z meczów rewanżowych w ćwierćfinale i półfinale. Przesunięcie spotkania finałowego z początku maja na pierwszy termin po zakończeniu sezonu.

GAZETA WYBORCZA

Reklama

W ogólnopolskim wydaniu jest tylko piłka ręczna, w stołecznym – Legia nie myśli o urlopach.

gw

62 – tyle meczów w 2015 roku rozegrali do tej pory wicemistrzowie Polski. Po raz 63., i ostatni przed urlopami, legioniści na murawę wybiegną w niedzielę w Kielcach. O 15.30 warszawianie rozpoczną spotkanie z Koroną i będzie to dla nich ostatnia szansa na zmniejszenie straty do prowadzącego Piasta, który dwie i pół godziny później podejmie u siebie Lecha Poznań. Równie zapracowanych klubów w Europie w tym roku było niewiele. Dla przykładu – Legia w 2015 r. rozegra zaledwie dwa mecze mniej niż FC Barcelona i o cztery więcej od Juventusu Turyn. Obaj giganci w czerwcu mierzyli się w finale Ligi Mistrzów, obaj sięgnęli też po krajowe puchary. W Polsce warszawianom kroku dotrzymuje tylko Lech, który w niedzielę na boisku pojawi się po raz 61. Krajowe potęgi dzieli tylko lutowy dwumecz Legii z Ajaksem w 1/16 Ligi Europy. Chociaż stołeczni piłkarze nie ukrywają zmęczenia, to przed starciem z Koroną Stanisław Czerczesow wymówek nie uznaje. – Nie widzę problemu w naszym przygotowaniu fizycznym. Jesteśmy w dobrej formie. Jeśli Tomasz Brzyski i Jakub Rzeźniczak narzekają na zmęczenie, to już teraz mogą udać się na urlopy. Piłkarze czasami za dużo mówią, a za mało koncentrują się na grze – w swoim stylu żartował Rosjanin na wczorajszej konferencji prasowej. O wymówkach i przedurlopowym rozprężeniu rzeczywiście nie może być mowy. Na to Legii przede wszystkim nie pozwala tabela. Warszawianie do prowadzącego Piasta wciąż tracą pięć punktów i w najgorszym wypadku na koniec roku różnica ta może wzrosnąć do ośmiu. Zespół Czerczesowa nie może być też pewien, że rundę wiosenną rozpocznie z pozycji wicelidera. Zaraz za jego plecami czai się bowiem rozpędzona Cracovia (ma dwa punkty mniej niż Legia), która w sobotę na wyjeździe zmierzy się z Jagiellonią Białystok.

RZECZPOSPOLITA

Piotr Żelazny prezentuje duży tekst o Czerczesowie. Rozkazem jeszcze nikt mistrzostwa nie zdobył.

Na początku były memy, co w kulturze obrazkowej nie dziwi, ale pojawiło się ich zaskakująco dużo. Później te przerysowane wyobrażenia zaczęły znajdować potwierdzenie w rzeczywistości. Piłkarze Legii słaniali się ze zmęczenia, a intensywność treningów u Czerczesowa stała się anegdotyczna. Obrońca Bartosz Bereszyński przyznał, że po zajęciach myślał tylko o tym, by położyć się do łóżka. – Trening jest po to, by się zmęczyć – mówi „Plusowi Minusowi” szkoleniowiec, po czym dodaje z wyraźną nutą irytacji w głosie: – On to zresztą mówił po zajęciach w środku tygodnia, a nie bezpośrednio przed meczem. Wtedy treningi są lżejsze. Legia w sezonie, w którym rozpoczyna celebrowanie stulecia klubu, nagle i niespodziewanie zmieniła kurs. Z klubu nowoczesnego – za jaki chciała uchodzić – nagle mocno zwróciła się w kierunku „starej szkoły”. Być może to stwierdzenie jest dla Czerczesowa krzywdzące, ale taki był powszechny odbiór. Już na powitalnej konferencji prasowej szkoleniowiec jasno określił swoje motto: „Żeby odpocząć, najpierw trzeba się zmęczyć”, a w zespole ma panować dyscyplina. Kilka dni później dodał: „Piłkarze zmęczeni to piłkarze szczęśliwi”. Jedną z pierwszych decyzji Rosjanina – jak donosił Sport.pl – było zerwanie z zasadami wprowadzonymi przez Henninga Berga, a dotyczącymi regeneracji zawodników. Czerczesow podczas wizytacji klubu zauważył, że sauny są zamknięte, i spytał, dlaczego tak się dzieje. Usłyszał w odpowiedzi, że poprzedni szkoleniowiec kazał je zamknąć na wniosek sztabu medycznego. Ponoć uznano, że przy rozgrywaniu meczów co trzy dni korzystanie z saun źle wpływa na regenerację. Rosjanin natychmiast kazał je otworzyć, dając zawodnikom pełną swobodę. Podobnie jak w przyjmowaniu suplementów czy niektórych witamin, a nawet posiłków. U Norwega wszystko było ściśle kontrolowane i rozpisane, Czerczesow niespecjalnie zwraca na to uwagę i daje zawodnikom wolną rękę. Oczywiście to nie sauna czy witaminy zdobywają punkty na boisku. Gdy Rosjanin obejmował zespół, Legia była na czwartym miejscu w tabeli i miała dziesięć punktów straty do Piasta. W tej chwili jest druga i połowę straty już odrobiła.

SUPER EXPRESS

W Poznaniu żegnają Fina, ale – na pocieszenie – witają premie. Tylko, że ta pierwsza sprawa wciąż pozostaje nierozwiązanym problemem.

se

Niedzielny mecz z Piastem będzie ostatnim, który pomocnik Kasper Hamalainen (29 l.) rozegra w Lechu. – Jego odejście to duża strata dla Lecha. Trudno będzie zastąpić gracza, który jest skuteczny, a swoją grą daje tak dużo drużynie – tak o odejściu reprezentanta Finlandii mówi Andrzej Juskowiak (45 l.), były napastnik “Kolejorza”. Do klubu z Wielkopolski Hamalainen trafił wiosną 2013 roku. Jesienią był bez wątpienia jednym z wyróżniających się graczy poznańskiej “Lokomotywy”. – Facet, który strzelił w rundzie osiem goli, z czego siedem jako pierwszych, to olbrzymia wartość dla każdej drużyny – podkreśla Juskowiak. – Ile znaczy dla zespołu, najlepiej widać było w meczach, których Fin nie mógł zagrać. Odnosiłem wrażenie, że bez niego Lechowi… brakowało mocy. Wiemy, jakie problemy “Kolejorz” ma z napastnikami. Choć Hamalainen nim nie jest, to tę lukę w ataku próbował wypełnić. Strach pomyśleć, co by było z zespołem, gdyby nie jego skuteczność.

Największy pechowiec ligi wraca do treningów. Kto? Marcin Kalkowski z Łęcznej.

– Gehenna trwała prawie cały rok, w tym sezonie rozegrałem tylko jeden mecz, ale wierzę, że przyszły rok będzie dla mnie o wiele lepszy – mówi Super Expressowi Marcin Kalkowski (26 l.), który może kandydować do miana największego pechowca ligi. Obrońca Górnika Łęczna wraca do treningów po ciężkiej kontuzji Achillesa. – W styczniu w trakcie przygotowań zerwałem ścięgno Achillesa w prawej nodze, po 3 miesiącach rehabilitacji wróciłem na boisko w meczu z Koroną. Chyba za szybko – kręci głową.

PRZEGLĄD SPORTOWY

ps

Okładka i pierwsze strony poświęcone piłkarkom ręcznym. Dopiero na jedenastej stronie zaczynamy czytać o futbolu – trzech felietonistów: Stanowski, Borek, Włodarczyk. Ten pierwszy pisze o sygnale ostrzegawczym.

Nigdzie na świecie nie szkoli się równie intensywnie. Populacja zapewnia efekt skali, a Hiszpania (przede wszystkim Real Madryt) know-how. Akademie w całych Chinach rosną na każdym kroku, biznes wyczuli trenerzy drugiego sortu (nie mogłem się powstrzymać) z Europy, zwłaszcza z Wielkiej Brytanii. Za 10 albo 15 lat przekonamy się, czy istnieje coś takiego jak genetyczna niezdolność Chińczyków do zawładnięcia futbolem. Bo jeśli te nakłady, w połączeniu z niespotykaną w Europie dyscypliną i kultem pracy, nie przyniosą efektów – to już nic nie przyniesie. W każdym razie cel określono jasno: Chiny mają zdobyć mistrzostwo świata. Wprawdzie wcześniej z podobnym pomysłem wyskakiwali Amerykanie, ale tam futbol dziecięcy to hobby. W Chinach –fabryka.

ps2

O pomysłach na zmiany w Pucharze Polski cytowaliśmy już w Fakcie. Obok ciekawa informacja: Lewandowski w niedzielę zostanie na jeden dzień redaktorem naczelnym gazety.

Pod tekstami o wczorajszych meczach rozmówka z Łukaszem Madejem: Jesteśmy za dobrzy, żeby spaść. No tak, standardowa gadka z Zabrza.

Skąd się wzięliście na dnie tabeli? Z takimi piłkarzami i z taką grą, jak w ostatnich tygodniach?
– Nie zawsze lepszy zespół wygrywa. Długo to dotyczyło, niestety, nas. Wiele spotkań remisowaliśmy. Jak przegrywaliśmy, to często jedną bramką. Nasza gra naprawdę nie była tak zła, jak wskazywała sytuacja w tabeli.

Zaczęło się układać od listopadowej dwutygodniowej przerwy w rozgrywkach. Co wtedy zrobiliście?
– Nie było jakiejś rewolucji w treningach. Myślę, że potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby się dotrzeć z trenerem Ojrzyńskim. On musiał zrozumieć nas, a my jego. W tym zespole na pewno jest jakość. Jest jej wystarczająco dużo, żeby zrobić serię dobrych wyników, jak wreszcie uśmiechnie się troszkę szczęścia.

ps3

Szmatuła wciąż marzy o Lechu.

Z tamtych czasów pochodzi historia, która przeszła już do legendy. Młodzi piłkarze robią pranie. Nic niezwykłego. Tylko że jedna z pralek zaczyna niemal podskakiwać, jakby była całkowicie pusta. Dawidziuk zagląda przez szybkę do kręcącego się bębna, wydaje się, że w środku nic nie ma. Wszyscy czekają, aż skończy się program. W końcu trener otwiera ją, patrzy, a tam jedna para sznurowadeł. – Tak się złożyło, że moja… Taki byłem, może troszkę przesadzałem z tą czystością – przyznaje Szmatuła. (…) Dowodem innego podejścia był przegrany 2:5 mecz z Górnikiem Zabrze. – Kuba sprzed kilku lat pewnie mocno by to przeżył, chodził przygaszony, zastanawiając się, czy w kolejnym meczu nie usiądzie na ławkę. Dziś wiem, że nie ma sensu myśleć o tym, co było – przedstawia nową filozofię. Jest zawzięty. Gdy w Szamotułach nauczycielka historii sugerowała, by zmienił szkołę, bo nie radzi sobie z tym przedmiotem, zacisnął zęby i postanowił udowodnić, że się myli. – Poszedłem na korki i potem nawet maturę zdałem z historii – wspomina. W piłce jest równie uparty i wytrwały. Bo jak inaczej nazwać człowieka, który przez 11 lat czeka, by regularnie bronić w ekstraklasie? – Były chwile zwątpienia. Największe, gdy trener Brosz zamknął mnie w szafie i wyrzucił klucz do niej gdzieś daleko – wspomina. W 2013 roku, gdy występował w rezerwach, zgłosił się po niech Lech. – Trener Dawidziuk powiedział, że chce mnie ściągnąć do Poznania. Byłem zaskoczony, że o mnie pamiętał. Mój klub jednak się z Lechem nie dogadał. To było o tyle dziwne, że w Piaście nie było dla mnie miejsca nawet na ławce – wspomina.

A w Lechu już tylko bramkarze chcieliby grać dalej.

Piłkarze Kolejorza w tej chwili marzą jednak nie tylko o podtrzymaniu passy w spotkaniu z Piastem, ale także – a może nawet przede wszystkim – o zbliżających się urlopach. Poznaniacy mają w nogach w tym sezonie już 37 meczów. Tak wiele razy na boisko wybiegała jeszcze tylko Legia. Niedzielny rywal Lecha zagrał w tym czasie aż o 16 spotkań mniej. – Kontynuowanie serii zwycięstw byłoby fantastyczne, bo cały czas mamy w sobie głód wygrywania. Z tej strony patrząc, chcielibyśmy nawet, żeby ta runda trwała dalej – mówi Paulus Arajuuri. – Ale to był dla nas długi sezon, rozegraliśmy bardzo wiele meczów. Wierzę, że damy radę wygrać z Piastem, a naszą serię będziemy kontynuować też w nowym roku – dodaje Fin. – Fajnie, że to już się kończy. Przychodzi czas na odpoczynek, odcięcie się od piłki, przeznaczony dla rodziny. Jak czegoś jest za dużo, to człowiek nie czerpie z tego takiej przyjemności, jak powinien – wtóruje swojemu stoperowi Jan Urban.

ps4

I jeszcze jeden tekst z krajowego podwórka. Borysiuk nie ma wątpliwości, że Lechia jest na fali.

Lechia to klub z dużymi aspiracjami, w której grają piłkarze o niemałych ambicjach, dlatego nawet nie wyobrażam sobie scenariusza, że mogłoby nas zabraknąć w górnej ósemce. Teraz jesteśmy na styk, ale przed nami mecz z Górnikiem, w którym będziemy mogli odskoczyć od goniących nas drużyn. Przyda się powiem świeżego powietrza – mówi Ariel Borysiuk. Pomocnik Lechii przekonuje, że wygrane ze Śląskiem (1:0) oraz Wisłą (2:0) pozwoliły drużynie nabrać luzu w grze. – Po pięciu porażkach z rzędu nagle znaleźliśmy się w strefie spadkowej. Zrobiło się gorąco. I raptem po dwóch zwycięstwach zaczęliśmy gonić czołówkę. Nasza sytuacja z beznadziejnej zamieniła się w dobrą. Tabela jest do tego stopnia spłaszczona, że jedno potknięcie może kosztować spadek w tabeli o kilka miejsc – zauważa Borysiuk. – Dlatego musimy zachować koncentrację. Nie może zdarzyć się taka sytuacja, jak niedawno na Pogoni (0:1 – przyp. red.). Kontrolujemy mecz, gramy fajną piłkę, a dostajemy bramkę w doliczonym czasie. Jesteśmy na to uczuleni. Staramy się nie pompować balonika, bo wiemy, jak szybko możemy zejść na ziemię – dodaje.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...