Od jakiegoś czasu jasne było, że kibice Lecha Poznań mogą mieć problem z obejrzeniem meczu z Fiorentiną, bo od jakiegoś czasu w UEFA toczyło się postępowanie w sprawie okrzyków bandy półgłówków w Bazylei: „Piła, biała siła”. Dziś wreszcie podjęto decyzję, a wyrok brzmi: jeden mecz bez udziału publiczności i 200 tysięcy złotych kary. Rzecz jasna w klubie zapowiadają odwołanie, a niektórzy pocieszają się, że mogło być jeszcze gorzej, jednak nie ulega wątpliwości, iż szarpany kryzysem Lech właśnie dostał kolejny strzał między oczy.
No bo zgodnie z niedawnymi rachunkami Karola Kliczmaka pucharowy mecz bez publiczności to przeszło 1,2 miliona złotych w plecy. Czyli razem z grzywną mamy już prawie półtorej bańki. Nie będziemy wyliczać, co można za taką sumę pozyskać, bo to mija się z celem. Chyba każdy widzi, że rasistowskie zachowania kiboli wywierają coraz większe piętno na finansach i, co za tym idzie, funkcjonowaniu całego klubu.
Do niedawna sądzono, że terminarz rozgrywek grupowych Ligi Europy korzystnie się dla Lecha ułożył i ewentualną karę za zachowanie kibiców będzie można odcierpieć w tym najmniej prestiżowym starciu z Belenenses. Tak się jednak nie stało, a przez fatalną formę drużyny, kontrowersyjne decyzje zarządu oraz protest części kibiców – który przecież też ma swoje rasowe tło – spotkanie z Portugalczykami obejrzało niecałe osiem tysięcy osób i to też był cios w klubową kasę. A teraz stanie się to, na co zapowiadało się już od pierwszego pucharowego starcia w Sarajewie, czyli Lech w końcu zagra przy pustych trybunach.
Wymowne też, że w ramach kampanii STS-u Lech zagra z Bazyleą w specjalnych koszulkach z logiem akcji UEFA “Respect”. Miał to być też jeden z argumentów klubu przy odwołaniach, mówiący o zrozumieniu problemu oraz chęci podjęcia z nim walki.
Natomiast jedyne pocieszenie jest takie, że – skoro nie przyjdą na mecz z Fiorentiną – nie wywieszą kolejnej flagi z napisem „krew naszej rasy” oraz nie będą krzyczeć o „białej sile”. Odpowiedzialność zbiorowa zawsze jest krzywdząca, ale w tym przypadku może uświadomić wszystkim, gdzie leżą prawdziwe źródła problemu. Być może nie trzeba rozdzierać szat, odwoływać się i atakować bijących na alarm organizacji. Być może w Poznaniu wreszcie zrozumieją, że nawet po uporaniu się z problemami piłkarskimi, z pewną grupą ludzi po prostu nie osiągnie się sukcesu w Europie. Przeciwnie, razem z nimi można polecieć wyłącznie w przepaść.
Fot. FotoPyK