Reklama

Życie po życiu Puyola. Mendes i Raiola będą mieli konkurencję?

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2015, 19:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kiedyś pewien były piłkarz powiedział, że najtrudniejszy moment w karierze to okres tuż po jej zakończeniu. Człowiek nie wie co ze sobą zrobić, nie może dla siebie znaleźć miejsca w nowej rzeczywistości i nie potrafi zapomnieć o starych nawykach. Dotyczy to zarówno Polaków jak i największych gwiazd światowej piłki. Z podobnymi dylematami aż do teraz zmagał się Carles Puyol. Do teraz, bo dziś oficjalnie potwierdził, że zostanie agentem piłkarskim. Mino Raiola i Jorge Mendes chyba mogą się obawiać. Na rynek wkracza bowiem poważny agent, który ma wszystko, by odnieść w tym środowisku sukces.

Życie po życiu Puyola. Mendes i Raiola będą mieli konkurencję?

Nazwisko? Olbrzymie. Renoma? Potężna. Wizerunek? Nieskazitelny, wręcz wzorcowy. Parcie na pieniądze? Podejrzewamy, że wielkiego nie odczuwa, bo Puyol raczej nie sprawia wrażenia gościa, który ćwierć budżetu przegrał, ćwierć przehulał w kasynie, a resztę – parafrazując George’a Besta – po prostu zmarnował. „Puyi” kojarzy się raczej z wzorem, którego zazdrościli Barcelonie nawet kibice Realu. Kojarzy się z obsesją doskonałości, o czym zresztą świadczy jego wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Puyol uznał bowiem, że – by osiągnąć sukces w tzw. życiu po życiu – bez języka angielskiego się nie obędzie. Ruszył więc z partnerką do Nowego Jorku i wziął się za szlifowanie tego, co zaniedbał.

A przecież w tzw. międzyczasie mógł wrócić na salony. Miał możliwość zostania dyrektorem sportowym Barcelony jako następca Andoniego Zubizarrety. Nie chciał. Mógł też pracować w roli asystenta Roberto Manciniego w Interze. Też nie skorzystał. Uznał – jak sam stwierdził w „El Pais” – że ma czas i nigdzie nie musi się spieszyć. – Kiedy kończysz karierę, potrzebujesz spokoju – powiedział dodając jak bardzo czuł się zawiedziony, że kontuzja nie pozwoliła mu na kontynuowanie kariery do 40. roku życia. Puyol chciał zostać barcelońskim Maldinim, jednak woda gromadząca się w kolanie i problemy z tkanką chrzęstną, uniemożliwiły spełnienie marzeń.

Wakacje dobiegły już jednak końca. „Puyi” zakomunikował, że wraz z Ivanem de la Peną oraz Ramonem Sostresem zakłada agencję menedżerską. Jak będzie wyglądał podział obowiązków? Oddajmy głos samemu Puyolowi: – Ivan to fanatyk futbolu, uwielbia odkrywać talenty i spędza całe dnie na oglądaniu piłkarzy. O Coutinho i Neymarze mówił mi już, gdy mieli 14 lat. Ramon będzie odpowiadał za sprawy prawnicze, finansowe i kontraktowe. Ja natomiast na bazie doświadczeń chcę przekazywać moją wiedzę, by nasi piłkarze byli bardziej profesjonalni. Chcę dać coaching, który pomaga odpowiednio myśleć, podejmować decyzje i inteligentnie radzić sobie z problemami. Nie chcę być niewidzialnym trenerem. Pragnę ułatwiać rozwiązywanie problemów bazując na tym, jaką pracę musiałem wykonać w Barcelonie. Trafiłem tam przecież dopiero w wieku 17 lat i nie przeszedłem takiego szkolenia jak obecni zawodnicy – opowiada Puyol w „El Pais”.

Kto zostanie jego pierwszym klientem? Zapewne dwóch stoperów. Podobno już teraz Carles dogadał się z Aymerikiem Laporte z Athletic Bilbao, którego od dłuższego czasu łączy się z Barceloną. Wkrótce ma też przejąć Marka Bartrę, którego od 15. roku życia prowadził inny znany agent, Magico Diaz. Stoper Barcy miał jednak uznać, że współpraca ze starszym kolegą po fachu da mu więcej. Tym bardziej, że 24-latek przegrywa ostatnio rywalizację ze wszystkimi stoperami Barcelony i jeżeli chce pojechać na Euro 2016, musi znaleźć rozwiązanie, które zapewni mu grę.

Reklama

Jedno jest pewne – jeżeli Puyol ma choć w połowie takie umiejętności negocjacyjne jak piłkarskie, to tłum klientów już powinien się ustawiać pod jego drzwiami.

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...