Borussia Dortmund po raz ostatni tak boleśnie przerżnęła z Bayernem sześć lat temu. Winnych wskazać można wielu: w końcu Thomas Tuchel zdecydowanie przesadził ze zmianami w składzie, błędy przy golach popełniał Burki, fatalnie w obronie spisywali się Bender, Sokratis, Piszczek i Hummels. Najmocniej obrywa jednak ten ostatni, choć nie z powodu swojej gry. Zamiast stawać w obronie kolegów, wychodzi przed szereg i ich atakuje.
– Nie jesteśmy zaskoczeni tym, jak Bayern strzelił nam te gole. Wiedzieliśmy, że musimy uważać na długie podania Boatenga i Alaby. Mieliśmy nie dawać im zbyt wiele przestrzeni. Nie rozumiem więc, dlaczego w dwóch sytuacjach Boateng nie był pod presją i mógł dokładnie przymierzyć. Źle się kończą sytuacje, kiedy nie naciska się rywala – rozkłada na czynniki pierwsze błędy swoich kolegów Hummels.
Być może nikt nie zwróciłby na to większej uwagi, gdyby nie fakt, że to już kolejna taka sytuacja. Kilka dni wcześniej kapitan BVB wściekał się za remis z Darmstadt. Nie wściekał się jednak na siebie… – Przeciwnik był już martwy i się poddał po drugim straconym golu, a my ułatwiliśmy mu zadanie. Chyba nie chcieliśmy tego zwycięstwa. Nie wolno przecież w taki sposób bronić przy rzucie wolnym – mówił.
Tuchel, trochę zdezorientowany, odparł, że odpowiedzialność spoczywa również na Hummelsie, a takie słowa to nic innego, jak sygnał, że piłkarz pretensje ma również do siebie. Tylko, że to już był kolejny pokaz jego frustracji: dopiero co cisnął po remisie z Hoffenheim opaską kapitańską w ziemię. Miał pretensje, że Borussia nie potrafiła udokumentować swojej przewagi na boisku.
Być może dałoby się zachowanie Hummelsa zrozumieć, gdyby sam był bezbłędny. Ale w tych trzech ostatnich ligowych meczach BVB straciło aż osiem goli: on też nie jest bez winny, nie przewyższał znacząco kolegów. Zwłaszcza, że sam niedawno opowiedział o swoim kryzysie jesienią zeszłego roku – to była najgorsza runda w jego karierze, czuł się ociężały, miał nadwagę i wyglądał fatalnie pod względem fizycznym. Dlatego ten jakikolwiek brak zrozumienia może dziwić.
W związku z ostatnimi wydarzeniami, a zwłaszcza wypowiedzią po porażce w Monachium, Hans-Joachim Watzke wzywa piłkarza na dywanik. – Przeważnie wstrzymuję się z tym, co chcę powiedzieć. Jestem zwolennikiem załatwiania spraw wewnątrz drużyny. I mam nadzieję, że spojrzenie Matsa będzie podobne – sugeruje prezes klubu. A Hummels przy okazji obrywa od kibiców. Po pierwsze, oni też zwracają uwagę, że wcale nie grając lepiej punktuje kolegów. Po drugie, kapitanowi BVB nie wypada pisać przed meczem z Bayernem tweetów, że to jedna z najlepszych drużyn na świecie.