To już koniec? Chcemy, a nawet żądamy więcej! Ten mecz miał wszystko, co mieć powinien finał o europejskie trofeum. Miał nawet więcej, niż ktokolwiek się spodziewał. Pięć bramek, kapitalne uderzenia, równie świetne interwencji, furę emocji, fajną oprawę, a przede wszystkim istotną rolę Polaka. Grzegorz Krychowiak – nasz reprezentant z Sevilli – dołożył swoją cegiełkę do trofeum, strzelając gola w finale na Stadionie Narodowym.
Wychodząc z tunelu, delikatnie prowokował los, dotykając pucharu. Tego pucharu, który – jak mówił dziś jego brat – miał zdobyć dla mamy. Ona dziś nawet nie pojechała na ten mecz, zbyt mocno przeżywa takie wydarzenia. – Wygrana w finale Ligi Europy to będzie taki prezent Grześka dla mamy na Dzień Matki, cechy wolicjonalne rozwijał w nas tata, ale dzięki mamie jesteśmy lepszymi ludźmi – mówił Krzysztof Krychowiak w Super Expressie.
I do pani Krychowiak mamy małą prośbę: niech teraz odetchnie. Mecz już się skończył, a syn jest bohaterem. Grzesiek sprawił cudowny prezent nie tylko swojej matce, ale wszystkim kibicom Sevilli i Polakom. Gole w finale rozgrywek UEFA strzelali wcześniej przecież tylko Oślizło i Boniek.
Cóż to był za mecz! Dynamiczny, prowadzony w wysokim tempie, na naprawdę niezłym poziomie. Bez kalkulacji, bez asekuracji. To był futbol na tak. Jeszcze nie wszyscy zdążyli wejść na stadion, jeszcze – tutaj musimy posłużyć się cytatem z Marcina Krzywickiego – nie wszystkie bilety pod stadionem sprzedał Kazimierz Greń, a widowisko się zaczęło. I to w sposób niespodziewany: po fatalnym zachowaniu obrony z Hiszpanii wynik meczu otworzył Nikola Kalinić.
No i się zaczęło… Sevilla grała, utrzymywała się przy piłce, kontrolowała wydarzenia, ale musiała już odrabiać straty. Podopieczni Emerego potwierdzali, że potrafią grać do przodu, a problemy mają też w tyłach. I trzeba było uważać. Jeden błąd, już na otwarciu, kosztował ich gola. Ale oni o tym nie myśleli – oni ruszyli. Krychowiak wysłał ostrzeżenie strzałem głową, który świetną paradą zatrzymał Boyko. Chwilę potem Ukraińcy się zagapili, ale w porę zdążyli zatrzymać strzał Reyesa. Mają rzut rożny, w zamieszaniu najlepiej odnajduje się Krychowiak, strzela… I gol.
Bramka Polaka w finale Ligi Europy, i to na Stadionie Narodowym, na polskiej ziemi. Piękna to historia, którą będziemy wspominać długo. Może nie tak, jak Dudka z finału Ligi Mistrzów, ale któż taki scenariusz przewidział? Transfer Krychowiaka do Hiszpanii krytykowało wielu, a jego liczby – te, które pokazują gole – na kolana nie powalały (powalać nie mogły, ze względu na pozycję na boisku). A jednak! Chwyta ten wieczór za serca, oj chwyta… Nie zdążyliśmy się z tego wszystkiego otrząsnąć, a Hiszpanie wyprowadzili drugi cios. Prostopadłe podanie Reyesa, Bacca wpada między dwóch obrońców i urywa się spod ich opieki, łatwo mija bramkarza. I ktokolwiek myślał, że Sevilla boiskowe wydarzenia będzie już kontrolowała, szybko musiał przekonać się, że ten warszawski finał jest wyjątkowy. Piłkarze Emerego czekali już na przerwę, a Rotan ustawił piłkę przed szesnastką i wyrównał z rzutu wolnego.
2:2 po 45 minutach? Cztery gole i świetne interwencje po wspomnianym strzale Krychowiaka, również z drugiej strony po uderzeniu Konoplanki. Dajcie nam więcej!
Po przerwie tempo trochę siadło, ale – wierzcie nam, jeśli nie oglądaliście – to i tak był mecz na najwyższym poziomie. W końcu chwila nieuwagi, kolejna dziś, po stronie Ukraińców, którą wykorzystuje Sevilla. Bacca dostaje piłkę od Vitolo, on sam znów sprytnie się ustawia w polu karnym i nie marnuje sytuacji. Oto kiler, który do Hiszpanii tę tarczę zawiezie. Dwa gole i, jakby tego było mało, zapisana asysta przy golu Krychowiaka. Czego chcieć więcej?
No dobra, Bacca mógł nawet machnąć hat-tricka, ale Boyko zatrzymał go z odległości dwóch metrów. Sławomir Szmal złapał się pewnie w tej sytuacji za głowę i ukłonił przed telewizorem. To była interwencja godna tego finału. Ukraińcom nic już jednak nie dała, oni – mimo silnych ataków w końcówce – nic nie byli w stanie więcej zrobić. Mogą żałować tej jednej chwili nieuwagi, tego roztargnienia…
2006, 2007, 2014, 2015. Sevilla w ostatnich latach wygrywa Ligę Europy po raz czwarty. Tym razem ma już w swoich szeregach Polaka. A my mamy powód do dumny. Brawo, Grzesiek. Te wieczorne pierogi, które kolegom Krychowiak obiecał w przypadku wygranej, będą najsmaczniejsze w życiu.