Reklama

Pamiętacie zakodowane transmisje, telegazetę i Studio S-13?

redakcja

Autor:redakcja

27 czerwca 2015, 14:41 • 4 min czytania 0 komentarzy

Przegląd Sportowy uzyskał wyłączność na transmisje sparingów Legii Warszawa, ale pokaże też inne test-mecze, w tym Lecha Poznań. W trwającym okresie przygotowawczym można też było śledzić na żywo treningi podopiecznych Henninga Berga za pomocą aplikacji Periscope. Dziś wszystkie najważniejsze bramki da się odnaleźć w internecie, często w jakości HD, gdzie można sobie przeanalizować – klatka po klatce – zachowanie poszczególnych zawodników. Futbol został odarty ze wszelkich tajemnic, a kamery wchodzą za piłkarzami na boiska treningowe, do budynków klubowych, szatni, a nawet są zapraszane do domów i mieszkań.

Pamiętacie zakodowane transmisje, telegazetę i Studio S-13?

Weźmy taką sytuację po meczu Legii z Jagiellonią, kiedy Kosecki w czerwonych rurkach próbował dostać się do szatni gości. To właśnie dzięki materiałowi video cały piłkarski światek szydził z filigranowego skrzydłowego. Kiedyś, przy relacjach tekstowych – które rzadko były ilustrowane fotografiami ukazującymi konkretną sytuację – odbiór całego zdarzenia byłby zgoła inny. Prędzej mówiłoby się o męskiej i odważnej reakcji piłkarza, a cały kontekst pozostałby w sferze domysłów. Kto wie, być może u niektórych legionista zyskałby w ten sposób niemały szacunek.

Dziś o meczach i o bezpośrednio towarzyszących im wydarzeniach wiemy po prostu wszystko. Takie są potrzeby współczesnego rynku i takie są oczekiwania widzów. To oczywiście dobrze, chociaż akurat w przypadku naszej piłki niesie ze sobą pewien skutek uboczny. Dziś nikogo nie można już nabrać, że mecze Ekstraklasy stoją na wysokim poziomie, a piłkarze indywidualnie dogonili Europę. Przeciwnie, wszystko podane jest jak na tacy, więc każdy kibic może wyrobić sobie swoją opinię na ten temat. I, niestety, często nie jest to opinia pozytywna.

Kiedy porównuję dzisiejsze możliwości z czasami, w których sam zaraziłem się piłką nożną, widzę kolosalną różnicę. Mniej więcej taką, jak pomiędzy czytaniem książki i oglądaniem ekranizacji w telewizji. W latach 90. rzeczywistość młodego kibica wyglądała zgoła inaczej. Mało kto miał wykupiony abonament Canal+, bo ludzie nie byli przyzwyczajeni do dodatkowego płacenia za telewizję. Poza pójściem na stadion pozostawały trzy możliwości – zakodowana transmisja, telegazeta oraz Studio S-13.

A najczęściej wszystko było grane naraz. W latach 90. nie było czerwonych kwadracików z informacją “kanał niedostępny”, tylko Canal+ puszczany był do wszystkich lokali po kablu, w formie zakodowanej. Po jakimś czasie, w celach promocyjnych, postanowiono odkodować wstępy do meczów, by włączyć zakłócenia dopiero wraz z pierwszym z gwizdkiem. Można było więc posłuchać przedmeczowych wywiadów, zapoznać się ze składami i wczuć się w atmosferę meczu. Dla młodego człowieka to i tak było bardzo wiele.

Reklama

Zresztą dla ówczesnych dzieciaków nie było rzeczy niemożliwych. Miałem znajomego, który tak namiętnie oglądał zakodowane transmisje, że po jakimś czasie nie miał najmniejszych problemów z identyfikacją poszczególnych zawodników. Jak sam twierdził, rozpoznawał ich po sposobie i tempie biegania. Tak, bycie fanatykiem w tamtych czasach oznaczało coś zupełnie innego, niż dziś.

Hitowym programem było też studio S-13, które pozwalało skakać pomiędzy stadionami i oczami wyobraźni śledzić te wszystkie wydarzenia. Dziś jaramy się Multiligą z czterema transmisjami, a kiedyś – przy meczach rozgrywanych o tej samej porze – mieliśmy to co tydzień. Andrzej Janisz i Tomasz Zimoch – wtedy nikt nie wiedział, jak wyglądają, ale każdy znał ich głos. Jak mało kto potrafili przekazać stadionowe emocje i sprawić, by słuchacz czuł się, jak świadek jakiegoś wielkiego wydarzenia.

No i jeszcze telegazeta. Ten ekscytujący moment, kiedy różowy wynik zamieniał się w biały, co oznaczało zakończenie meczu. Pamiętam te nerwy, to niespokojne chodzenie po pokoju, kiedy grała moja drużyna. Według zegara mecz zakończył się przed dziesięcioma minutami, a w telegazecie wciąż toczyła się gra. W każdej chwili mogła się pojawić informacja z ostatecznym rozstrzygnięciem, więc napięcie sięgało zenitu. To była taka pierwsza namiastka internetu i prowadzonych w nim relacji live. Nawet do dziś można w ten sposób sprawdzać terminarz i wyniki:

Reklama

Dzisiaj rynek oferuje też wiele gier w z serii fantasy football, a najlepszą z nich – a jakże – możecie znaleźć na ustawlige.com. Kiedyś nie było tak prosto, bo zgłoszenia do tego typu zabaw naklejało się na pocztówkę i wysyłało pocztą. Skład można było wybrać tylko raz i siłą rzeczy nie dało się robić żadnych transferów. To były decyzje, nad podjęciem których myślało się całymi dniami.

Dzisiejszy futbol jest zdecydowanie bardziej dosłowny i nie pozostawia takiego pola na domysły. W latach 90. było zdecydowanie bardziej romantycznie, a do większości zdarzeń – jak różowa jedynka w telegazecie – człowiek dopowiadał sobie w głowie całą historię. Piłkarzy łatwiej było idealizować, traktować jako lokalnych bohaterów i po prostu największych kozaków. A dziś? Nie mamy wyjścia i oglądamy rzeczywistość w rozdzielczości HD. Nic się nie ukryje, a kibicom prezentowany jest stan faktyczny. Czyli w większości przypadków coś zupełnie niefajnego.

MICHAŁ SADOMSKI


Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
0
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...