Dyplomacji było więcej niż w wywiadach udzielanych przez Roberta Lewandowskiego. Emocje ukazywane przez piłkarzy, trenerów i działaczy zostały w klubie, choć pięknie byłoby zobaczyć wzruszające pożegnanie legendy Realu Madryt. Dziś Iker w formie marzeń może spoglądać na Anfield, z którym żegnał się Steven Gerrard, czy podziwiać, w jaki sposób Manchester uhonorował Paula Scholesa.
Marca praktycznie nie porusza innego tematu niż odejście Casillasa do FC Porto. Co tam, że wczoraj grała Muguruza. To Iker jest na pierwszym miejscu, to jego transfer budzi bezmiar emocji, to on spędził w jednym klubie aż 25 lat, zdobywając dla niego 18 pucharów! Po prostu Iker „Królewskim” był od zawsze.
Na oficjalnej stronie Realu Madryt pojawił się jedynie komunikat z oficjalnymi podziękowaniami władz klubu. A czy nie można było tego inaczej rozwiązać? Czy legenda zaglądając do gazet musiała wyczytywać kolejne plotki o zmianach szykujących się na Santiago Bernabeu? Pewnie w wolnej chwili między treningami w Porto, San Iker zostanie zaproszony do Madrytu, by przed meczem ligowym odebrać pamiątkową koszulkę i usłyszeć ostatnie brawa skierowane do niego przez kibiców Realu. Tym samym Casillas podzielił los Raula i Fernando Hierro. Legend, które z Madrytu też musiały zaliczyć angielskie wyjście. Hierro odszedł z klubu w 2003 roku, a pożegnanie z kibicami zorganizowano mu… dwa lata później. Raul na ukoronowanie swojej przygody czekał aż trzy kolejne sezony! W końcu zaproszono go na mecz o Puchar Santiago Bernabeu.
Casillas na swoje też sporo poczeka. Żegna się z klubem, w którym trenował od dziewiątego roku życia. Nie, on na dobrą sprawę opuszcza dom, a raczej zostaje z niego wypchnięty za próg. Na odchodne mógłby nawrzucać Perezowi, bo najzwyczajniej w świecie nie zasłużył, by zostać tak potraktowanym. Z szacunku dla piłkarza i kibiców Realu, działacze powinni wcześniej poinformować o planowanym odejściu Ikera. Powinien wyjść w podstawowym składzie i rozegrać pożegnalny mecz, ale nie w pucharze zarządcy osiedla, a w meczu o stawkę. Koledzy z drużyny i rywale ustawiliby pożegnalny szpaler, a fani na dobre odczuliby, że odchodzi z Bernabeu ktoś wielki. Dziś wypada się zastanowić, czy takiemu klubowi, jak Real wypada postępować w tak nieprzemyślany sposób. Dlaczego Casillasa nie pożegnano równie pięknie, co Barcelona Xaviego? Dlaczego kibice nie mogli uronić łzy wzruszenia, widząc ostatnie zagrania legendy? „Królewscy” tym samym strzelili sobie samobója. Przedstawili Real jako bezwzględny projekt biznesowy, w którym stare klocki wymieniasz na nowsze. Choć dla wielu Santiago Bernabeu to wciąż miejsce romantyczne i przez lata utożsamiane z hiszpańskim bramkarzem.
Suchej nitki na Perezie nie zostawia matka Casillasa. – Lorenzo Sanz dobrze traktował Ikera, ale o Florentinie Perezie nie możemy tego powiedzieć. Syn przetrwał w Madrycie naprawdę wiele nieprzyjemnych sytuacji, o których nigdzie nie pisano. Przetrwał ogromną presję, a w ciągu ostatnich pięciu lat bardzo niesprawiedliwie go oczerniano – mówi w rozmowie z Marcą Maria del Carmen Fernandez. – To w dużej mierze wina Florentino, że Iker opuścił Real. Doszło do tego w nieodpowiednim momencie. Oczywiście mój syn miał więcej ofert, ale Perezowi zależało, aby Iker nie trafił do dużego klubu. Prezydent chciał uniknąć powtórki z minionego sezonu, gdy Alvaro Morata z nową drużyną osiągnął większy sukces niż madrytczycy.
Teraz Casillas będzie odcinał kupony od bogatej kariery w FC Porto. W klubie drugiego europejskiego sortu. Nawet jego rodzice podkreślają w mediach, że piłkarzowi takiej klasy nie wypada rozmieniać się na drobne w lidze portugalskiej. „Mistrz świata nie może kończyć kariery w Porto. Może zakończyć tam, gdzie sam zechce i dziś bez znaczenia, czy byłaby to nawet Barcelona”. Okazuje się, że zakończy tam, gdzie zechciał prezydent Realu. W klubie wielkim, ale mimo wszystko uwłaczającym wielkości Casillasa.
MICHAŁ WYRWA