Po świetnym początku sezonu kibice Borussii znowu musieli zacząć zastanawiać się nad dyspozycją swojej drużyny. Thomasa Tuchela już zdążono nazwać godnym następcą Juergena Kloppa, a ten przez trzy kolejne mecze zdobył ledwie dwa punkty. No i to lanie z Bayernem… Dziś jego piłkarze ograli 2:0 Mainz, więc można powiedzieć, że kryzys został zażegnany, ale przeciwnicy – niedawni podopieczni Tuchela – też mieli swoje okazje i nie byli jakoś znacznie gorsi.
Trener Borussii w Mainz spędził sześć lat. Była więc to dla niego wyprawa sentymentalna. Jego piłkarze wygrali dość pewnie, a mogli wygrać jeszcze wyżej. Rzutu karnego nie wykorzystał strzelec pierwszej bramki – Marco Reus. Pierre-Emerick Aubameyang nie poprawił znakomitego dorobku i nie udało mu się trafić po raz jedenasty w tym sezonie, ale za to zrehabilitował się idealnie, bo dwiema dość efektownymi asystami. To po faulu na nim sędzia podyktował też rzut karny. Gospodarze grali ambitnie. Sytuacje stwarzali sobie z gry, ale przede wszystkim przy rzutach wolnych. Dwa strzały minęły bramkę Buerkiego o centymetry.
Warto zwrócić uwagę, że przy obu bramkach dla BVB błędy popełniali obrońcy ekipy z Moguncji, oddając piłkę za darmo. Później kilka razy też przysnęli, ale piłkarze Tuchela najwidoczniej nie mieli dobrego dnia do zdobywania bramek. W drugiej połowie długo męczyli się, żeby wcisnąć drugiego gola. Udało się dopiero na dziesięć minut przed końcem meczu, kiedy – rzecz jasna po błędzie obrony – piłkę przejął Aubameyang i zachowując się bardzo po koleżeńsku podał ją do Mchitarjana, który ostatecznie dopełnił formalności. Trzeba dodać, że spotkanie toczyło się w szybkim, żwawym tempie. Sporo akcji, szanse po jednej i drugiej stronie. Wynik plus niewykorzystany karny być może nie do końca odzwierciedlają to, co działo się na boisku, ale mimo wszystko Borussia zasłużyła na przełamanie.
Piłkarze spisali się na medal. Jedynym, co niestety utrudniało śledzenie tego meczu, byli komentatorzy.
– Jedynym zespołem z którymi wygrali był rumuński Gas… cośtam
– Asteras Tyraspol
– ręki nie ma, ręka była przy ciele!
To tylko niektóre kwiatki. Cytując klasyka: panowie, szanujmy się.