Zapewne nie raz i nie dwa zdarzyło ci się, że chciałeś wyjść i pokopać piłkę, lecz nie za bardzo miałeś się z kim umówić. Ot, życie. Na szczęście mamy XXI wiek. Powstała już aplikacja, która nawet to może załatwić za ciebie. A jeśli dodamy, że pozwoli ci również zabrać do domu najnowszy model butów piłkarskich, a także wyjechać na finał dużej imprezy do Berlina? Zainteresowani? Dzięki niej uliczny futbol jeszcze nigdy nie rozwijał się tak szybko.
W Warszawie odbył się niedawno krajowy finał turnieju Nike Football X, w którym udział dziesięć czteroosobowych ekip. Zasady kwalifikacji do warszawskiego eventu były proste – wystarczyło tylko pobrać aplikację Nike Football (o tym cudzie mowa) i za jej pomocą umawiać się na rekreacyjne kopanie na podwórku z innymi zawodnikami zainteresowanymi takim spędzeniem czasu. Miejsce, pora dnia czy nawierzchnia nie miała znaczenia. Liczyła się sama chęć rywalizacji. Nagroda dla zwycięzców? Możliwość reprezentowania Polski. Międzynarodowy finał z udziałem drużyn z całej Europy zostanie rozegrany piątego czerwca w Berlinie tuż przed finałem Ligi Mistrzów.
– Na pewno jest to wielki bodziec, żeby zmobilizować ludzi do grania. Dzięki tej aplikacji i możliwości zagrania w międzynarodowym finale w Berlinie udało nam się zebrać fajną ekipę. Wcześniej nie znałem połowy naszej obecnej drużyny, a jednak dzięki Nike Football zagraliśmy w świetnym turnieju – tłumaczy Adrian z drużyny „Freestylers”.
Można z pełnym przekonaniem stwierdzić, że potrzeba była zdecydowanie matką tego wynalazku. Futbol uliczny, ze względu na swoją specyfikę i odmienność od komercyjnego wydania piłki nożnej, nie wymaga wielkich nakładów finansowych i jest powszechnie dostępny. Jedyne co może pomóc jego rozwojowi, to usystematyzowanie i zorganizowanie streetowych potyczek. To z kolei umożliwi promocję talentów, które z czasem mogą zaistnieć na stadionach. – Na małym boisku to tak naprawdę się zaczyna. Tutaj nabiera się umiejętności, które potem pozwalają osiągać sukcesy na dużym placu gry – przyznaje Marcin z zespołu „Zebra”.
Rozgrywki takie, jak Liga Nike Playarena czy Orlikowa Liga Szóstek, angażują już nie tylko zrzeszonych w amatorskich klubach pasjonatów, ale też tych, którzy jeszcze dwie dekady temu kopali piłkę pod blokiem. – Takie rozwiązania przyczyniły się do tego, że jest coraz więcej drużyn. Kiedyś były dwie ligi w Playarenie, teraz jest już pięć poziomów rozgrywek. Jest tego od groma i będzie jeszcze więcej, bo ludzie chcą grać w taką piłkę – dodaje Krzysiek z „Zebry”. Dodatkowo zasięg nowych technologii łączy poprzez tę aplikację graczy w wielu krajach. Rekordy popularności bije choćby u naszych zachodnich sąsiadów – w Niemczech – gdzie odbędzie się międzynarodowy finał turnieju Nike Football X, w przededniu finału Ligi Mistrzów pomiędzy Barceloną a Juventusem.
– Łatwo wymienić najfajniejsze rzeczy w tym evencie – nagrody od Nike, nietypowa formuła przebiegu turnieju. Ten wyjazd był najważniejszą rzeczą, dla której warto się tu zgłosić, ale format też zaskakiwał – ocenia Krzysiek z teamu „Robotnicy”. Wtóruje mu Eryk z drużyny „Atlas”: – Po pierwsze to fajna zabawa, a po drugie są tu fajne nagrody i fajne przeżycia. Formuła różni się od innych turniejów, bo gra się tutaj po trzech, a boisko jest zupełnie inne. Wydzielono chociażby strefę przed bramkami, w którą nie można wejść, a która urozmaica tryb rozgrywek.
Jak przystało na futbol uliczny, gra toczyła się w błyskawicznym tempie, co i rusz gwarantując widzom efektowne zagrania – na małym boisku (15m x 7,5m) z bramkami o wymiarach 1m x 1,4m. Drużyny rywalizowały ze sobą po 3 zawodników w polu (bez bramkarzy) i jednym graczem rezerwowym. Każdy mecz rozgrywany był do dwóch bramek lub maksymalnie 3 minut, a przebiegał według podobnych zasad, które obowiązywały podczas ubiegłorocznych głośnych turniejów „Zwycięzca zostaje”. Żeby dodać wizualnych doznań, boiska i wyniki były mapowane, a mecze odbywały się w… byłym basenie.
Po wyłonieniu półfinalistów z dwóch pięciozespołowych grup i rozegraniu obu meczów, pokaz mieli także polscy wicemistrzowie świata we freestyle’u. Potem przyszła pora na finał, w którym wyjazd do Berlina wywalczyła drużyna „Robotników” z Warszawy. – Gramy 3-4 razy w tygodniu. Trenujemy razem w A-klasowej drużynie, to na pewno nam pomogło. Jak się nadarzają takie turnieje, to korzystamy i staramy się wygrać – cieszy się Marcin ze zwycięskiej czwórki.
To będzie polski akcent w Berlinie w trakcie święta futbolu. Trzymajcie kciuki za polskich zwycięzców Nike Football X w mieście tegorocznego finału Ligi Mistrzów.