Nawet Kazachowie. NAWET Kazachowie. W sumie nie wiemy nawet jak ugryźć ten tekst, skoro każde, absolutnie każde zdanie dotyczące dzisiejszego meczu APOEL-u z FC Astaną jest jak cierń prosto w serca polskich kibiców i ogółem naszego środowiska futbolowego. Stało się. Po prawie dwudziestu latach prób daliśmy się wyprzedzić już nie tylko wszelkiej maści Artmediom Petrzałka, ale nawet Kazachom z Astany. Tak, z tego Kazachstanu, z którego mamy ściągać najbiedniejszych Polaków, by powrócili na łono Ojczyzny.
Ciężko to skomentować, tym bardziej, gdy Basel zaprezentowało się w czwartej rundzie dość mizernie. Nasz mistrz okazał się z tektury, ale to pół biedy. Okazało się bowiem, że nawet będąc z tektury da się wejść do raju, finansowego i sportowego.
Jasne, w Astanie wszystko sowicie podlali ropą i pieniędzmi, możecie o tym przeczytać TUTAJ. Ale i tak, kurwa, do jasnej cholery, to Kazachstan. Oni wyeliminowali APOEL, my nie potrafimy, ani APOEL-u, ani innych potęg z tej ligi. Mimo że pozornie Ekstraklasa poszła do przodu, takie zdarzenia jak ten dzisiejszy zwycięski remis Astany czy awans Szwedów oraz – kolejny – Białorusinów… No, szkoda gadać. Zwyczajnie, po ludzku.
Kronikarze zapiszą – na 1:0 strzelił Stilić, wyrównał Nemanja Maksimović, na sześć minut przed końcem. Prowadzenie z pierwszego spotkania udało się więc obronić. Nie trzeba było żadnej dogrywki, nie trzeba było karnych. Ot tak, po prostu, Kazachowie pokonali Cypryjczyków i są w niebie. Zresztą, jak to w ogóle brzmi. Kazachowie Cypryjczyków.
Nie no, bez żartów. Probierz miał rację, jesteśmy śmieszni.
*
Hiszpanie mają pięć drużyn w fazie grupowej Ligi Mistrzów, Anglicy – cztery, a w bezpośrednim meczu pomiędzy Niemcami a Włochami ci pierwsi też już cztery. Bayer Leverkusen, po niewygodnym 0:1 w Rzymie, bez większych problemów odrobił straty z niezłą nawiązką.
Ale to nie był dla Aptekarzy łatwy mecz. Po 40 minutach mieliśmy bezbramkowy wynik, kilka przebłysków ze strony Calhanoglu i tylko jeden celny strzał. I tuż przed przerwą 21-latek z Turcji otworzył worek z golami. Nie, nie uderzeniem z rzutu wolnego, bo z tego go znamy i tych, które znalazły w Bundeslidze drogę do siatki, oddał już 22 (w tak młodym wieku!). Dzis Calhanoglu najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym, które samo stworzyło sobie Lazio. W jednej z akcji gospodarzy, kiedy ci stracili panowanie nad piłką, fatalny błąd popełnił de Vrij: zupełnie niespodziewanie i niepotrzebnie czekał aż futbolówkę przejmie bramkarz, a przejął Kiessling. Kilka sekund później cały stadion znalazł się w euforii.
Lazio po przerwie myślami było chyba jeszcze w szatni albo przy tym, co wydarzyło się tuż przed nią. Wystarczyły trzy minuty, by daleko piłkę wybił Leno, gospodarze wygrali walkę w powietrzu, Bellarabi ruszył skrzydłem i dograł do Mehmediego. A ten, przy zbyt biernej postawie defensorów, podwyższył wynik. Ośmiu minut potrzebował z kolei Mauricio, by skompletować dwie żółte kartki i pożegnać się z boiskiem. Przy okazji zminimalizował szanse Lazio na awans – goście potrzebowali gola na wyjeździe, grając w dziesięciu, w ciągu dwudziestu minut.
Podopieczni Stefano Pioliego nie byli już nawet w stanie zagrozić Niemcom. Brakowało im sił, nie mieli pomysłu na odrobienie strat. Było widać, że to nie jest ich mecz, że są dalecy od optymalnej dyspozycji. A to, co zademonstrował Mauricio, te indywidualne błędy w defensywie wymagały jeszcze większego wysiłku. Leverkusen robiło swoje – kontrolowało boiskowe wydarzenia.
I jak to w takich sytuacjach bywa, osłabione już Lazio zaczęło atakować odważniej i odważniej, a skupiony w tyłach Bayer w końcu przejął piłkę, ruszając z kontrą. Brandt w samej końcówce meczu stanął sam na sam z bramkarzem i, korzystając z najbardziej znienawidzonego zagrania na konsoli, wystawił patelnię nadbiegającemu koledze. 3:0. Lazio na kolanach, Lazio bez fazy grupowej Champions League już ósmy sezon z rzędu.
*
Problemów nie miał za to Manchester United, który przewiózł się po rywalach na ich terenie 4:0. Hat-tricka ustrzelił Rooney, generalnie “Czerwone Diabły” przejechały się po Belgach jak za najlepszych lat kadencji Fergusona. Na 5:0 mógł jeszcze sieknąć Hernandez z karnego, posiadanie piłki na poziomie 62%… Czego chcieć więcej? Swoją drogą – dziś rocznica remisu ŁKS-u z United w eliminacjach do Ligi Mistrzów 1998/99. No wybaczcie, od razu widać, że łodzianie wciągają Brugge nosem.
*
Pewnym pocieszeniem i ukojeniem w bólu może być dość zaskakujące odpadnięcie z gry Sportingu Lizbona. Przed przerwą – 1:0 w Moskwie, komfortowe prowadzenie w dwumeczu 3:1. Po przerwie… Masakra. Dwa gole Doumbii, jeden gol Musy na pięć minut przed końcem. Awans CSKA sensacją wprawdzie nie jest, ale utrata trzech goli w połowę boli pewnie mniej więcej tak jak brak swojego reprezentanta w fazie grupowej przez… Kogo my oszukujemy. Nic nie boli tak, jak brak swojego reprezentanta w fazie grupowej.
*
Do tego tradycyjnie w grze zostaje BATE. Białorusini przegrali wprawdzie z Partizanem, ale nie stracili gola u siebie. 2:1 ich urządzało i znów są w Lidze Mistrzów. Pięknie…