Reklama

Tekst czytelnika. Azjatycka potęga na Pacyfiku? Guamczycy nie boją się marzyć

redakcja

Autor:redakcja

11 lipca 2015, 16:44 • 8 min czytania 0 komentarzy

Guam to wyspa jakich na Oceanie Spokojnym wiele. Choć niewielka to jednak usytuowana niezwykle malowniczo, plaże uroczo zdobione przez palmy, wokół zaś rafy koralowe. Niewykluczone także że o jej istnieniu słyszycie po raz pierwszy, wszak pod względem liczby ludności przypomina Rybnik, a życie płynie tam niezwykle leniwym tempem. Mimo, że kilkanaście lat temu Tadżykistan wychłostał narodową drużynę szesnastoma bramkami a Irak wpakował ich o trzy więcej, to dziś Guamczycy pokonują 6 tysięcy razy większe Indie, a prezes federacji zapowiada stworzenie piątej siły w piłkarskiej Azji Wschodniej. Kim są ci ludzie i w jaki sposób udowadniają, że w dzisiejszej piłce nie ma już słabych drużyn – o tym dowiecie się podczas małej podróży przez archipelag Marianów.

Tekst czytelnika. Azjatycka potęga na Pacyfiku? Guamczycy nie boją się marzyć

Życie na Guamie nie należy do najbardziej różnorodnych. Połów ryb, uprawa kukurydzy, batatów czy trzciny cukrowej. Na pozór warunki nijak sprzyjające grze w piłkę. Wokół same plaże i trochę hoteli stworzonych by rozwijać turystykę. Kiedy w 1996 oficjalnie dołączali do rodziny FIFA zapewne nie spodziewali się, że zostaną tak szybko sprowadzeni na ziemię. Pierwsza poważna okazja na sprawdzenie swoich umiejętności przyszła już po kilku latach, kiedy w eliminacjach do azjatyckiego Mundialu „Matao” mieli zmierzyć się z Iranem i Tadżykistanem. W dwóch meczach stracili łącznie 35 bramek nie strzelając przy tym ani jednej. Entuzjazm został bezlitośnie przygaszony i przez kolejne lata Guamczycy rozgrywali głównie mecze sparingowe lub o niską stawkę. Czasem udało się nie skompromitować, jak np. w 2003 roku, kiedy Mongolii ulegli ledwie 0:2. Zazwyczaj jednak prani byli okrutnie i pewnie niewiele zmieniłoby się do dzisiaj gdyby nie rok 2012. To właśnie przed trzema laty zaczął się piękny rozdział pisany na guamskich kartach historii.

https://i.imgur.com/clPrKw1.jpg
Budowa piłkarskiej drużyny w takich okolicznościach to spore wyzwanie

Gary White to postać, której na wyspie zawdzięczają najwięcej. Żaden to był wybitny piłkarz – w przeszłości grywał w niższych ligach angielskich i australijskich, ale zupełnie bez powodzenia. Kiedy spostrzegł się, że nie będzie mu dane kopać na największych stadionach świata, postanowił że na piłkarski Mount Everest dotrze zamieniając koszulkę klubową na garnitur, a zieloną murawę na ławkę trenerską. Pierwszą posadę w życiu otrzymał już jako 24-latek kiedy objął Brytyjskie Wyspy Dziewicze. Po roku przeniósł się na Bahamy, gdzie z reprezentacją narodową zanotował skok aż o 55 miejsc w rankingu FIFA. Z czasem jego obowiązki wykroczyły poza organizację treningów i prowadzenie drużyny w meczach – zajął się projektowaniem szkolenia młodych zawodników i planowaniem długofalowego rozwoju piłki na Bahamach. Jego ambitna praca w końcu przyniosła oczekiwane efekty – w 2009 roku zaliczył znaczny awans zostając dyrektorem technicznym amerykańskiego Seattle Sounders, gdzie dołożył sporą cegiełkę do promocji wizerunku klubu. Przed trzema laty powrócił jednak do starego systemu, czyli łączenia funkcji trenera oraz dyrektora, tym razem już wśród Guamczyków. White podpisując umowę z nowym pracodawcą zapowiedział się bardzo ambitnie.

– Mam już spore doświadczenie i wiem jak pokierować tym projektem. Uważam, że możemy osiągnąć naprawdę wiele. Stworzymy strategię pracy i konsekwentnie będziemy realizować kolejne punkty. Osobiście wzoruję się na André Villasie-Boasu z którym miałem okazję kilkukrotnie się spotkać. Jesteśmy w podobnym wieku i wiem, że mogę osiągnąć tyle co on. Wiem na co mnie stać, mam duże zaplecze merytoryczne, stale się uczę i rozwijam. Namiętnie obserwuję ligę angielską i chcę tam w przyszłości pracować.

Reklama

White łapiąc po raz pierwszy za stery reprezentacji Guamu musiał wybudować solidne fundamenty. Uznał że kluczem do osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu będzie wytworzenie jak najsilniejszej więzi między zawodnikami oraz zainwestowanie w rozwój młodych zawodników. Wspólnie z prezesem miejscowej federacji, Richardem Laim, regularnie napastował FIFĘ listami z prośbą o dofinansowanie. Do każdego pisma załączał szczegółowy plan rozdysponowania ewentualnej kwoty otrzymanej od Seppa Blattera. By zadbać natomiast o poczucie zjednoczenia wśród zawodników wprowadził tradycję, której prekursorem są Nowozelandczycy. Zawodnicy z Pacyfiku przed każdym spotkaniem mieli się od teraz zbierać w kółku i wykonywać rytuał zwany Infiresi, czyli odpowiednik Haki, którego słowa brzmią następująco:

„Będę chronił i walczył o kulturę, język i powietrze Guam, o jego wodę i ziemię.”

– To bardzo motywujące, kiedy wykrzykujemy te słowa przypominamy sobie o naszych rodzinach, o naszej historii i o naszej kulturze – komentuje ten pomysł White’a jeden z zawodników.

Pierwszym poważnym sprawdzianem Guamu pod opieką White’a był Puchar Azji Wschodniej z 2013 roku. Główną część turnieju poprzedzały dwie rundy kwalifikacji w których podopieczni White’a starli się z Marianami Północnymi oraz Makau – oba spotkania zakończyli zwycięsko. W rozgrywkach grupowych los nie pozostawił im jednak złudzeń przydzielając do rywalizacji Koreę Północną oraz Australię. „Matao” wracali jednak do swojej ojczyzny z tarczą, mieli bowiem za sobą pierwsze poważne tryumfy i wreszcie mogli zasmakować dość poważnej piłki.

Na kolejne sukcesy Guamczycy czekali niemal dwa lata. 11 czerwca 2015 roku w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata ograli na własnym terenie Turkmenistan, a jedyna bramka w spotkaniu padła po samobójczym trafieniu Annaorazowa. Kiedy wydawało się, że na tę chwilę zawodnicy White’a osiągnęli już absolutne apogeum swoich możliwości, zupełnie niespodziewanie pokonali 2:1 Indie. Ten wynik był już szokiem nie tylko dla lokalnych obserwatorów, ale i dla całego świata. Oto bowiem najmniejszy kraj piłkarskiej Azji zwyciężył liczącego ponad 1,25 miliarda ludności rywala.

Reklama

– Jestem w tej reprezentacji od lat, ale nigdy nie spodziewałbym się czegoś takiego. Nie mogę zebrać myśli ze wzruszenia. Pamiętam gdy dopiero co przyjmowaliśmy dwucyfrowe liczby bramek a dziś ogrywamy Indie i nikt z was nie ma prawa się śmiać – płakał tuż po końcowym gwizdku Jason Cunliffe, kapitan Guamu i najskuteczniejszy napastnik w dziejach reprezentacji (17 goli).

Kraj po tym historycznym tryumfie opanowała szaleńcza radość. W głowy członków federacji i samego trenera wlały się hektolitry optymizmu, które przełożyły się także na pomeczowe wywiady.

– Mamy plan na najbliższe 10 lat. Chcemy krok po kroku zbudować drużynę, która będzie piątą siłą Azji Wschodniej. Jeszcze pięć lat temu byliśmy najgorsi, teraz celujemy w kolejne zwycięstwa – zapowiedział Richard Lai. Guamczycy pieniądze otrzymywane od FIFA spożytkowali w najlepszy możliwy sposób. Powstało centrum szkoleniowe, krajowa akademia piłkarska oraz zespoły młodzieżowe. Zatrudniono także całą gamę trenerów odpowiedzialnych za treningi. Aktualnie w posiadaniu federacji są dwa pełnowymiarowe boiska ze sztuczną nawierzchnią, jedno boisko z naturalną trawą oraz hala sportowa do gry w futsal. W planach widnieje stworzenie sieci akademików dla drużyn juniorskich oraz samej reprezentacji. FIFA zobowiązała się także do postawienia paneli pobierających energię słoneczną co znacznie obniży koszty utrzymania wszystkich obiektów.

– Dziesięć lat temu futbol pełnił tutaj marginalną rolę, pod względem popularności był szósty, może siódmy. Teraz jest bezsprzecznie numerem jeden. Aktualnie w wieku od 8. roku życia do 14. trenuje prawie 150 dzieci, którzy mają zajęcia pięć razy w tygodniu. Pojawiają się tutaj bezpośrednio po zajęciach w szkole, dostają ciepły, pożywny obiad a popołudniu ciężko trenują. Prowadzimy także współpracę ze szkółkami w USA do których co jakiś czas wysyłamy kilku młodych chłopców by poznali inne metody ćwiczeń oraz inną kulturę.

Program wymiany obejmuje także współpracę z japońską federacją piłkarską, która również co jakiś czas przyjmuje młodych Guamczyków na okres kilku tygodni. Na wyspie funkcjonuje także żeńska strona futbolu. Powstała w sierpniu 2012 roku akademia dla dziewcząt liczy około 100 zawodniczek i – podobnie jak wśród chłopców – mieszczą się one w przedziale wiekowym 8-14 lat. Program w dużej mierze wspierany jest przez lokalnych sponsorów. Rodzice którzy przysyłają swoje pociechy pod ręce trenerów najpierw wpłacają niewielką zaliczkę, którą mogą odebrać po kilku pierwszych treningach jeśli zajęcia nie przypadną im do gustu. Cykl zajęciowy trwa przez cały rok, a co kolejne osiem tygodni nastoletnie piłkarki i piłkarze otrzymują czas na regenerację. Przez pięć dni w tygodniu odbywają się sesje zajęciowe składające się na trening piłkarski oraz naukę zasad żywieniowych. Każdy z treningów kończy się wspólnym odśpiewaniem hymnu Infiresi. Sekcją męską dowodzi trener Dominic Gadia, zaś żeńską Kristin Thompson – obaj posiadają licencję AFC B.

Choć reprezentacja Guamu jest wciąż bardzo anonimowa, to w swoich szeregach posiada kilku zawodników którzy znani się nie tylko lokalnej społeczności. Pomocnik Ryan Guy ma na swoim koncie 114 występów w barwach irlandzkiego St Patrick’s, 45 spotkań jako gracz New England Revolution, a aktualnie godnie zarabia w I lidze Hong Kongu. Wiele występów w Major League Soccer zanotował również  Brandon McDonald, który stanowi o sile defensywy „Matao”. Największą gwiazdą jest jednak Adolph Joseph DeLaGarza, zawodnik pochodzenia meksykańskiego, który od 2009 roku jest podstawowym graczem Los Angeles Galaxy. Kapitanem Guamczyków jest zaś wspomniany już Jason Cunliffe, który dla reprezentacji trafia w średnio co drugim meczu.

https://i.imgur.com/2zI8n7r.jpg
DeLaGarza to ceniony w USA obrońca

Choć „Matao” błyskawicznie stawiają kolejne kroki do przodu to jednak wciąż znają swoje miejsce w szeregu i nie pozwalają by przesadnie ponosiła ich fantazja.

– Na razie pokonaliśmy Indie i Turkmenistan, ale nie jesteśmy jeszcze gotowi na poważną walkę o awans na mistrzostwa świata. Zagrać w Rosji w 2018 roku byłoby pięknie, ale to na razie marzenia. Musimy spokojnie budować swoją drużynę i wprowadzać kolejnych młodych zawodników, którzy mają świetne warunki do treningów. Dla nas każdy kolejny mecz musi być jak ten, który zadecyduje o awansie na mundial, tylko taką drogą coś osiągniemy – sprowadza swoich podopiecznych na ziemię Gary White.

Aktualnie Guam zajmuje w rankingu FIFA 154. pozycję. Plasuje się więc między innymi nad Indiami, Maltą czy Indonezją. W grupie eliminacyjnej po dwóch zwycięstwach zajmuje pierwsze miejsce w tabeli, a już we wrześniu zmierzy się w spotkaniu na własnym terenie z wiceliderem z Omanu a także na wyjeździe będzie mógł się odegrać Iranowi za upokorzenie sprzed kilkunastu lat. I nawet jeśli zawodnicy Gary’ego White’a kolejne mecze zakończą na tarczy to wciąż warto trzymać za nich kciuki – „Matao” stale udowadniają że niemożliwe nie istnieje.

MARCIN BORZĘCKI

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...