Ledwo zdążyliśmy się z nimi pożegnać, a już są z powrotem w Ekstraklasie. Na początku czerwca zawodnicy Bełchatowa i Zawiszy okazali się zbyt słabi, by sportowo utrzymać się w lidze, lecz miesiąc później powrócili tylną furtką, poprzez podpisanie kontraktów z innymi klubami. Chciałoby się zapytać – kto zatem poniósł największą karę za żenujące występy zdegradowanych piłkarzy, skoro większość z nich znowu gra na najwyższym poziomie rozgrywkowym? Ciężko stwierdzić, ale z pewnością nie byli to sami zawodnicy.
Aktualnie do Ekstraklasy wróciło już piętnastu piłkarzy z obydwu relegowanych drużyn, a przypominamy, że okienko transferowe trwa w najlepsze. Jeśli chodzi o Bełchatów, to Basta i Późniak trafili do Łęcznej, Trela do Korony, Mak do Lechii, Mójta i Zubas do Podbeskidzia, a Zbozień do Zagłębia. Piech pojawił się na treningu Legii, obecnie dochodzi do zdrowia po urazie. Natomiast z Zawiszy wyrwali się Sandomierski i Wójcicki, którzy przeszli do Cracovii, Świerczok odszedł do Łęcznej, Barisić do Piasta, Kaczmarek (on akurat nie miał udziału w spadku) do Podbeskidzia, Ziajka do Termaliki, a Pawłowski powrócił do Lechii. Przypadki Maka i Wójcickiego potrafimy jeszcze zrozumieć, bo to nieźli piłkarze, ale z resztą mamy już zdecydowanie większy problem.
Jakkolwiek patrzeć, piętnastu piłkarzy, w czerwcu bardzo smutnych, ponownie z dumą reprezentuje Ekstraklasę. Do tej grupy – roboczo nazwijmy ich odrzutami rzędu pierwszego – należy doliczyć też Tiago Valente (Lechia), który na półrocznym wypożyczeniu zdążył spaść z ligi portugalskiej, Marcela Gecova (Śląsk) zdegradowanego do drugiej ligi rumuńskiej, Adama Kokoszkę (też Śląsk) relegowanego z Rosji i – uwaga, uwaga – Rafaela Crivellaro (Wisła), wyrzuconego do drugiej ligi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Chcąc nie chcąc, musimy tu też wspomnieć o młodziutkim Lukasie Haraslinie z Lechii, który w zeszłym sezonie dwa razy wszedł na końcówkę meczu Parmy, która spadła do Serie B. Razem mamy więc dwudziestu piłkarzy, wyplutych przez Ekstraklasę lub inne ligi zagraniczne, którzy w obecnym sezonie będą nas raczyć swoimi występami. Nic, tylko przyklasnąć naszym działaczom.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego w ogóle wprowadziliśmy kategorię odrzutów rzędu pierwszego. Głównym powodem jest kategoria odrzutów rzędu drugiego, czyli gości, którzy w zeszłym sezonie spadli z drugiego poziomu rozgrywek na trzeci. Nie, to nie jest żart, tacy ludzie również niedawno dostali angaż w Ekstraklasie. Najlepszym przykładem jest tu Krystian „Usain” Nowak, który kilka tygodni temu, po rozegraniu 29 spotkań, zleciał z Widzewem w otchłań drugiej ligi, a w miniony weekend – chyba w ramach nagrody – wystąpił w blasku fleszy przy Łazienkowskiej. Jaki to był występ, wszyscy pamiętamy.
Kolejny taki przypadek, to – nie mogło być inaczej – Sebastian Przyrowski, który wiosną rozegrał w GKS-ie Tychy czternaście spotkań, przepuścił 23 bramki i również poleciał do II ligi. Po tak spektakularnej rundzie kilka klubów Ekstraklasy rozpoczęło zażartą walkę o Przyrosia, by ostatecznie działacze Górnika wydarli go z gardła przedstawicielom Zagłębia. Z kolei sam Sebastian już w swoim pierwszym meczu w barwach zabrzan pokazał, dlaczego ściąganie spadkowiczów z I ligi nie musi być najlepszym pomysłem.
Do grupy odrzutów rzędu drugiego zaliczamy też byłych piłkarzy Pogoni Siedlce, która co prawda po zaciętych barażach utrzymała się w pierwszej lidze, ale bez wycofania się z rozgrywek Floty zostałaby relegowana. Tutaj mamy dwóch delikwentów – Andrzeja Witana (w poprzednim sezonie, spadł też z Zawiszą), który trafił do Termaliki i Cezarego Demianiuka, który wylądował w Gliwicach.
Do trzeciej ligi w Anglii i Włoszech zlecieli też odpowiednio Tomasz Cywka (sześć meczów) oraz Mateusz Lewandowski (jedenaście spotkań), jednak poziomu Championship i Serie B nie ma nawet co porównywać z naszą I ligą. Co innego przypadek Celestina Lazarusa z Podbeskidzia, który w zeszłym sezonie – po rozegraniu 24 spotkań – spuścił FK Bodvę do trzeciej ligi słowackiej. Tym samym Nigeryjczyk prowadzi w naszym konkursie imienia Patryka Rachwała i Mateusza Żytki na największy odrzut trwającego okienka transferowego.
Szczęśliwie odrzutów trzeciego stopnia jeszcze nie zaobserwowaliśmy, ale znając naszą ligę, nawet to by nas nie zdziwiło. Jakkolwiek patrzeć, naliczyliśmy aż 27 piłkarzy – w tym dwóch z Pogoni Siedlce – którzy zasilili Ekstraklasę tuż po sportowej degradacji. Nasuwa się niepokojący wniosek, że jedną z najszerszych dróg do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce jest… spadek z ligi.
Ciekawe też, czy któryś ze spadkowicz na tyle rozsmakował się w spadaniu, że spróbuje powtórzyć tę sztukę także w trwającym sezonie. Nie będziemy ukrywać, że swoje typy już mamy.
Fot. FotoPyk