Reklama

Keylor Navas – bohater z rysą. Derby bez zwycięzcy.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 października 2015, 21:44 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nieco ponad miesiąc temu był w paskudnej sytuacji. Ostatniego dnia okienka transferowego, po południu (!) dowiedział się, że czas pakować walizki i sprawdzić, jaka pogoda jest na Wyspach. Oczywiście mógł postawić weto, zapisy kontraktowe stały po jego stronie. Oczywiście gra dla Manchesteru United też nie oznacza końca świata. Ale to ambitny i uczuciowy facet – uwielbia Madryt, uwielbia Real, a dostał potężnego dzwona od działaczy: nie jesteś już tu potrzebny. Gdy dowiedział się, że jednak zostaje, czuł żal, przyznał się nawet do łez. Ale postanowił również, że pokaże wszystkim na co go stać. Keylor Navas – bo to oczywiście o nim jest ten wstęp – znów mógł zostać bohaterem Realu, tym razem w bardzo prestiżowej potyczce z Atletico. 

Keylor Navas – bohater z rysą. Derby bez zwycięzcy.

Zabrakło dziesięciu minut do pełni szczęścia jego i kibiców Realu. W ośmiu meczach na początku sezonu puścił jedną bramkę. Tylko Sabin Merino z Athletiku Bilbao znalazł na niego sposób. I to nie tak, że do bramki mógłby zabierać sudoku, bo wolnego czasu miał pod dostatkiem. Miał okazję, by się wykazać. Łapał niemal wszystko, w tym rzut karny wykonywany przez Rubena Castro w meczu z Betisem.

Dziś, w derbach Madrytu, znów to zrobił. Obronił jedenastkę wykonywaną przez Griezmanna…

… i ciągle zachowywał czujność. Rysa na wizerunku pojawiła się dopiero w końcówce. Nie najlepiej zachował się po dośrodkowaniu Jacksona Martineza, bramkę wyrównującą zdobył Luciano Vietto. Jednak to nie był koniec emocji z udziałem bramkarza z Kostaryki. Atletico – jak to Atletico – poczuło krew i dążyło za wszelką cenę do strzelenia drugiego gola.

Reklama

Doliczony czas gry, Navas kontra Martinez. Bramkarz z Kostaryki znów skierował na siebie wszystkie światła.

Mamy lekki problem z oceną tych derbów. Początek był bardzo żywiołowy. Benzema wyprowadził Królewskich na prowadzenie, a generalnie akcja szybko przenosiła się z jednego pola bramkowego na drugie. Można było mieć nadzieję, że piłkarze stołecznych drużyn nawiążą do świetnego wczorajszego spotkania Sevilli z Barceloną. Że w jednej kolejce obejrzymy dwa hity La Liga, po których będziemy żałować, że za moment przerwa, bo już chciałoby się patrzeć na kolejne starcia.

Ale nic z tego, tempo drastycznie siadło chwilę po wspomnianym karnym. Oczywiście można było zachwycać się grą Modricia i Casemiro w środku pola, interwencjami Ramosa w obronie, który chciał zrehabilitować się po sprokurowaniu jedenastki, ale – nie takie były oczekiwania. Miała być zimna Estrella, a dostaliśmy do sączenia chrzczone piwo.

Obraz meczu ratuje końcówka, banda Cholo i ekipa Beniteza poszły na noże. A że w tego typu potyczce większe szanse niemal z automatu  przyznajemy Rojiblancos, to oni mogą kończyć ten mecz z lekkim niedosytem. Lekkim, bo wyrównanie z tak nieźle zorganizowanym Realem to też sukces.

Reklama

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Hiszpania

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
25
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...