Jeszcze niedawno mogliśmy uśmiechać się szeroko na myśl o dwóch prawych obrońcach regularnie grających w Bundeslidze. Z jednej strony Łukasz Piszczek w Dortmundzie, z drugiej – Paweł Olkowski w FC Koeln. Tylko że teraz ten pierwszy ma problemy ze zdrowiem i czeka go prawdopodobnie ławka, a drugi zbiera mocno po głowie.
Nawet prasa nie ma już wątpliwości, że Piszczek u Thomasa Tuchela będzie miał ogromne kłopoty, by występować regularnie. Nowy trener BVB chce stawiać na piłkarzy bardziej technicznych, a Polak do nich nie należy. Zresztą, pod jego nieobecność z powodu urazu bardzo dobrze na prawej stronie defensywy wygląda Matthias Ginter. Piszczek, jak już wróci, to ma wracać na ławkę.
Co innego Olkowski. On dziś jest jedynym możliwym wariantem Petera Stoegera i, niezależnie od aktualnej formy, grać musi. Polak przyszedł do Koeln rok temu, wygryzł ze składu doświadczonego Miso Brecko, kapitana zespołu. Ten, zrezygnowany w końcu poprosił w klubie o transfer. Nie widział możliwości, by odzyskać pierwszy plac. – Brecko był wcześniej pewniakiem do gry, bo nie miał realnego konkurenta – pisał swego czasu Kicker.
Ale teraz po transferze Słoweńca, bez rywala został Olkowski. W klubie mówili, że może i dodatkowy piłkarz by się przydał, ale dopiero na wypadek problemów zdrowotnych naszego rodaka.
Tylko, że ten już teraz gra słabo. Na inaugurację został zmieniony po nieco ponad godzinie gry, bo nie dawał sobie rady z Filipem Kosticiem ze Stuttgarru. Zaraz potem oberwał za mecz z Hamburgerem SV, a w miniony weekend jego Koeln przegrało we Frankfurcie z Eintrachtem 2:6. Z Polakiem, który m.in. od Bilda dostał najniższą możliwą notę, bawił się Luc Castaignos. – To był najgorszy mecz Polaka w FC Koeln – nie owijał w bawełnę koloński Express.
Obejrzeliśmy skrót meczu i tak na nasze oko: Olkowski był zamieszany we trzy z sześciu goli dla Eintrachtu. Raz przegrał wspólnie z kolegą, choć bardziej tamten był winien, walkę o główkę, z której padł gol. Potem się nie wrócił za rywalem, będąc kilkadziesiąt metrów za nim, no i nie zablokował dośrodkowania, po którym padła bramka. Generalnie, Polak przy sześciu trafieniach był wszędzie, tylko nie tam, gdzie powinien.
Zresztą, wystarczy odkurzyć jego noty z tego sezonu. Za Stuttgart – 5, za Wolfsburg – 4, za HSV – 6, no i za Eintracht – 6. To najniższa średnia ocen od Bilda nie tylko w Koeln, ale i… całej Bundeslidze.
Selekcjonerze, sygnalizujemy problem!