Zawsze podejrzewałem, że jesteśmy krajem kretynów – stąd moja teoria o „górnych 3 procent”, jedynych którzy mają zdolność uczenia się i pojmowania. Teraz muszę zdanie zaostrzyć – jesteśmy krajem debili. Na to wskazuje… Hm… Nie, nie obecność 50 tysięcy ludzi na Stadionie narodowym, na seansie uzdrowicielskim, ale spis chorób, które leczono – białaczka, rak, niepłodność, AIDS, pęcherzowe oddzielanie naskórka, śmierć kliniczna, grypa i przeziębienie, alergia, depresja, zaburzenia seksualne, schorzenia urologiczne, uzależnienie od masturbacji, uzależnienie od narkotyków, duchowe zniewolenia, problemy finansowe. I to wszystko za 50 złotych, za podniesieniem rąk na hasło medium z Ugandy, ojca Bashobory…
Natychmiast pomyślałem – skromna ta oferta. Gdyby dopisać jakieś kwestie sportowe: podnosisz ręce i trafiasz w okienko, bronisz karne, zdobywasz mistrzostwo…
Ale czy wtedy wierni z jednego sektora, powiedzmy z Warszawy, nie zaatakowaliby sektora z Łodzi, żeby tych rąk tak ochoczo nie podnosili?
Normalnie, gdybym ja rządził, tacy ludzie jak Bashobora byliby aresztowani niczym fałszywi aktorzy w Huckelberry Finnie, i wytarzani w smole i pierzu…
Bo oszustów jest tak wielu, ale i dających się oszukać – miliony.
Gdy byłem w wojsku, uzdrowicielem był Harris, a u nas w jednostce aż dwóch – Harris Duży i Harris Mały. Szedłem na wartę, badanie – Harris pyta co mi jest że zgłosiłem się jako chory…
– Bolii mnie serce.
– Gdzie?
– A tu (pokazuję na serce).
– Jest zdrowe! Serce jak boli, no to tu ! (on pokazuje na gardło).
Po piętnastu sekundach jestem uleczony, i następny!
U mojej babci na wsi wierzono w uzdrowienia Matki Boskiej. I pokazują mi pocztówkę, na której widać Maryję, a wokół niej trzy kropki. I napis – wpatruj się w nie, zerknij na jasne Niebo, zostaniesz uzdrowiony!
Patrzę na te kropki i czaję o co chodzi – zarys obrazu w oku… Patrzę w Niebo…
– I co pan widzi? Co pan widzi?
– Damę z łasiczką (żartuję, to znany obraz Leonarda).
– Coooo?
– Nooo, taka kobietę ze zwierzątkiem…
– Ludzie! Temu z Warszawy pokazała się Święta Teresa! Bo ona na obrazach zawsze ze zwierzątkiem!
Boże, gdybym wam wyliczał uzdrowicieli – tysiące. Kaszpirowski najbardziej zabawny – liczył do dwudziestu, adin, dwa, tri… Nie nadążał z liczeniem, nagrywał na taśmy video. Te kopiowano, zatem ogłosił – tylko liczenie na taśmach z hologramami ma moc uzdrawiającą!
Był dowcip – przychodzi kaleka bez nóg. Adin, dwa, idi!
Kaleka odrzuca kule i… idzie!!!
Następny pacjent.
– Co ci jest?
– Mmmam ppollippa w nosie…
– Adin, dwa, tri… A teraz mów!
– Tttten kkalleka się wypierdolił!
Jezu, tu to widzisz i nie grzmisz, pełny stadion ludzi wierzący w cuda, niczym na piłce, ale tu o poważne sprawy chodzi. Często szkodliwe – zarzucenie zalecanego leczenia na rzecz placebo. Tego, z czego śmialiśmy się podczas Pucharu Narodów – wdeptywania w krowie łajno, rozkruszanie pod bramką spalonego koguta… Niby folklor, ale Bashobora używa symboli chrześcijańskich, które nie powinny być ośmieszane.
Na stadionie zbudowanym i sponsorowanym (PGE) za moje pieniądze.
Spektakle na poziomie Dyzmy i modlitw do Wielkiego Trzynastego – ale tam chodziło o zaruchanie wiecznie niedojebanych hrabianek, a nie naigrywanie się z chorych ludzi. Czasem na głowę.
W Afryce to się sprawdza. Kolega ze studiów napisał książkę o cudach w Lourdes. I porozmawiał z szefem medycznym tamtejszego uzdrowiska, nazywają go „doktorem od cudów”. I on opiera się na statystykach. Mianowicie – uzdrowień, faktycznych, było kilka, kilkanaście przez sto lat, mimo milionów pielgrzymów. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest wierzący czy nie, katolik czy muzułmanin, najmniejszego. Czy chce czy nie.
Jedynym wyjątkiem jest Afryka. I ten doktor tłumaczy to tak: – Dużo chorób, a nie ma szpitali ani lekarstw. Wokół chorego zbiera się więc rodzina, modli się, a chory… zdrowieje.
Tak, w Afryce. Ale my żyjemy w Polsce, i są w niej szpitale i lekarstwa.
Wyobrażacie sobie, że Lech wysyła Kownackiego nie na prześwietlenie, a do Bashobory?
Czemu Niemcy nie wyślą do niego Schumachera?
Czemu Bashobora jeszcze nie jest ministrem zdrowia?
Naciągacza wpuszczamy na stadion, sprzedajemy bilety, czyli Państwo czerpie z tego zysk, zamiast afrykańskich praktyk zakazać, a Bashoborę skazać.
Był niedawno u nas taki popierany przez władze kameruński poeta Mol. Ten twierdził, że bzykając panienki białe (a te nasze chętne jak do miodu) pozbywa się AIDS. Brrr, nie pozbył się, zdechł w więzieniu (w którym od współwięźniów dostał wyrok śmierci), ale kilkadziesiąt kobiet zaraził.
Każdy uzdrawiacz robi więcej szkody niż pożytku.
I byłoby to nie do Weszło zupełnie, gdyby nie pytanie – stadion zbudowaliśmy dla sportowców i muzyków, czy dla szarlatanów?
Niech się ktoś puknie w głowę i zastosuje choć jedno Przykazanie Boskie, potraktuje je poważnie:
Nie będziesz wymawiał imienia Pana Boga Twego nadaremno…
To mocne przykazanie – drugie!
Wyklucza wiarołomstwo i krzywoprzysięstwo.
Wyklucza Bashoborę ze stadionów. Niech modli się przy łóżku chorego i bez biletów. Jak w Ugandzie.