Reklama

Dwie akademie, najnowsze boiska. Villarreal inwestuje w przyszłość.

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2015, 15:18 • 4 min czytania 0 komentarzy

„Wzór” – tak o Villarreal pisze dziennik „El Pais”. Zawsze zarabiają, zyski przeznaczają na infrastrukturę, a na boisku zachwycają zorganizowaną kreatywnością. Do tego znowu zagrają w europejskich pucharach, a teraz stawiają nową akademię piłkarską. Wszystkiemu przeczy jednak transfer Roberto Soldado. Po co klubowi 30-letni napastnik za 15 milionów euro?

Dwie akademie, najnowsze boiska. Villarreal inwestuje w przyszłość.

Najpierw była wielka rozpacz. Trzy lata temu Villarreal, uczestnik Ligi Mistrzów, spadł z ligi. Klub żegnał się z La Liga płaczem i zgrzytaniem zębów. Po roku powrócił, z umiarkowanymi nadziejami, dużą pokorą, ale z kapitałem niemierzonym w pieniądzach – stabilizacją. „Żółta łódź podwodna” zrobiła to, o czym marzą wszystkie kluby, które zostają wyrzucone z elity – doszło do oczyszczenia. Sprzedano najdroższych zawodników, pozbyto się długów, sięgnięto po zawodników z akademii. Do tego prezydent Fernando Roig odrzucił ofertę wsparcia ze strony samorządu tłumacząc, że priorytety są większe. I sam zaczął wspierać społeczność, oferując karnetowcom, którzy stracili pracę darmowe wejściówki na cały sezon.

Początki były trudne – w połowie sezonu Villarreal pałętał się w środku tabeli w Segunda Division i zmienił trenera. Przyszedł Marcelino, który choć na starcie pracy przegrał 0-5 z rezerwami Realu Madryt, to później doprowadził do awansu. Punktów nie zdobył tylko w dwóch spotkaniach na zapleczu ekstraklasy. Jak pisała gazeta AS, choć zawodnicy podczas treningów stracili w sumie 56 kilogramów, to w większości zwiększyli masę mięśniową. Przełożyło się to na grę, na realizację filozofii trenera. – Lubię dynamiczną piłkę, szybką. Żeby był atak, kontratak. Chcę, żeby mój zespół zawsze szukał okazji do odbioru piłki – streszczał to trener w rozmowie z uefa.com.

Villarreal wrócił do La Liga i w pierwszym sezonie wybiegał, wyatakował i wykontrował sobie grę w Lidze Europy. Tam zaszedł do 1/8 finału, w lidze zajął to samo co rok wcześniej szóste miejsce. Ważniejsze było jednak to, że po dwóch latach spędzonych w elicie udało się kogoś wypromować. Za 20 milionów euro do Atletico przeszedł Luciano Vietto, który w Villarreal grał przez rok. Jego transfer przyniósł 15 milionów zysku. Odeszli też Ikechukwu Uche i Giovani dos Santos.

Pieniądze z transferów klub inwestuje. Ma zamiar zbudować drugą akademię piłkarską, w ramach współpracy z 37 klubami z okolicy. Jedną już ma – powstała w 2002 roku. 70 tys. metrów kwadratowych, pięć boisk, w tym trzy z naturalną trawą. Do tego akademicki standard: biblioteka, nauczyciele, siłownia, odnowa biologiczna. Wszystko, czego trzeba.

Reklama

11897021_10206618451152312_1447357550_n-2

No, prawie wszystko, bo znikąd potrzeba powstania kolejnej, poza miastem, się nie bierze. Do tego wydano 900 tys. euro na najnowszej generacji murawę na stadionie El Madrigal, na rezerwowym Mini Estadi i na boisku treningowym pierwszej drużyny. A wszystko to w miasteczku, w którym mieszka prawie 50 tys. ludzi. Jedna czwarta z nich ma karnety na mecze zespołu. Ten klub to najważniejsza rzecz w okolicy. Poza lotniskiem, które urosło do rangi symbolu kryzysu w Hiszpanii. Zbudowane za 150 mln euro przez cztery lata nie obsługiwało żadnych lotów. W tym roku w końcu zaczęło, ale latali stamtąd tylko piłkarze Villarreal. Lotnisko Castellon to w końcu sponsor klubu, ale nie zarabia w ogóle. To może się zmienić, bo za niedługo przylatywać z Anglii ryanairem mają też turyści.

Oczywiście zarobione pieniądze nie zainwestowano tylko w infrastrukturę. Ściągnięto na wypożyczenie Leo Baptistao (Atletico) i bramkarza Areolę z PSG. Do tego przyszedł ofensywny duet z Malagi – Samuel i Samu Castillejo. Ale bank Villarreal chce rozbić dla Roberto Soldado i ściągnąć go z Tottenhamu za około 15 milionów euro.

A to przeczy temu, w co klub wierzy i inwestuje. Z jednej strony mamy opowieści o patrzeniu w przyszłość i akademii, z drugiej jest Soldado, który w Anglii odbił się od ściany – w dwa lata w lidze zdobył tylko siedem bramek, ale ledwie trzy z gry. Ewidentnie mu nie szło – pudłował w najprostszych sytuacjach, a z czasem grał już coraz rzadziej. Przyczyną mogły być problemy pozaboiskowe. Kilka miesięcy po przyjeździe do Londynu okazało się, że spodziewająca się dziecka jego żona poroniła. Co gorsza, Soldado nie mógł o tym z kolegami z szatni porozmawiać, bo po angielsku mówił słabo. Spory przeskok jak na piłkarza, który w Valencii był rozmownym kapitanem.

Dlatego od dłuższego czasu dążył do powrotu do Hiszpanii. Tam go rozumieją, tam czuje się najlepiej. I znowu ma zdobywać bramki, choć przez ostatnie dwa lata wyglądał tak, jakby zapomniał jak się trafia do siatki.

Gdzie więc logika w tym transferze? W twardym stąpaniu po ziemi. W Villarreal wierzą, że ich droga patrzenia w przyszłość przyniesie sukces, ale nie zapominają, że są też cele na najbliższy sezon. Takie jak zwykle – awans do europejskich pucharów, promocja piłkarzy. Choć w Soldado wątpi wielu, to posucha na rynku napastników powoduje, że Hiszpana wziąć trzeba. Bo o ile inwestycja w 30-latka to duże ryzyko, to o wiele większym jest brak gry w LE. Bez Soldado, a dokładniej jego bramek, może nie być 20 milionów euro za kolejnego Vietto. I koło się zamyka.

Reklama

I paradoksalnie ten wzór zarządzania pokazuje, że czyste inwestowanie w przyszłość i infrastrukturę nie istnieje. Trzeba też wydawać na teraźniejszość.

JACEK STASZAK

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

0 komentarzy

Loading...