Reklama

Wolfsburg się męczy, a Tytoń bardzo źle zaczyna przygodę z Bundesligą

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 sierpnia 2015, 19:57 • 2 min czytania 0 komentarzy

Porównywanie Wolfsburga do Bayernu czas zacząć. Wicemistrz kraju, zdobywca Pucharu Niemiec i Superpucharu, w dodatku właśnie po bezpośrednim meczu z Bawarczykami, musi teraz zmierzyć się z opinią kandydata numer 1, by tytuł po raz czwarty nie trafił do Monachium. Ale pierwszy z 34 kroków podopiecznych Dieter Heckinga wypadł niezbyt przekonująco.

Wolfsburg się męczy, a Tytoń bardzo źle zaczyna przygodę z Bundesligą

Wolfsburg dziś wygrał, dobrze też zaczął mecz – od dwóch szybkich ciosów, najpierw ze strony Perisicia, potem Dosta. Rzecz w tym, że chwilę później odpowiedział Eintracht Frankfurt golem Reinartza, a w międzyczasie Seferović trafił z minimalnego spalonego. Przez większość czasu, właśnie przy rezultacie 2:1, obie drużyny grały jak równy z równym. Wolfsburg w wielu momentach mógł czuć zagrożenie, bo sam na to zagrożenie pozwalał. Nie było parcia, by ten wynik podwyższyć i zyskać większy sposób, piłkarze raczej woleli to minimalne prowadzenie utrzymać. Z ataku pozycyjnego wychodziło niewiele, indywidualnych przebłysków De Bruyne też nie odnotowaliśmy. Belg rozczarował, został zmieniony jako pierwszy, być może myślami był przy ofercie z Manchesteru City.

Podopieczni Heckinga wyglądali dziś tak, jakby byli w środku ciężkiego sezonu. Wyglądali jak Borussia Dortmund, która swego czasu z nieco słabszą kadrą walczyła na trzech frontach i minimalnym nakładem sił grała o zwycięstwa w lidze. Mecze w kolejnej rundzie Pucharu Niemiec i fazie grupowej Champions League dopiero przed Wolfsburgiem, dlatego dziś o konkretną wymówkę ciężko. Sam Hecking był mocno niepocieszony, niezbyt uśmiechnięty, mocno zamyślony. Wie, że do samego końca musiał drżeć o korzystny wynik, bo choćby Seferović mógł w ostatniej chwili wyrównać.

Ciężko po jednym spotkaniu wyciągać pochopne wnioski, ale to z pewnością nie był jeszcze ten Wolfsburg, który sięgnął po wicemistrzostwo i który chcielibyśmy co tydzień oglądać.

Nie będziemy owijali w bawełnę: chcielibyśmy oglądać też innego Przemysława Tytonia. Ponad dwanaście lat czekaliśmy na mecz polskiego bramkarza w Bundeslidze, ostatnim był Jakub Wierzchowski, a dziś – wierzcie nam – przesadnie dumni być nie mogliśmy. To Polak w niegroźnej sytuacji i zupełnie niepotrzebnie sfaulował w polu karnym Antonio Modeste, a po chwili wykonywaną przez niego „jedenastkę” powinien obronić. Gdyby tego było mało, puścił jeszcze dwa gole, choć w obu tych sytuacjach był już bez szans.

Reklama

Nie ma jednak większego przypadku w tym, że Bild za dzisiejszy mecz Stuttgartu z FC Koeln przyznał tylko trzy noty „5”. Otrzymali je m.in. wspominany Tytoń i Paweł Olkowski. Drugi z Polaków popełniał błędy w defensywie i źle się ustawiał, niewiele wniósł też do gry ofensywnej.

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
8
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Niemcy

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Komentarze

0 komentarzy

Loading...