Przed przerwą na reprezentację liga przyspiesza, więc dziś zaserwuje nam trzy spotkania. Na pierwszy rzut oka będą to dwie przystawki i wielka wieczorna uczta, jaką ma zostać starcie Piasta z Wisłą. Czy lider z Gliwic, tak jak dziewięć innych zespołów, połamie sobie zęby na podopiecznych Kazimierza Moskala? I co nas czeka przed meczem wieczoru? Postaramy się przybliżyć sprawę za pomocą pięciu szybkich pytań i odpowiedzi:
1. Czy Termalica to nadal jedynie ligowa ciekawostka?
Przed spotkaniem z Górnikiem Łęczna Piotr Mandrysz kurtuazyjnie mówił, że jego piłkarze nie są faworytem. Co więcej, on nawet uznał, że Termalica nie będzie faworytem żadnego meczu do końca sezonu. Opcje widzimy dwie – albo to zwykła kurtuazja, albo próba zdjęcia presji z zawodników. Jakkolwiek patrzeć, po lekkim falstarcie – jakim były trzy porażki w lidze i odpadnięcie z Pucharu Polski – „Słoniki” grają bardzo dobrą piłkę, jedną z najlepszych w lidze. Gdyby nie trzy pierwsze mecze, czub ligowej tabeli wyglądałby następująco:
Można powiedzieć, że żarty się skończyły. Podopieczni Mandrysza przez ostatnie dwa miesiące zagrali siedem spotkań, w których legitymują się bilansem 4-2-1. A przecież Termalica nie mierzyła się z jakimiś ogórkami, bo grali między innymi z Zagłębiem, Lechem i Pogonią u siebie oraz z Legią i Cracovią na wyjeździe. A szacunek budzi zwłaszcza dorobek ze stadionu w Mielcu. Jakkolwiek patrzeć, w starciu z mającym swoje problemy Górnikiem Łęczna faworyt może być tylko jeden.
2. Czy w Górniku Łęczna odczują brak Szatałowa?
Termalica gra dobrze i wszyscy ją chwalą, natomiast Górnik Łęczna zdecydowanie częściej jest obiektem krytyki. Znamienne jednak, że w tabeli obydwa zespoły dzieli zaledwie jeden punkt, a do ostatniej na podium Legii podopiecznym Szatałowa brakuje jedynie trzech oczek. Inna sprawa, że ostatnio w Łęcznej morale nieco siadło. Górnik przegrał u siebie z Podbeskidziem, za kartki wisieć będą Śpiączka i Tymiński, a Szatałow dwa najbliższe mecze obejrzy z wysokości trybun. Czas pokaże, jak duże będą to osłabienia, ale – przyznacie sami – atakowanie solidnej defensywy Termaliki duetem Piesio-Świerczok wielu goli raczej nie wróży.
3. Czy starcie Korony z Podbeskidziem będzie pasjonujące?
Cóż, za wiele na to nie wskazuje. Kielczanie bo niezłym początku sezonu zacięli się na dobre, od czterech meczów nie potrafią wygrać, a od trzech trafić do bramki rywala. Z kolei Podbeskidzie pozytywnie zareagowało po 0:6 z Wisłą i zmianie trenera, jednak szaleństwem byłoby zakładać, że wszystkie problemy zostały w Bielsku rozwiązane. Poza tym wychodzi nam na to, że Korona lepiej broni niż atakuje, a Podbeskidzie odwrotnie, lepiej czuje się pod bramką rywala. W normalnych okolicznościach wyglądałoby to obiecująco, a tu pachnie nam siermiężnym 0:0. I to właśnie jest najlepszy argument, by o 18 zasiąść przed telewizorem. Nasza Ekstraklasa niejednokrotnie pokazywała, że hitowo zapowiadane spotkania lubią zawodzić, a w tych teoretycznie mniej ciekawych potrafią dziać się rzeczy niebywałe. I w kontekście meczu Korona-Podbeskidzie tego się trzymajmy.
4. Czy Vacek przekona do siebie selekcjonera reprezentacji Czech?
To jest po prostu nieprawdopodobne, ale selekcjoner naszych południowych sąsiadów, Pavel Vrba zapowiedział już, że zamierza sprawdzić Vacka przed Euro 2016, o ile ten nagle nie zacznie kopać się po czole. Byłaby to niesamowita historia – z Gliwic do reprezentacji Czech. Reprezentacji, która w cuglach awansowała do mistrzostw Europy, kosztem Turcji czy Holandii. To właśnie najlepiej oddaje sytuację, jaka ma miejsce w Gliwicach, gdzie dzieją się rzeczy niezwykłe. Pierwsze miejsce w tabeli, świetna i dojrzała gra oraz piłkarze, którzy wyrastają na czołowych graczy całej ligi. Latal próbuje tonować nastroje, ale w Piaście i tak wszyscy czują, że rodzi się coś dużego. Czy ktoś będzie w stanie powstrzymać gliwicką maszynkę?
5. No właśnie, czy Wisła będzie w stanie powstrzymać Piasta?
Możliwe, bo to drużyna niewygodna dla każdego rywala i potrafiąca pokusić się o niespodziankę. Dzisiejszy mecz przypomina nam nieco układ sił z początku sezonu, kiedy to krakowianie pojechali do Warszawy zagrać z rozpędzonym liderem, który w trzech meczach wbił rywalom jedenaście goli. Wtedy legioniści połamali sobie zęby na podopiecznych Moskala, a gdyby nie arbiter, Wisła wyszłaby z tego starcia zwycięsko. I nie da się ukryć, że to właśnie panowie z gwizdkiem często bywają hamulcowymi „Białej Gwiazdy”. W lidze Piasta i Wisłę dzieli aż dziesięć oczek, jednak według naszej niewydrukowanej tabeli – która oczywiście jest tylko zabawą – dzisiejszy mecz byłby walką o pozycja lidera, bo przy ewentualnym zwycięstwie Wisła minęłaby Piasta. A to pokazuje przy okazji, że siła krakowskiej drużyny jest o wiele większa, niż wskazywałaby na to ich pozycja w lidze.
Fot. FotoPyk