„Przychodzimy, odchodzimy, cichuteńko na paluszkach” – nucili w duchu ekstraklasowi trenerzy, z wyjątkiem trenera Czerczesowa, który nie znał repertuaru Piwnicy pod Baranami, więc nucił „Człowieczy los” z repertuaru Anny German. Zespoły grały w kratkę, deszcz padał w rzucik, piłkarze dostawali okolicznościowe dyplomy za to, że robią to, co do nich należy, trener Strejlau miał katar, Katar przygotowywał się do mistrzostw świata, a polscy politycy tradycyjnie bili pianę, ale tradycyjnie tak nieudolnie, że nawet sama piana niczego nie zauważyła
LECHIA GDAŃSK – GÓRNIK ZABRZE 1:1
– Oj, dobre nastrzelenie! – siąkał trener Strejlau – Oj, dobre zatrzymanie! Oj, dobry strzał! Oj, dobre wyjście na pozycję…
No i niby wszystko było takie dobre, tylko mecz był cienki jak bieżący dyskurs polityczny.
– Zaginął chłopiec o imieniu Jakub – dudnił spiker na stadionie.
Nie tylko: w piątek zaginął również chłopiec o imieniu Sebastian, chłopiec o imieniu Rafał i chłopiec o imieniu Mariusz, a chłopiec o imieniu Gerson przeciwnie – znalazł się w 4 minucie, niestety, nie potrafił tego wykorzystać i zamiast pyknąć Kasprzikowi w dowolny róg, podał koledze na metrowego spalonego.
ŚLĄSK WROCŁAW – KORONA KIELCE 0:1
– Ta druga połowa pokazała bezradność Śląska – powiedział ze smutkiem Remigiusz Jezierski.
Pierwsza połowa ucieszyła się, że była pierwsza, więc już nikt o niej nie pamięta. Trener Brosz ucieszył się, że jego Korona zasłużenie wygrała. Kibice Śląska ucieszyli się, że to 12 kolejka, bo trenerowi Tarasiewiczowi zazwyczaj szło fatalnie w pierwszych dziesięciu, więc teraz powinno być z górki.
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – PIAST GLIWICE 2:2
Podbeskidzie spięło się na lidera, Piast grał swoje, ale słabiej niż zwykle…
– O wiele słabiej – zgrzytnął Głos Wewnętrzny, który w „Ustaw Ligę” miał trzech graczy Piasta, w tym nieobecnego Nešpora, bo prawdziwi twardziele nie robią zmian.
Tylko słabiej – Podbeskidzie naprawdę się spięło, a Piastowi momentami brakowało szczęścia. Po piątkowych spotkaniach mecz w Bielsku stanowił miłą odmianę, obudził, pobudził i dał nadzieję na resztę soboty.
GÓRNIK ŁĘCZNA – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 3:2
Brak lotniska był, sprzedaż zawodników też wykorzystaliśmy, argument o graniu młodymi piłkarzami znudził się nawet sam sobie… O, to może tym razem usprawiedliwimy się skutkami gry w pucharach?
Przestań? Ależ drogi Sławku, to dopiero początek! W kolejce czekają argumenty o niedochodzeniu poczty na Opaczewską, przebudowie Wału Miedzieszyńskiego, braku gazu na Chmielnej, pogłębianiu Mostu Poniatowskiego, rzuconym uroku, czerwonym księżycu i rocznicy bitwy pod Cedynią.
– Dlaczego pod Cedynią?
Oj, no to pod Cecorą, obojętnie. A tak poważnie, to mecz był dynamiczny, emocjonujący, zasłużył na miano meczu kolejki i wszyscy widzowie byli szczęśliwi… Wszyscy? Nie, był jeden widz, który nie poddawał się urokowi spotkania. Był nim trener Szatałow, który zorientował się, że teraz to on jest pierwszy do odstrzału na karuzeli trenerskiej, a trener Rybarski radzi sobie samodzielnie lepiej niż dobrze, ale jest dużo tańszy…
LECH POZNAŃ – RUCH CHORZÓW 2:2
Wnioski z meczu są dwa. Wniosek pierwszy: syndrom nowej miotły to tylko teoria, która sprawdza się w zależności od… Hmm, właśnie – w zależności od czego? Wniosek drugi: żółte pogrubia.
Mariusz Stępiński strzelał, prezes Klimczak zapominał, że na stadionie są kamery i epatował wyszczerzem, Kaspar Hamalainen odliczał dni do końca kontraktu, a trener Urban wyglądał jakby „Lech niewłaściwie stosowany, zagrażał jego życiu lub zdrowiu”.
– Nie przesadzaj – wtrącił Głos Wewnętrzny – Druga połowa Lecha była już naprawdę niezła.
Była. Ale w sumie nie mogła nie być. Gorzej się nie dało, a jeśli piłkarze Lecha chcą czasem wyjść z domu, choćby tylko po zakupy, to muszą się starać.
WISŁA KRAKÓW – TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA 0:0
– Swędzenie, pieczenie, upławy? – zapytał przed meczem telewizor i nie czekając na odpowiedź polecił odpowiedni lek. Niestety, skutecznego leku na nudne mecze jeszcze nie wynaleziono.
– Ależ wynaleziono – uśmiechnął się Laska, wydmuchując opary absurdu i usiłując trafić na trybunę prasową na którą „dojście odbywać się będzie przez czwarte piętro trybuny zachodniej, na które dostać się można za pomocą windy zlokalizowanej przy punkcie odbioru akredytacji. Następnie należy przejść korytarzem do centralnej części trybuny i zejść schodami piętro niżej, gdzie znajdą państwo…”
Trener Moskal przebywał na jeszcze wyższym poziomie świadomości, gdzieś między różowymi obłoczkami a krainą błękitnych króliczków – porównywał przepieprzenie awansu przez jego Termalikę (2012/2013) do meczu RFN-Polska na MŚ 1974.
Nad wszystkim świeciło piękne jesienne słońce, budząc w sercach kibiców z innych miast uczucie zasmutkowania i lekkiej piany.
LEGIA WARSZAWA – CRACOVIA 3:1
– Aaa! Nowa Legia! Widać rękę Czerczesowa! Szkoda, że nie wcześniej! No, teraz to po mistrza! I po Ligę Mistrzów! – balonik nadymał się coraz bardziej i bardziej…
…a Opinia Publiczna wypisywała przykłady drużyn, które świeżo po zmianie trenera zaczynały grać lepiej, potem się przyzwyczajały, potem traciły tytuł na rzecz Lecha Poznań konkurencji, a w końcu dochodziły do wniosku, że przecież łatwiej jest zwolnić jednego trenera niż dwudziestu zawodników i odtąd trener mógł stawać na głowie, a szatnia trenowała kiedy chciała, grała, kiedy chciała…
Wady i zalety trenera Czerczesowa kontra przyzwyczajenia polskich piłkarzy… to będzie pasjonujący pojedynek. W perspektywie sezonu stawiam na trenera. W perspektywie dwóch – na piłkarzy.
POGOŃ SZCZECIN – ZAGŁĘBIE LUBIN 0:0
Gdyby wczorajszy komentarz prowadzony był po niemiecku, rząd polski na wszelki wypadek mógłby wprowadzić mobilizację rezerwistów. A gdyby ktoś chciał dubbingować film „Der Untergang” to zgłaszam kandydaturę komentatora Eurosportu, który swoje uwagi wykrzykiwał z taką energią! I! Wyczuciem! Ducha! Walki!, że pół spotkania obejrzałem w postawie „Hab acht!”, a drugie pół – maszerując wokół stołu i recytując: „Jeder Schtoss – ein Franzos! Jeder Schuss – ein Russ!”. Niewiele brakowało, żebym ruszył kurz-blitzem na losowo wybranego wroga, ale pan sędzia Przybył odgwizdał „Rucht euch”, adrenalina opadła i zmęczony oglądanym meczem zrobiłem „Hinlegen”. Na krótko jednak…
– Do! Widzenia! Do! Usłyszenia! – wrzasnął komentator ze SturmUndDrangiem w głosie, coś poderwało mnie z podłogi i odruchowo zrobiłem jeszcze trzy okrążenia stołu.
– Przecież twój stół jednym bokiem dostawiony jest do ściany – zdziwił się Głos Wewnętrzny.
BRAMKA KOLEJKI
Przemysław Frankowski, Szymon Możdżeń czy Szymon Pawłowski?
– Pawłowski chciał podawać, Frankowskiemu się lapło – wyliczał Głos Wewnętrzny – a Możdżenia lepiej nie rozpieszczać.
Kamaaan. Gdyby stosować takie kryteria, to nagrody zbierałby wyłącznie Kamil Vacek za rzuty karne. Zatem wyróżnienie otrzymuje Przemysław Frankowski za refleks, choć korci mnie, żeby nagrodzić Szymona Pawłowskiego za elegancję.
KIKS KOLEJKI
Mariuszowi Magierze daruję – od początku było widać, że nie trafi i jeśli ktoś tu zrobił kiks, to raczej ten, pozwolił mu podejść do piłki. W kolejce po nagrodę ustawiają się więc: Dennis Rakels, zabierający piłkę Kapustce i okazję na bramkę drużynie, Gerson, ale nie przy golu Makuszewskiego, tyko przy 200% okazji dla Lechii w 4 minucie, Silvio Rodić za całokształt, Radosław Cierzniak za 40 minutę i Leandro za bycie ósmym bratem śpiącym. Wygrywa natomiast bezapelacyjnie autor pomysłu zorganizowania za publiczne pieniądze debaty Ewa Kopacz vs Beata Szydło.
ASYSTA KOLEJKI
Świetnych podań – takich jak Macieja Makuszewskiego do Ariela Borysiuka w 29 minucie – było w 12 kolejce mnóstwo i nawet Maciej Jankowski zaliczył jedno, niestety, świetnych podań zakończonych bramkami było już o wiele mniej: Patryk Lipski doklejał piłkę na głowę Mariusza Stępińskiego, tercet Bonin-Piesio-Nowak podawał sobie wzajemnie, Tomasz Jodłowiec wpadł w nałóg asystowania przy golach Nemanji Nikolicia, wyróżnienie otrzymuje jednak Rafał Agustyniak za asystę przy golu Przemysława Frankowskiego, albowiem po wielu piłkarzach można się było spodziewać asysty, po niewielu – takiej asysty, ale po Augustyniaku? Spodziewać się takiego podania po Rafale Augustyniaku?
Zatem – nagroda za wykonanie i zaskoczenie.
INTERWENCJA KOLEJKI
W piątek Dudu wygrał o włos Grzegorzem Kasprzikiem, sobota to pojedynek Emiliusa Zubasa (15’) i Jakuba Szmatuły (38) oraz wyczyny Bartłomieja Drągowskiego (85’), w niedzielę bezkonkurencyjny był Arkadiusz Głowacki, ratujący Wisłę przed przegraną, a Radosława Cierzniaka przed oklepem w szatni. Kolejkę wygrywa jednak Bartłomiej Drągowski, bo to wreszcie był ten Drągowski z zeszłego sezonu, broniący x razy na minutę.
RANKING SĘDZIOWSKO-OKULISTYCZNY
Pan sędzia Stefański (LG-GZ) odgwizdał karnego, z gatunku „hehehe, dałem mu na siebie wpaść”, ale formalnie przeczepić się do tej decyzji ciężko. Przyczepię się wiec do braku żółtej kartki dla Widanowa i do postawy przy zamieszaniu w 40 minucie – brak żółtej kartki dla Buksy słuszny, ale Makuszewski IMHO powinien dostać czerwoną: za odruchy i za zimną premedytację w ich stosowaniu. Minus cztery dioptrie.
Pan sędzia Gil (ŚW-KK) minus dwie dioptrie za złe decyzje po faulach (brak wolnych, puszczanie gry, gdy trzeba było ją zatrzymać, zatrzymanie – gdy warto było puścić itd.). Ale jak na sędziego Gila – wciąż zaskakująco dobrze.
Pan sędzia Raczkowski (PBB-PG) karne odgwizdał słusznie, ale poza polem karnym już tak wesoło nie było: czasem faule gwizdane tylko dlatego, że słabszy zawodnik nie wytrzymał walki bark-w-bark, czasem faule na żółtą kartę puszczane wręcz bez reakcji. Bardzo niekonsekwentne to było… minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Jakubik (GŁ-JB) minus jedna dioptria za parę drobiazgów, jedno „mogła być żółta” i jedno „Riplej! Riplej! No!… No, nie dały ripleja!”, więc nie wiem, kto tam w końcu zagrał ręką i czy ktoś w ogóle.
Pan sędzia Musiał (LP-RCh) za bramkę Kamińskiego winić go nie można, ale za brak rzutu karnego w 20 minucie – wręcz trzeba, bo powodów do odgwizdania było aż nadto. Kiedy jeszcze dopiszemy błędy po faulach i karanie piłkarzy kartkami nie za ich winy, tylko za własne wtopy – robi nam się przykro minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Borski (WK-TBBN) w zasadzie dobrze, bo jedna niepokazana żółta i to w samej w końcówce to wynik wręcz znakomity. Ale nieodgwizdany karny na Guzmicsu psuje całe wrażenie. Nawet jeśli jego odgwizdanie mogłoby wypaczyć wynik meczu. Minus pięć dioptrii.
Pan sędzia Złotek (LW-C) minus dwie dioptrie, bo tak drobnego spalonego mógł/powinien sygnalizować liniowy, a w polu wszystko było w granicach ligowej normy. Nie, to nie znaczy „bezbłędnie” – to znaczy „w granicach ligowej normy”.
Pan sędzia Przybył (PSz-ZL) – gdyby pan sędzia przykładał do prowadzenia meczu tyle energii i uwagi, ile wkłada w rysowanie kreseczek na murawie, świat byłby piękniejszy i umierałoby mniej małych kotków. Minus trzy dioptrie za chaos decyzyjny.
CYTAT KOLEJKI
Andrzej Strejlau: „To była próba tak zwanej lornety”
…na którą piłkarze Górnika Zabrze odpowiedzieli próbą meduzy.
Andrzej Strejlau: „Widanow to, co robi rękami, robi lepiej niż nogami”
Nic dziwnego, nogami obutymi w korki trudno jest np. dłubać w nosie, jeść pałeczkami i pokazywać figę z makiem.
Andrzej Strejlau: „Siedząc na oparciu krzesła mogłem się pomylić”
IMHO pomyłką było siadanie na oparciu.
Andrzej Strejlau: „Nie wiem, ile lat nieustępliwości w leżeniu…”
„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem”, odcinek 1637.
Remigiusz Jezierski: „Chyba jednak był mocno kopnięty… To najlepsze rozwiązanie dla tego zawodnika”
Ale z rozbiegu czy prądem?
Remigiusz Jezierski: „56% podań skutecznych Korony to oznacza, że co drugie podanie Korony jest niedokładne. Co by było, gdyby grali skutecznie?”
Proste – wtedy procent podań skutecznych byłby o wiele wyższy.
Kamil Kosowski: „Musiolik bardzo pracuje… Nie wiem, czy to dobrze”
Jeszcze zawyży poziom i koledzy przestaną go lubić…
Andrzej Strejlau: „Do prawej nogi szedł”
Wojciech Jagoda: „Rodić jak ośmiornica – jak on wyciągnął te łapy…”
Łapy to są koło Suraża – ośmiornica mamacki… pszprszm… ma macki.
Daria Kabała-Malarz: „Ktoś mi doniósł, jak to jest w szatni Legii”
Aha, to dlatego zwolniono kołcia Berga…
„POLIGON” W „USTAW LIGĘ”
Czy jest wśród graczy „Ustaw Ligę” ktoś, kto nie ma w składzie Nemanji Nikolicia?
– Ja! – zawołał w głos Koziołek, który miał maleńką, piękną bródkę.
48 punktów – tyle Nemanja Nikolic ugrał dla LZS Poligon w 12 kolejce. Zważywszy, że cała drużyna zdobywał 91 punktów, łatwo obliczyć, że punkty Nikolicia stanowiły… yyy… stanowiły… No, ławo obliczyć. Jeszcze łatwiej obliczyć jaki procentowy był wkład w punktację drużyny Flavio Paixao – Portugalczyk ma w swojej rubryczce zero, choć ja bym mu dopisał punkty minusowe za spowodowanie rzutu karnego. Prowadzone przez panią Jadzię rezerwy ugrały 76 punktów (też z Nikoliciem „na kapitanie”), za co dzielna kobieta znielubiła Vassilieva (2 pkt), Covilo (2 pkt), Frączczaka (4 pkt) i Brożka (3 pkt), a Bartłomieja Drągowskiego znielubiła bardzo i rozważa wymienienie go na Matuša Putnocky’ego.
Stan Bugu we Włodawie po 12 kolejce przedstawia się następująco: LZS Poligon awansował na 644 miejsce w klasyfikacji generalnej i 160 miejsce w lidze „poligonowej” (kod: 726135177), drużyna rezerw spadła na 837 miejsce w „generalne” i na 1353 miejsce w lidze „poligonowej”, liga „poligonowa” (kod: 726135177) wróciła na miejsce ósme, choć do lidera traci niewiele, bo zaledwie 98 punktów, więc 2276 grających w niej drużyn powinno być w stanie odrobić tęż różnicę w dwóch-trzech kolejkach… Przepraszam – 2275, bo prezes LuisVanGaal, oczywiście!,
znowu nie wybrał składu Why Always We i zarząd ligi zaczął rozważać podjęcie kroków.
– Głupich? – ucieszył się mister Putey.
Stanowczych.
W czołówce ligi „poligonowej” (kod: 726135177) wszystko po staremu: prowadzi StandartŚwięcany, przed Onda Praia, KS OTWOCK, FC KCK, AFC KFC, FC MKPW i FC Agnes, nowością w pierwszej dziesiątce jest Łask CFC KKS prezesa Michała Łakomego, liczba „poligonowych” drużyn w pierwszej dwudziestce spadła do trzech, za to w pierwszej czterdziestce wzrosła do dziewięciu, zachmurzenie małe z niewielkimi przejaśnieniami, możliwe niewielkie opady, imieniny obchodzą Aurora, Kleopatra i Witalis.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk, G.F.Darwin, Mietczyński