Reklama

Walka o Pedro jako dowód słabości Premier League?

redakcja

Autor:redakcja

11 sierpnia 2015, 16:07 • 4 min czytania 0 komentarzy

We wtorek wieczorem wszystkie oczy zwrócone będą na Lionela Messiego, trochę polskich zerknie czasem na Grzegorza Krychowiaka, ale całkiem sporo rzuci też od czasu do czasu spojrzenie na Pedro Rodrigueza. To on ma zastąpić chorego na świnkę Neymara i to on, zdaniem mediów, może niebawem ruszyć na podbój Premier League. Manchester United i City stać na wydanie 30 milionów euro, a tyle wynosi klauzula w kontrakcie zawodnika. Jeśli Anglicy tyle zapłacą, to decyzja o odejściu zależy już tylko od samego skrzydłowego.

Walka o Pedro jako dowód słabości Premier League?

To dobry piłkarz. Oczywiście najlepsze momenty miał wtedy, gdy trenerem Barcelony był Pep Guardiola i na skrzydle potrzebny był ktoś, kto potrafi poświęcić się dla drużyny, wie jak dostawić nogę, w którym miejscu ma się znaleźć, gdzie wbiec, jak założyć pressing. Człowiek stworzony do tego, by robić miejsce Messiemu. Tak jakby cała jego piłkarska edukacja w La Masii była przygotowaniem do tamtych meczów. Gdy jednak w Barcelonie zaczęto doceniać dryblerów, Pedro został zdegradowany do roli piłkarza potrzebnego przede wszystkim do rotacji. Nic więcej, nic mniej – grywał w pierwszym składzie przeciwko słabszemu rywalowi, tylko wstawał z ławki przy silniejszym.

O zaletach skrzydłowego wypowiadali się ostatnio Thierry Henry i Christo Stoiczkow. Pierwszy twierdził, że to dla United byłby znakomity transfer, drugi przestrzegał Pedro przed odejściem do Louisa van Gaala, bo ten niszczy piłkarzy. Do tego stwierdził, że w życiu by go nie sprzedał, bo to uosobienie barcelonizmu, a klub pieniędzy nie potrzebuje.

No właśnie – Barcelona nie musi Pedro sprzedawać. Dla niej najlepiej byłoby, gdyby skrzydłowy wciąż w klubie pozostał, bo zawsze może się przydać „na zaś”. Na takie wypadki jak na przykład choroba jednego z podstawowych napastników. No ale taka rola zawodnikowi może nie odpowiadać, to normalne. A że zgłasza się Manchester United, to sprawa pozostania taka łatwa nie jest. I to Manchester United, który bardzo tego piłkarza potrzebuje, traktuje jako brakujący element układanki ofensywnej w drużynie, która ma walczyć o mistrzostwo Anglii i grać w Lidze Mistrzów. Louis van Gaal chciałby go już mieć w składzie na piątkowy mecz z Aston Villą. A mowa o rezerwowym Barcelony.

Tylko rezerwowym, bo mimo oczywistej przewagi finansowej, Anglicy nigdy nie ściągną Messiego, Suareza czy Neymara. Plotki o przejściu Cristiano Ronaldo albo Garetha Bale’a do Premier League istnieją tylko dlatego, że oni wcześniej już w Anglii grali. Poza zasięgiem, do czasu gdy Real uzna, że ma lepszych, są też pewnie Isco, James Rodriguez czy Karim Benzema. Jak pisał Barney Ronay z „Guardiana”, Arda Turan wolał pół roku spędzić tylko na treningach w Barcelonie, niż grać gdzie indziej, bo tak ten klub kusi. To, że Ivan Rakitić czy Toni Kroos zdecydowali się na Hiszpanię niż Anglię, nikogo już nie zdziwiło, a teraz Arturo Vidal wybrał Bayern Monachium. Gary Neville z kolei mówi, że do Anglii przechodzą tylko ci, którzy przez najlepszych są wypychani – Angel di Maria i Mesut Ozil odeszli z Realu, żeby zrobić miejsce droższym piłkarzom. I zrobili to niechętnie. Pewnie podobnie jak Cesc Fabregas.

Reklama

Kto ostatnio przyszedł do Premier League jako ustabilizowana piłkarska gwiazda? Sergio Aguero? Może jeszcze Yaya Toure czy Diego Costa. Owszem, jest Bastian Schweinsteiger, ale tu mówimy o pomocniku wchodzącym w ostatnie lata kariery. Reszta kasy wydawanej przez angielskie kluby idzie w piłkarzy pokroju Morgana Schneiderlina, Fernando czy Williana. Nie są to przeciętniacy, ale żadni z nich piłkarze wybitni. Nie takimi szturmuje się Ligę Mistrzów.

Tyle mówi się o olbrzymich transferach, o wielkiej jakości, którą oferuje Premier League, ale europejska rzeczywistość piłkarska te wszystkie bajania weryfikuje. Manchester City od Barcelony dostaje bęcki kategorii ciężkiej, Arsenal potyka się już na Monaco, a Chelsea w starciu krezusów nie radzi sobie z grającym w dziesiątkę Paris Saint-Germain. Jednocześnie miliony funtów spływają teraz na kluby pokroju West Hamu czy Stoke City (najwięcej zwycięzców Ligi Mistrzów w Premier League, czyli: Marc Muniesa, Marko Arnautović, Bojan Krkić, Ibrahim Afellay i zaraz Xherdan Shaqiri – o ironio) i znowu zaczyna się mówić o piłkarskiej potędze.

Ale ta piłkarska potęga nie rywalizuje z Barceloną, Bayernem czy Realem o piłkarzy, tylko między sobą, bo zdecydowana większość najlepszych przejdzie do tych superklubów niż do Anglii. Premier League może tylko ściągać, co prawda wciąż wartościowe, ale jednak okruchy z pańskiego stołu. I dlatego przegrywa w Lidze Mistrzów.

– Wydajemy bardzo dobre pieniądze na przeciętniaków i szalone liczby na dobrych. Ale wciąż nie mamy prawdziwej elity – tak pisze Gary Neville. I to chyba najlepsze podsumowanie obecnej bańki transferowej w Anglii.

A Pedro? Jeśli przejdzie do United albo City, może stać się gwiazdą ligi, może nawet być jednym z najlepszych strzelców. Może doczeka się własnej przyśpiewki. Ale tę śpiewać się będzie raczej na stadionach całej Anglii, a nie obiektach, na których rozgrywa się finały LM.

JACEK STASZAK

Reklama

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

0 komentarzy

Loading...