Reklama

Neymar naoglądał się Lewandowskiego, a Sevilla wróciła do swojego dołka

redakcja

Autor:redakcja

17 października 2015, 21:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

A jednak Sevilla wciąż pozostaje trudną do ogarnięcia zagadką. Wygrana z Rayo Vallecano może nie była jakaś szalenie zaskakująca, ale pokonanie Barcelony mogło być sygnałem o tym, że kryzys z Estadio Santiago Pizjuan został definitywnie wykopany. Niestety, nic z tych rzeczy. Dziś drużyna Unaia Emery’ego ledwie zremisowała z Eibar.

Neymar naoglądał się Lewandowskiego, a Sevilla wróciła do swojego dołka

Nazwa może nie wzbudzająca wielkich emocji, ale w pierwszych siedmiu kolejkach przegrali tylko raz, a teraz dołożyli kolejny cenny punkt. Na prowadzenie wyszli już po kilku minutach, kiedy Sergio Rico strzałem głową pokonał Baston.

Typowa Sevilla. Najpierw traci bramki, a później do samego końca goni za wynikiem. Tym razem było podobnie. Na dwadzieścia minut przed końcem wyrównał Kevin Gameiro, dając znak do ostatecznego pościgu. Niestety, najpierw Vitolo, później Konoplanka i Gameiro. Żaden z nich nie dał rady pokonać Riesgo po raz drugi. Sevilla nacierała, próbowała, ale nie wyszło z tego nic specjalnego, a remis z Eibar – abstrahując od ich niezłej formy – nikogo w Andaluzji nie zadowala. Cały mecz rzecz jasna rozegrał Grzegorz Krychowiak, ale generalnie wkomponował się w mizerię, chociaż zaliczył najwięcej przechwytów w swojej drużynie (aż cztery).

Ciut, ciut lepiej poszło Barcelonie, która przybiła piątkę z Rayo Vallecano. Na Camp Nou działo się od samego początku, a pierwszy do siatki nie trafił ani Neymar ani Luis Suarez, a Javi Guerra. I to po naprawdę ładnej akcji. Krótkie rozegranie rzutu rożnego, centra Bebe i najlepszy snajper gości otwiera wynik, wprawiając kibiców Barcy w delikatne zakłopotanie. Bebe… Pamiętacie gościa? To za niego Alex Ferguson parę lat temu zapłacił absurdalne pieniądze. Jak widać w piłkę jako-tako grać jednak potrafi. No ale to już koniec dobrych wieści dla antyfanów Barcy. Hejterzy mogą wcisnąć krzyżyk w prawym górnym rogu. Uwaga, będzie lukrowo.

Reklama

Będzie też krótko i na temat. Faul, rzut karny, Neymar, gol. I tak dwa razy. Później kilka niezłych obron Claudio Bravo i kolejne piękne wersy dzieła Brazylijczyka. Neymar po raz trzeci i Neymar po raz czwarty. Coś czujemy, że ktoś tu naoglądał się Roberta Lewandowskiego i wyraźnie się nim inspiruje! Piąta bramka to gol Suareza, asysta – nie uwierzycie – Neymara. Ostatni akord to jeszcze jedna bramka dla Rayo, ale obrona Barcelony myślami ewidentnie przeniosła się kilka godzin później i czekała na drinka z palemką w modnym klubie. Jeśli komuś nie przeszkadzała dominacja Dumy Katalonii, to obejrzał kapitalny mecz. Jeśli jest hejterem, to prawdopodobnie narzekał, że Barca zaliczyła kolejną oczekiwaną wygraną. Nam się podobało. Neymar być może jest silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Ten chłopak cały czas ewoluuje.

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...