Ostatnia kolejka Ekstraklasy była całkiem przyzwoita. Mieliśmy hit, na który ciężko narzekać, mieliśmy też mecze, od których oglądania bolały oczy, ale koniec końców było nieźle. I trzeba to sobie jasno powiedzieć – przede wszystkim za sprawą krakowskich drużyn. Pierwsza zdobyła Białystok, co nie jest przecież lichym osiągnięciem, druga dokonała tego, czego nie dokonał w tym sezonie jeszcze nikt – pokonała Pogoń Szczecin. Obie strzeliły przy tym po cztery bramki i potwierdziły, że w poszukiwaniu pięknej gry, najlepiej wybrać się w tym sezonie do Krakowa.
Nie ma więc żadnej niespodzianki w tym, że przedstawiciele Cracovii i Wisły zdominowali nasze zestawienie kozaków. Na dobrą sprawę mogłoby być ich jeszcze więcej, ale postanowiliśmy… docenić anomalie. Umówmy się – zarówno Bartłomiej Pawłowski, jak Tamas Kadar wznieśli się w weekend na swoje wyżyny, nie zdarza się to zbyt często. Czekanie aż powtórzą takie występy, byłoby co najmniej nierozsądne. Dlatego wskoczyli do jedenastki kolejki kosztem Kapustki i Guzmicsa.
Z Cracovii wyróżniliśmy tercet, który rozłożył Pogoń na łopatki. Cetnarski do Wójcickiego, ten dogrywa do Rakelsa i gol. Tak padły dwie bramki dla drużyny Jacka Zielińskiego. Pierwszy raz w tym sezonie duet stoperów Pogoni nie wiedział co jest grane. Trójka z Wisły to: Burliga, Jankowski i Brożek. Nie trzeba tego chyba specjalnie tłumaczyć.
Jako fani football fiction zastanowiliśmy się nawet przez chwilę co by było, gdyby… połączyć dwie krakowskie drużyny. W tym momencie śmierdzi Ligą Mistrzów.
Dużo trudniej było wybrać jedenastkę badziewiaków. W zasadzie mieliśmy dwóch-trzech kandydatów na jedno miejsce. Każdy w weekend się zbłaźnił, każdy zagrał tragicznie. Różnice były minimalne, ale po wielogodzinnych debatach, kłótniach, głosowaniach tajnych i jawnych – postawiliśmy na taki zestaw*.
*Specjalne wyróżnienie należy się Miłoszowi Przybeckiemu. Lekkoatleta ustrzelił właśnie badziewiakowego hat-tricka, dołączając do wąskiego grona największych parodystów tego sezonu.